Ciemny blend Manufaktury (House Blend Dark 70 %) zachwycił mnie i utwierdził w przekonaniu, że to w tych mniej ekskluzywnych - acz wciąż z wysokiej półki! - znajduję "to coś". Z otwarciem mlecznej wersji przyspieszyłam, zastanawiając się, czy producent użył tej samej mieszanki ziaren, a po prostu dodał ich mniej i zmieszał je z mlekiem, czy... pod mleczną propozycję przygotował coś zupełnie innego. Btw. właściwie zastanawiać się nad tym zaczęłam dopiero jakieś kilka dni przed otwarciem (a nie np. zaraz po zjedzeniu 70 %).
Manufaktura Czekolady House Blend Milk 44 % to mleczna czekolada o zawartości 44 % kakao.
Po otwarciu poczułam dosadnie słodki i zarazem zwiewny zapach, który skojarzył mi się z kwiatami wanilii (dziwne, bo nigdy ich nie wąchałam), a także wyraźnie mocno mlecznej czekolady o mocno palono-kawowym wydźwięku. Paloność odegrała ogromną rolę i zakrawała o drzewa / orzechy, co z racji mleczno-słodkiego towarzystwa chwilami kojarzyło się z nugatem.
W ustach rozpływała się bardzo powoli, choć szybko miękła, aż wyginając się niczym zwarty, gęsty i treściwy nugat. Nie była całkiem gładka, ani mocno tłusta, lecz w nieco kremowy sposób zalepiała usta. Sprawiała wrażenie wręcz zapychającej.
Od pierwszej sekundy poczułam silną słodycz, która za chwilę stała się słodziutkim spienionym mlekiem. Zabrzmiało wyraziste, pełne mleko w postaci mlecznej pianki z latte, a po chwili mlecznej pianki z cappuccino.
Oczami wyobraźni zobaczyłam też korę (laskę?) wanilii.
Robiło się coraz bardziej kawowo, aż poczułam się, jakbym właśnie jakąś "czekoladę cappuccino" jadła. Cały czas była to jednak kawa łagodna, niegorzka.
Dołączył do niej nugatowy, palono-prażony motyw, w którym ogromną rolę odegrała wanilia. Poprzez prażoność chwilami przeciskała się karmelowo-kajmakowa nuta, jakby trochę oblepiając orzechy laskowe, które z kolei prażonością nieco rozbijały słodycz.
Sama wanilia zaś... z rzadka przywoływała też jakieś skojarzenia z... korą (wanilii?) lub czymś takim... "twardo-sucho-słodkim" - lodowym waflem duńskim (nie jem lodów w waflach, więc trudno jest mi mówić o realnym smaku tego)? Prażenie też na to wpływało.
Końcówka robiła się mocniej prażono-palona i bezkreśnie waniliowa, nieco mniej nugatowa. Palona kawa jako mleczna kawa i wanilia cudownie się tu łączyły.
W posmaku jednak pozostało poczucie ordynarniejszej słodyczy i bardziej świeżo orzechowe tony, takich może nawet nie do końca dojrzałych, a kwaskowatych orzechów (?).
Całość wyszła aż nadto słodko jak na mój gust, choć na szczęście śmiało można tu mówić o pożądanym zasłodzeniu, bowiem było to błogo waniliowe i z innymi ciekawymi wątkami. Tak czy inaczej, wolałabym więcej nieco mniej słodyczy, ale jak na Manufakturę wyszło zaskakująco mocno mlecznie - hektolitry mleka z latte / cappuccino. I tutaj też nowość: bardzo mocno palony smak (o kawowym zabarwieniu) złączony z wanilią wyszedł genialnie - pewnie właśnie dzięki mleku. W ciemnych taka silna paloność i waniliowość często mi się gryzą, tu zagrały świetnie.
Czekolada w niczym nie przypominała House Blend 70 % (mniejsza o nuty, tamta nawet wydawała mi się o wiele mniej palona).
Niewymagająca, a bardzo smaczna.
ocena: 8/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 12,90 zł (za 50g)
kaloryczność: 553,2 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, ziarno kakao, tłuszcz kakao, pełne mleko w proszku, ziarna wanilii
Uwielbiam połączenie wanilii i kawy, więc w postaci czekolady te smaki na pewno chwycą mnie za serce! Przekonałam się do wanilii i kawy dzięki... Waniliowej kawie rozpuszczalnej z biedry xD polecam, bo serio jest pyszna :D
OdpowiedzUsuńO w życiu! Wybacz, ale prędzej bym sobie żyły podcięła, niż wypiła jakąkolwiek smakową kawę rozpuszczalną. :P Jedyne rozpuszczalne, jakie pijam to Jacobsy i Bellarom Creme (bo Mama i tak je kupuje - uwielbia, a z rana to wygodna opcja).
UsuńHaha, rozumiem :D ale jak coś to tylko kawa z aromatem, żadne podejrzane mieszanki z cukrem na pierwszym miejscu w składzie ^^ a zwykle jaka kawe pijesz? Masz ekspres? :) ja nie mam więc ratuje się rozpuszczałką :D
UsuńAromat nie aromat - moja kawa musi być czysta.
UsuńZwykle właśnie rozpuszczalne (ale tylko wymienione) albo normalnie zaparzane ziarna, które wcześniej sobie zmielę (rzadko, bo leniwa jestem). Rano, do termosu na uczelnię, zaparzane czarne w kawiarniach. Moja ulubiona metoda parzenia to aeropress, bo cudowne nuty owocowe podbija.
Nie mam, bo nie widzę sensu kupowania czegoś takiego.
No i proszę, to jest czekolada dla mnie. Wyobrażam sobie, jak wygina się w mojej dłoni, by w końcu trafić do buzi i zalepić ją podczas wolnego rozpuszczania. Na dodatek "bezkresna wanilia", jak to pięknie brzmi... Mniam!
OdpowiedzUsuńNo toś mi odleciała. Musiałabyś najpierw potrzymać ją w ustach, potem dopiero w dłoni. Najpierw trzaskała nawet, twardawa była. Twoja bajka zaczyna się dopiero w ustach (czym aż mnie zaskoczyła, bo inna mleczna Manufaktury była jak ciemny twardziel).
Usuń