poniedziałek, 21 stycznia 2019

Zotter Lingoberries + Peanuts + Salt ciemna 70 % z fistaszkowym nugatem z kawałkami orzeszków, chili i solą oraz kremem z borówki czerwonej (brusznicy) i białej czekolady

Jestem pewna siebie... Do czasu. Do czasu, gdy znajdę się w głupiej sytuacji i nieśmiałość aż mnie paraliżuje. Kontrastowy ze mnie człek, tak jak i trochę kontrastowa wydała mi się dzisiaj przedstawiana tabliczka. Sól i chili, dużo słodyczy w ciemnej otoczce? Brzmiało, jak coś pasujące go do mojego nastroju, gdy mało brakowało, a przez pomyłkę i nieogarnięcie władowałabym się na uroczystość dla wybitnych profesorów i osób z zaproszeniami... Zaproszenia nie mając. Potrzebowałam czymś się w domu poratować przed sczeźnięciem ze wstydu. I wciągnąć się w coś... I znaleźć zajęcie "na potem" (wyszukanie, co to ta brusznica: jak się okazuje, owoc - rzeczywiście podobny do żurawiny - bardzo zdrowa "królowa jesieni").


Zotter Lingoberries + Peanuts + Salt to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z nugatem z orzeszków ziemnych z kawałkami fistaszkowego brittle (orzeszkami w cukrze), chili i solą oraz kremem z kandyzowanej borówki czerwonej (brusznicy) i białej czekolady.

Już w trakcie rozchylania papierka poczułam obłędnie fistaszkowo-czekoladowy zapach, kojarzący się z wyidealizowaną wersją Snickersa. Spód tabliczki pachniał fistaszkami odmienianymi przez wszystkie przypadki, w tym masłem orzechowym.
Wierzch był również bardzo fistaszkowy, ale też soczyście czerwonoowocowy - coś jak sok z żurawiny? Wszystko wkomponowane w łagodną, paloną ciemną czekoladę.
Po przełamaniu oczywiście nasiliła się woń środka: soczystość owoców, słodycz i fistaszki rozbrzmiały, teraz już razem.

Przy łamaniu tabliczka wydała mi się dość twarda i zwarta, suchawa.
Kremowa, nie za tłusta gruba warstwa czekolady skrywała dwa mniej więcej równe nadzienia. Owocowe, bardziej plastyczne, zawierało drobinki owoców, a tłuste, ale bardziej suchawo-kruche orzechowe - kawałki orzeszków w cukrze.

W ustach czekolada rozpływała się powoli i kremowo.
Miękkie nadzienie owocowe wyciskało się bokami. Niosło soczystość, ale nie brakowało mu także tłustości mleka. Było śliskawe i kremowe, z mnóstwem o wiele za drobnych farfocli / skórek / miniłodyżek, które chwilami wydawały się nie mieć smaku.
Nugat rozpływał się wolniej. W pierwszej chwili (zwłaszcza wydzielony), wydawał mi się suchawy, ale jego kremowa tłustość szybko to zmieniała. Do połowy rozpuszczania się był to po prostu gęsty, zbity tłusty krem, ale potem przybierał formę gęstego, zalepiającego masła orzechowego. Drobinki w nim zatopione okazały się małe, ale wyczuwalne. Wyszły świeżo-miękkawo (gdy trafił się kawałek bez otoczki, lub gdy nie spieszyłam się z rozgryzaniem), ale niestety w większości pokrywała je warstwa chrupiąco-trzeszczącego cukru (rozgryzane szybko - były niczym uderzenie cukru, a gdy pozwoliłam im się rozpuszczać, ogólnie dosładzały).
Całość łatwo porozwarstwiać, więc kawałek i tak spróbowałam, ale dobrze wszystko się zgrywało, więc wolałam przegryzać się przez całość (acz gryzłam "różnie").

W smaku po ustach najpierw rozchodziła się łagodnie gorzkawa w kawowym kontekście czekolada o dość mocnym stopniu palenia. Wydała mi się lekko dymno-orzechowa, poważna, acz z karmelową słodyczą.

Czekoladę od pierwszych chwil podkreślała fistaszkowa nutka, ale nie była odosobniona.
Karmelowość podkreślała silna, pudrowa słodycz wnętrza - zupełnie kontrastowo do czekolady, jednak znalazło się i coś dla kakao - nutka fistaszków, łącząca się z nim, przez co znów lekko skojarzyło mi się to ze Snickersem-idealnym.

Do głosu szybciej i wyraźniej dochodziło nadzienie owocowe, przebijając wszystko silnym kwaskiem kojarzącym się z żurawiną i trochę czerwoną porzeczką (?). Soczystej kwaśności czerwonych owoców towarzyszyła silna słodycz, nadająca trochę pudrowocukierkowego wyrazu. Naturalnie owocowy smak nakręcał się przy skórkach, a chwilami jakby tonął. Gdy spróbowałam tę warstwę osobno, poczułam jakby cukier puder, ale w całości wydawała mi się bardziej białoczekoladowa, śmietankowa.

To jakby za sprawą słodyczy i śmietanki nadzienia się łączyły. Maślana nutka i słodycz otuliły delikatny już potem kwasek i otworzyły drogę fistaszkom. Te najpierw były delikatne i naturalne, potem coraz bardziej charakternie arachidowe, podprażone z migającym w tle masłem orzechowym. Raz po raz swoją obecność zaznaczył smak chili o delikatnej pikanterii. Nugatowa słodycz przez chwilę łączyła się z pudrowością i nakręcała się przy kawałkach orzeszków.  W pewnym momencie jednak orzeszki ziemne pokazywały pazurki, w gardle zapiekło chili. W ustach rozeszła się ostrość (chwilami wydawała się wręcz pieprzna), a na języku poczułam odrobinkę soli, podkreślającą skojarzenie z masłem orzechowym. Sól jedynie podkreślała fistaszki, nie było jej dużo. "Smakowa tłustość" przemknęła i... znów zrobiło się pudrowo, gdyż trafiać zaczęłam na orzeszki w cukrze. Cukier wyskakiwał ponad wszystko, by zaraz się schować.

Jako że nadzienia rozpuszczały się mniej więcej równocześnie, z małymi różnicami, w pewnym momencie przyszło skojarzenie z dżemo-galaretką żurawinową z masłem orzechowym (choć "mało masłoorzechowym").

Bliżej końca maślana nugatowość i cukier łączyły się z orzeszkami arachidowymi i chili w dziwnie spójny sposób. Słodycz rosła, podkręcając śmietankowo-białoczekoladowy klimat, trochę odganiając wciąż wyczuwalną czekoladę.

W posmaku pozostała moc fistaszków i kojarząca się z żurawiną soczystość; poczucie silnej słodyczy i kwaskowatego owocu "przemodelowanego na słodką nutę". Czułam wspomnienie pikanterii i zatłuszczenie ust.

Całość wyszła bardzo ciekawie, smacznie i z ogromnym potencjałem, ale wydała mi się strasznie niedopracowana albo przekombinowana. Nie rozumiem, po co w niej tyle cukru - po co brittle? O wiele lepiej wyszłyby po prostu kawałki orzeszków. Po co kandyzowana borówka? Dlaczego nie suszona? Przez to po prostu czuć cukier, co strasznie mnie denerwowało, sprawiło, że było za słodko. Bez tego chyba byłoby ok. Nadzienia były bowiem słodkie, ale z pysznymi elementami przełamującymi. Kwasek a'la żurawina i wyrazista, acz nie wypalająca, pikanteria chili to strzał w dziesiątkę. Dosłownie odrobinka soli podkreśliła odległe skojarzenia z masłem orzechowym, co przełożyło się na skojarzenia z PB&jelly (może nie jestem fanką tego połączenia na kanapce czy w "kolacjowej misce", ale tak w czekoladzie wyszło pysznie; przy pierwszych kęsach zastanawiałam się, czy nie wolałabym więcej soli - otóż nie - tu sprawdziła się jako podkreślenie). Nugat był wyraziście fistaszkowy, a ciemna czekolada to najlepszy możliwy wybór.
Silna tłustość wyszła bardzo przystępnie z racji tego, że była bardzo orzechowa.
Wszystko było by cudowne, gdyby nie ten nadmiar cukru... Płakać się chce - toż to mogła być czekolada na 10! A tak... Czuję, że nawet te 9 jest trochę naciągnięte (ale niech ma - za pomysł, za ciekawy owoc).


 ocena: 9/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 537 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, orzeszki ziemne, tłuszcz kakaowy, borówka czerwona (brusznica), cukier puder, pełne mleko w proszku, syrop ryżowy, odtłuszczone mleko w proszku, koncentrat z borówki czerwonej, słodka serwatka w proszku, mleko, masło, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, sproszkowana wanilia, chili Bird's eye, cynamon

12 komentarzy:

  1. Zawsze podobały mi sie opakowania Zotterow i wyglad tabliczek, zwlaszcza w przekroju <3 tutaj tez od razu nasunęlo mi się skojarzenie z Peanut Butter & Jelly, ale ja akurat je uwielbiam, więc tym bardziej myślę że ta czekolada by mi przypasowała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to zakładam, że "przypasowała" to byłoby wtedy mało powiedziane. Zamiast ją pasować na rycerza, mogłabyś od razu tytuł lorda pewnie przyznać. :D

      Usuń
  2. Dla mnie było tak na granicy przesłodzenia, ale wydała mi się całkiem porządnie słona (może trafiłam na bardziej doprawioną sztukę) i to, razem z ciemną polewą, równoważyło cukier. Podobało mi się jak owoce ożywiły ziemistość orzechów.
    Haha, Ty użyłaś określenia 'wyidealizowany Snickers', ja mam zapisane 'Reese's dla bogatych' :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, na granicy - chyba rzeczywiście. Musiałam się jednak poczepiać, skoro było czego, a nie tak 10/10 od razu. :P Trzeba te naj-naj jakoś wyróżniać.
      Tak! Ostatnio to w ogóle zatęskniłam za nutami fistaszków i owoców w ciemnych, bo na takie ostatnio wyjątkowo rzadko trafiam.
      Haha, boskie określenie! Mogę kiedyś użyć, jak akurat będzie pasowało?

      Usuń
    2. Nie krępuj się :D
      Ja bardzo skąpię dziesiątek i jestem ostatnią osobą, która przyczepi się do czepiania.

      Usuń
  3. Ostatnio znalazłam sklep z czekoladami Zotter i strasznie mnie kusi aby zrobić zakupy...coraz bardziej mnie przekonujesz do tych czekolad :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie 10/10, wszystko mi w niej pasowało :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W jakich sytuacjach paraliżuje Cię nieśmiałość? ;>

    Chilli i sól o wywalania. Nawet jeśli dla Ciebie sól tylko podkreślała smak orzechów, dla mnie pewnie byłoby jej za dużo. Taką formę Snickersa mogłabym wszamać. Oczywiście wolałabym mleczną czekoladę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy na przykład mam kogoś obcego o coś zapytać - czasami nie mam z tym problemu, a czasami kompletnie bez przyczyny, tak mi się robi. Gdy mam wygłaszać dłuższą mowę przed wieloma słuchaczami, czasami. Gdy ktoś ogląda coś, co zrobiłam i sama nie jestem pewna, czy efekt mi się podoba. Gdy coś mówię, a rozmówca stara się cały czas utrzymać kontakt wzrokowy.

      Niee, ta sól nie była z tych napastliwych. Jednak Tobie rzeczywiście mogła by być trochę za silna.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.