poniedziałek, 28 stycznia 2019

First Nice Czekolateria Czekolada deserowa ciemna 50 % z nadzieniem o smaku czekoladowym z ciasteczkami kakaowymi

Najpierw nie miałam pomysłu na wstęp do tej recenzji, ale sam w końcu przyszedł, bo z czekoladą wiązało się zaskakująco dużo spraw. Otóż porządkując recenzje i dodając je do kolejki wpisów zorientowałam się, że raptem dzień przed zrobieniem tej czekoladzie zdjęć jadłam inną ciasteczkową - Zotter Nougat + Cookies. Niby dwie różne bajki, ale cóż - jak nie ja układam sobie "tematyczne serie" to jakiś kosmos czy coś robi to za mnie, ot, taki humorystyczny akcent. Druga kwestia to to, że znowu miałam wziąć się za Czekolaterię i znowu pojęcia nie miałam, czego się spodziewać. W ogóle to kupując myślałam (z tego co kojarzę), że to mleczna. First Nice były właśnie mleczne i, jak na swoją kategorię, wyszły spoko, ale jedyna jedzona dotąd ciemna Czekolateria (deserowa z nadzieniami o smaku czekoladowym i czarnej porzeczki) była paskudna. Nie sygnowało ją First Nice. Dziwne. Dziwna wydała mi się też gramatura - nie rozumiem, dlaczego akurat 97 g. A może by tak 98,5? No i... w sumie, jak cała granatowa seria Czekolaterii, ciekawy smak. Jakoś rzadko się widuje ciemne z ciemnymi ciasteczkami i w dodatku w ciemnym (powiedzmy) kremie. Uf, tyle pisania, więc... pozostało tylko mieć nadzieję, że recenzja nie będzie np. krótkim "fu".

First Nice Czekolateria Czekolada deserowa z nadzieniem o smaku czekoladowym z ciasteczkami kakaowymi to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao "z nadzieniem (50%) o smaku czekoladowym i ciasteczkami kakaowymi (7%)" marki własnej Lidla - First Nice z zimowej linii.

Po otwarciu poczułam silny, słodki, kakałkowo-deserówkowaty zapach słodkiej, przeciętnej czekolady. Nie był ani pozytywny, ani negatywny. Po rozgryzieniu kostki czy siedzeniu przy nieco podzielonej, a więc po jakimś czasie zaczęło mi się to nawet kojarzyć ze słodyczami o smaku cappuccino.

Czekolada była twarda, nadzienie też należało do tych typu sucho-zawartego. Sporo było w nim okrągłych, początkowo chrupiących, później zaś mięknących ciasteczek.

W ustach czekolada rozpływała się łatwo, tłusto-kremowo w maślany sposób. Pozostawiała lekko pyliste poczucie, co wyszło całkiem nieźle (odganiało skojarzenia z ulepkiem).
Nadzienie okazało się również tłuste, ale paradoksalnie bardziej zwarte, niemal grudkowate, lekko proszkowe, ale nie suche. To ta pylistość wprowadzała suchawe poczucie. Ciasteczka szybko rozgryzione lekko chrupały, ale ja wolałam jak miękły i rozchodziły się w ustach, bo wydawały się być stworzonymi do tego.

W smaku czekolada była przede wszystkim bardzo słodka, choć już od pierwszej chwili czuć jej mocno palony smak. Najpierw jakby zrobiła ruch w łagodnie kawowym kierunku, ale jednak jej "polewowość" jej to uniemożliwiła. Skojarzyła mi się trochę z piernikami w polewie czekoladowej.

Gdy nadzienie zaczęło się przebijać, słodycz znacząco rosła. Wgryzły się w to smak mleka w proszku i mdły, maślano-mleczno-margarynowy, kojarzący się (z racji ciągle wyczuwalnej "polewowości") z produktami o smaku cappuccino.
Ciasteczka kakaowe podrzuciły smak czekoladowych, słodkich, ale i goryczkowatych za sprawą kakao, nieprzypalonych ciastek. Przekuło to trochę słodycz, rozbiło nijakość, ale tylko trochę.
Wyróżniały się, co się chwali, ale chyba jednak wciąż słodycz była za silna, by umożliwić im jakiś wyraźniejszy debiut.

Kakao, które nieśmiało wylazło na końcówce, znów przywołało czekoladowe pierniczki.
Pod koniec pojawił się też kwaskowato-sztuczny posmak - jakby tania pseudo-kawa. Zjedzone ciasteczka taki "pieczono sodowy" posmak chyba też tu podpięły. Wyszło to jakoś tak dziwnie niby-alkoholowo.

Po zjedzeniu czułam właśnie ten posmak, mleko w proszku i pewną kakałkową czekoladowość ciastek.

Całość wyszła zaskakująco jak na coś takiego dobrze. Przesadzona słodycz i margarynowa tłustość to jedno, ale nieulepkowatość i jakiś tam wydźwięk należy pochwalić. Wyczuwalne kakao wyszło co prawda plebejsko, ale piernikowo-ciasteczkowo, nawet prawie alkoholowo, a więc w sposób, który może przypaść do gustu. Nadzienie uważam za mdłe, ale przynajmniej ciastka pozytywnie zaskoczyły. Sama czekolada też zaskakująco spoko, jak na tę półkę. Co dziwne, tabliczka nie wyszła ciemnoczekoladowo, a zaskakująco... mlecznie, choć słodkokakaowo.

Jakąś połowę zjadłam i w sumie rażących wad nie znalazłam. Za tłusto, za słodko, ale cóż.


 ocena: 6/10
kupiłam: Lidl
cena: 2,19 (za 97 g)
kaloryczność: 545 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny w zmiennych proporcjach (palmowy, shea z masłosza Parka), ciasteczka kakaowe 7% (mąka pszenna, cukier, tłuszcz roślinny: palmowy, rzepakowy; kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, mieszanka słodu: syrop glukozowy, syrop jęczmienny, koncentrat słodu jęczmiennego; mleko w proszku odtłuszczone, substamcja spulchniająca: węglany sodu; sól, aromat, substancja spulchniająca: kwas winowy), tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, mleko w proszku odtłuszczone, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii, aromat naturalny

9 komentarzy:

  1. Jesli smakuje jak te duze pierniki w czekoladzie (serca, precle i gwiazdki) to mi na pewnk by zasmakowala! Uwielbiam te pierniczki <3 czy właśnie o te Ci chodzilo? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o takie, choć o żadne konkretne, bo ich nie jadam.

      Usuń
  2. Kusiła mnie jak wszystko co ciasteczkowe, ale (!) widzę, że ma zboczenia do przedwczesnej starczej wysypki... Czego już się trochę obawiam po czekoladach Wawel :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może one już im na linii produkcyjnej się starzeją? Ostatnio otworzyłam jednego Barona z bardzo długą datą, bo tak czułam, że też taki będzie, a tu... Szok! Ładnie lśnił.

      Usuń
  3. Zobaczę jak będzie mi smakować. Mam trochę obawy, bo teraz zainwestowałam w czekolady lepszej jakości i obawiam się, że ta mi już tak smakować nie będzie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dobrą taniochę nadal potrafię docenić, więc... Gdy ona po prostu dobra nie jest, to możesz mieć problem.
      Masz na myśli Lindty czy coś jeszcze lepszego? Może w końcu Zotter?

      Usuń
  4. Tydzień czy dwa temu jadłam owsiankę, która ważyła 42 g. Nie rozumiem, czemu nie mogła ważyć 40 albo 45, tylko akurat 42. Łączę się zatem z Tobą w niezrozumieniu świata.

    Patrząc na jakość czekolady, jestem w stanie uwierzyć w jej polewowość. Ponieważ jednak kompozycja jest całkiem moja + nadal mam delikatne podejrzenia, że to może być Millano, nie skreślam tabliczki. Zjadłabym ją chętniej niż podobną pod względem kompozycji nową Milkę z nadzieniem kakaowym i Orełami (kupiłaś? mama kupiła?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pomyśleć, że ktoś złośliwy przy paczkowaniu wziąłby dorzucił o jeden płatek za dużo... Oj, gdyby kontrola to wyłapała!

      Właśnie z tym Millano to nie wiem. Ja jestem wyjątkowo wyczulona na taki jakiś aromat, który ta marka do nadziewanych dodaje. Zawsze go wyłapuję, zawsze wydaje mi się podobny. Tu... no niby też coś dziwnego było. Ja jednak nie jestem taka pewna, czy byłaby Twoja.

      Kupiłam i mam nadzieję, że zjem całą. Mama by nie kupiła, bo nie lubi kakaowych rzeczy, ciastek (bo gorzkie).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.