środa, 19 czerwca 2019

Marabou Co-Co mleczna z wiórkami kokosowymi

Kupując Katy Kokosową Mleczną uznałam to za dobre rozwiązanie na żal, że nie kupiłam Milki Champiolade. Niestety, trafiłam na coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Wiórków było za dużo! Tak dużo, że aż czekolada beznadziejnie nieczekoladowo wyszła. Kto by pomyślał? Czekoladę przyszło kończyć Mamie, która widząc, jak szkoda mi tamtej, zaproponowała, by może czegoś podobnego poszukać w internecie, bo i tak miałyśmy zamówić jakieś słodycze "kompromisowe" (coś dla niej, coś dla mnie; jak nie dla jednej, to dla drugiej albo na współę). Kierując się tym, że i Milka, i Marabou należą do Mondelez, pomyślałam, że chyba znalazłam substytut. Tak się złożyło, że miałam ją degustować jakiś tydzień po MIA 65 % Coconut, więc nie wiedziałam, jak to będzie miało wpływ na odbiór.


Marabou Co-Co to mleczna czekolada o zawartości 30 % kakao z wiórkami kokosowymi.

Po otwarciu poczułam intensywną mieszankę kokosa i cukrowej, głęboko mlecznej czekolady o uroczym charakterze. Zupełnie jak jakieś przeznaczone dla dzieci czekoladki z nadzieniem mlecznym... tylko że mleczno-kokosowym!

Tabliczka była tłusta, przy łamaniu niby twarda, ale... sprawiała wrażenie miękko-kruchej. Wiórki niby dobrze wtopione, lecz niektóre się z niej odkruszały (razem z nią).
W ustach rozpływała się z łatwością, gładko i gęsto-kremowo, odpowiednio tłustawo. W miły sposób zachowywała formę, powoli odsłaniając nieprzesadzoną ilość wiórków. Te były różnej wielkości (częściowo przemielone) i dość twardawe za sprawą podprażenia. Bardzo zacnie chrupały, uwalniając soczystość. Nie memłały się ani nie zalegały w ustach.

W smaku od pierwszej chwili po ustach rozeszła się silna słodycz i ogrom mleka. Mleczność popłynęła w maślano-śmietankowym bardzo pełnym i naturalnym kierunku, co wyszło bardzo smakowicie.

Słodycz, od początku zbyt silna, nie próbowała jednak tejże mleczności zagrozić. Wręcz przeciwnie. Wpisała się w taki słodziaśnie-mleczny klimat, jak jakieś zagęszczone (cukrem?), skondensowane mleko. W pewnym momencie na myśl przyszło mi toffi.

Posmak kokosa, początkowo delikatny, wiązał ze sobą mleko i słodycz. Mniej więcej w połowie (kiedy to jeszcze nie zaczęłam rozgryzać wiórków, ale poczułam je na języku) wchodził do gry bardzo wyraźnie. Rozdawał karty. Był to kokos wiórkowy, naturalny, który mleczność przemodelował na śmietankę kokosową, a słodycz uprzyjemnił.
Cukier zadrapał w gardle, ale w ustach to "kokosowa słodycz" działała. Mignęła mi przy niej nawet jakaś sugestia delikatnego kakao.

Gdy bliżej końca zabrałam się za rozgryzanie wiórków obok czekolady (a pojedyncze trochę wcześniej), podkreśliły naturalność mleka, odciągały uwagę od cukru na rzecz, wiadomo, kokosa, ale i czekoladowości. Swoim minimalnym podprażeniem podkreśliły też nutkę toffi (?).
Zostawiona na koniec większa ilość wiórków, tak neutralizowała zasłodzenie, że z ochotą sięgałam po kolejny kawałek. Takie pozostawione wyszły wyjątkowo smacznie naturalnie-wyraziście.

W posmaku pozostał intensywny, naturalny kokos - leciutko podprażony, bo taki "orzechowawy", ale w pewnym stopniu wciąż świeży, przyjemnie podkreślający czekoladowość. Ta wyszła urokliwie przesłodzona, niemal kojarząca się z toffi i czekoladkami dla dzieci (typu Kinder). Niestety nie obeszło się bez poczucia zasłodzenia.

Bardzo, bardzo słodka czekolada z odpowiednią ilością wiórków kokosowych, kojarząca się z kokosowym toffi. Maślana i mocno mleczna, przesiąknięta naturalnym kokosem z wiórkami, które zachowały pełnię smaku była wprawdzie za słodka (a pod koniec posiedzenia z nią cukrowość stała w gardle), ale do tej kompozycji silna słodycz pasowała, nie odstawała. Dzięki kokosowi, Marabou z przesłodzenia wyszła obronną kostką. Nie waliła czystym cukrem (ani żadną sztucznością czy czymś). Strukturze nie mam kompletnie nic do zarzucenia. Kremowa czekolada zgrała się z idealną ilością wiórków o zachwycającej, chrupiąco-świeżej strukturze. Dawno na tak zacne nie trafiłam. Co więcej, całość cudownie utrzymywała formę.
Podobało mi się, że ogólnie wyszła tak naturalnie. Bardzo prosta, w gruncie rzeczy... nudno-smakowita.
Wyszła lepiej niż mleczna Katy - kokosowość Marabou była cudowna, a ona sama nie wydawała się zlepkiem. Marabou może i konkretnie mnie zasłodziła, ale w tym też "coś" było. Po niej i po Katy Białej stwierdzam, że to pewnie duża ilość serwatki tak wpisała słodycz w mleko.
Wszamałam, dzieląc sobie na dwa dni, Mamie dając tylko kostkę - zachwytom nie było końca - dziwiła się, jak smakowita i "słodka, tak inaczej, głęboko" jest sama czekolada ("a nie była ci za słodka?" - pytała z nadzieją, ale mimo twierdzącej odpowiedzi, nie odstąpiłam większej ilości).


ocena: 8/10
kupiłam: zamawiane
cena: 14,90 zł (za 185 g)
kaloryczność: 502 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, kokos 10%, miazga kakaowa, serwatka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, masło, produkt z serwatki, lecytyna sojowa, aromat

6 komentarzy:

  1. Akurat wczoraj jadlam bounty i dziś znów mam ochotę na kokos... No, taką czekolade też bym zjadla <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że zachwyciłaby Cię! Jak kiedyś gdzieś w rozsądnej cenie dorwiesz, nie zastanawiaj się.

      Usuń
  2. Mięsista mleczna czekolada Marabou, kokosowe toffi i wspomnienie limitowanej Milki = miłość. Opędzlowałabym całą. Ojj, nie miałabym dla niej litości podczas degustacji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego pewna. Dałabyś radę taką na raz? Ja wiem, że nawet gdyby bardziej moja była, to tyle takiej z wiórkami (acz bardzo zacnymi) to nie (nadziewane i czyste w większej ilości o wiele mi lepiej idą).

      Usuń
    2. Fizycznie bez problemu, zjadłabym i trzy takie czekolady. Psychicznie - w życiu. Kiedyś owszem, ale od dawna nie.

      Usuń
    3. Ja właśnie takiej fizycznie nie, bo męczy mnie ciumkanie dodatków przy takiej ilości. Masz jakiś psychiczny limit? Ja jem jakieś 100 gramów, ale wiadomo, zdarzy się coś tam i taki limit, którego za nic nie chciałabym przekroczyć to chyba 150.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.