Zachwycają mnie limitowane J.D. Grossy i irytują zarazem. Zawsze jak już znikną, rozpaczam. Boję się naruszać zapasy (które zawsze robię!), bo czuję lęk, gdy ilość posiadanych mi się zmniejsza. Nie wiem, dlaczego Lidl robi to wielbicielom tej marki. Ja bym powprowadzała je do stałej oferty i tyle. Zawsze jednak tak sobie myślałam, że mogłyby zawierać więcej kakao. Kiedy pojawiła się dzisiaj opisywana, średnio mnie ciekawiła, bo J.D. Gross Ekwador ciemna 70 % z kandyzowaną skórką pomarańczową niespecjalnie do mnie przemówiła. Nawet nie wiedziałam, czy to taka limitka (bez sensu, skoro mają bardzo podobny smak w stałej ofercie), czy zmiana tej "stałej". W pewnym momencie nawet sobie pomyślałam, że skoro mniej kakao, a do pomarańczy jeszcze dorzucili migdały, to w ogóle jakiś najeżony, mniej czekoladowy twór im wyszedł. Nie miałam zamiaru jej kupić, ale gdy z chili lub z solą tak mnie zachwyciły, uznałam, że nie ma szans - muszę mieć i tę (ale zapasu nie robiłam). Doszło do tego, że zaczęłam się zastanawiać, czy w tym przypadku niższa zawartość nie okaże się słusznym rozwiązaniem. Mniejszy kontrast z kandyzowaną skórką itd. ...
J.D. Gross Ekwador 56 % z migdałami i skórką pomarańczową to ciemna ciemna czekolada o zawartości 56 % kakao arriba z Ekwadoru z kawałkami migdałów (6%) i kawałkami skórki pomarańczowej (2%).
Gdy tylko rozchyliłam pozłacany papierek, poczułam uderzenie soku pomarańczowego, podsłodzono-goryczkowatej pomarańczy i zaskakująco wyraźną nutę migdałów wtopionych w znacząco słodką czekoladę o wyrazistym, palono-kawowym, szlachetnym wydźwięku.
Tabliczka była twarda, łamała się z trzaskiem, przy czym sprawiała wrażenie suchej deski. Wewnątrz znajdowały się zaskakująco drobne kawałki dodatków.
W ustach rozpływała się powoli, trochę opornie, ale kremowo i nie za tłusto. Miękła, przy czym wydawała się wodniście-soczysta, a że niezbyt chętnie wypuszczała na wolność dodatki, przypominała trochę ulepkowatą grudkę.
Dodatki okazały się chrupiąco-soczyste. Jedne i drugie! Przy czym, wiadomo, migdały bardziej chrupiące, a skórki chrupiąco-trzeszczące, ale jednak. Świeża soczystość w przypadku migdałów była oczywiście minimalna, a w skórki - taka suszono-skórkowa.
W smaku czekolada przywitała mnie silną słodyczą i subtelną gorzkością o palonym wydźwięku. Pierwsza z wymienionych szybko przedstawiła się jako pudrowa, trochę podkandyzowana / podcukrzono-owocowa. Gorzkawość z kolei wahała się, sugerując delikatną kawa ze śmietanką, może coś drzewnego.
Po chwili gorzkawość wycofała się w maślaną mgłę, co wykorzystała słodycz. Zaskarbiła sobie pewną zwiewność, przeszła bardziej w wanilię. Jej cukrowy motyw utonął w słodko-gorzkawych pomarańczach, soku z nich. Wyszły delikatnie.
Przez maślany smak przedarła się wyraźna nuta migdałów. Smakowały dość świeżo, ale wpasowały się za sprawą leciutkiego prażenia w palony klimat. Gdy dodatki zaczęły mniej więcej w połowie się wyłaniać, migdały wyszły na pierwszy plan. Skórka pomarańczy dodała jeszcze suszoną nutę. Otrzymałam wizję picia migdałowo-pomarańczowej kawy ze śmietanką przy palenisku, gdzie podłożono mnóstwo drewna, oraz obierania pomarańczy.
Migdały i skórka pomarańczy przywołały gorzkawość kakao i jego wytrawność. Prosta słodycz wciąż trwała, ale nie narzucała się tej w gruncie rzeczy łagodnej kompozycji.
Skórki pomarańczy okazały się goryczkowate i bardzo naturalnie wyraziste. Nie wydały mi się kandyzowane, raczej świeżo-podsuszone, choć pewną słodycz wnosiły. Smakowały skórką pomarańczy, ale i całym, słodkim owocem. Było w nich coś kojarzącego się z sokiem pomarańczowym. Nienachalny dodatek.
Migdały były bardziej wyraziste - i to do tego stopnia, że gdy je rozgryzałam, dominowały zupełnie.
Pod koniec słodka w pudrowy sposób czekolada, kojarząca się z delikatną kawą, dołączyła do wyrazistych migdałów oraz słodko-gorzkawej, soczystej i nieco podrasowanej skórki, co sprawiło, że końcówka wyszła słodko, ale tak szlachetniej, wytrawniej.
W posmaku dominowała pomarańcza i migdały, poczucie "podcukrzenia", a więc i odczuwalna silna słodycz, wrzucona oczywiście w delikatną czekoladę.
Całość wydała mi się bardzo, bardzo przystępna, naturalna i delikatna, przez co aż nudnawa. Przy takim rozmieszczeniu drobnych dodatków na gęsto i przy tej zawartości kakao jakoś uciekła wyrazistość ciemnej czekolady. Wyszła zwyczajnie, raczej słodko, ale z racji wielu elementów przełamujących - nie za słodko. Migdały świetne - szkoda tylko, że takie posiekane. Skórka również mi się spodobała, że taka suszona, a nie ewidentnie kandyzowana (znaczy... na pewno coś z nią trochę robili, ale to się tak na kubki smakowe nie rzucało). Mimo to, miałam niestety wrażenie takiego "podcukrzenia", "podrasowania". Coś mi w tle pobrzmiewało i przeszkadzało.
Wprawdzie sama czekolada lepsza była w J.D. Gross Ekwador ciemna 70 % z kandyzowaną skórką pomarańczową, jednak całościowo dzisiaj przedstawiana wyszła smaczniej, bardziej spójnie dzięki wykorzystaniu potencjału dodatków. Niestety, niepotrzebnie tak je podrobnili (pogarszając strukturę), a w kwestii ilości pomarańczy - poskąpili (ale z kolei większa ilość mogłaby zabić czekoladę). Moja rada? Dać czekoladę 70 % albo chociaż 60 %, więcej skórki, większe kawałki dodatków i byłoby naprawdę cudownie. Wyszła nieco gorzej od biedronkowego Cacheta, więc ocena taka. 8 może i bym dała, gdybym nie jadła tamtej.
Co jest dość zabawne, wystawiłam jej to samo co Lindt Excellence Orange i... to super, że tak wyszło. Są bowiem tak kompletnie inne, że nie da się ich porównać, w mojej głowie są w ogóle z innej bajki z racji tego, że Lindt to cząstki pomarańczowe ("ogólnie pomarańczowe") i nijakie migdały, a tu jednak przede wszystkim migdały i skórka pomarańczy. Lindt to intensywność, Gross łagodność (swoją drogą, smak tego Grossa o wiele bardziej pasowałby mi do konsystencji Lindta i odwrotnie). Niby takie podobne, a jednak ani trochę.
ocena: 7,5/10
kupiłam: Lidl
cena: 4,99 zł (za 125g)
kaloryczność: 561 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, 6% migdały, 1% skórka pomarańczowa, lecytyna słonecnzikowa, syrop glukozowo-fruktozowy, naturalny aromat, ekstrakt z laski wanilii, kwas cytrynowy
Mając do wyboru te czekolade i Lidta którego wspominasz chyba wybralabym dzisiejszą, bo wolę lagodniejsze smaki :)
OdpowiedzUsuńJa... Zależy od dnia. :P
UsuńWedług mnie obie pomarańczówki Grossa są niepotrzebne, acz ta zdecydowanie lepsza od 70%. Nie lubię tabliczek z minidodatkami, więc nie wiem, jak zajebista musiałaby być sama czekolada, żebym chciała do którejś z nich wrócić.
OdpowiedzUsuńMinidodatki, czyli producenckie motto wdrożone w życie. "Siekajmy wszystko tak, by aż smak wysiekać w pień!".
UsuńPolać im...
Usuń...arszeniku!