środa, 29 stycznia 2020

Michel Cluizel Plantation Riachuelo 70 % Bresil ciemna z Brazylii

Może wyjdę na ignorantkę, ale czekolady Cluizela trochę mi tak jakby... zwisają. Nie tęsknię za nimi, nie rozpamiętuję, mimo że przyznaję, iż są dobre. Uważam jednak, że mają za mało kakao i jest wiele ciekawszych marek. Nie zmienia to faktu, że gdy słyszę "Cluizel", myślę: "Mokaya" - o tak, ta tabliczka była pyszna. W moim sercu wywalczyła sobie miejsce, więc mój stosunek do marki to: "łeee... ale!". Mokaya reprezentuje jednak dość rzadki kraj - Meksyk, a względna nowość Cluizela zainteresowała mnie, bo właśnie była z innego nieczęsto spotykanego: Brazylii. I tym razem producent nie poskąpił kakao! Tajemnicze regiony mnie kręcą, więc musiałam ją mieć, tym bardziej, że to właśnie z Brazylii była (jedna z moich ulubionych) Akesson's 75 % Forastero Brazil Fazenda Sempre Firme. Trochę się jednak obawiałam, że dzisiaj prezentowana i tak pozostanie w cieniu dwóch podlinkowanych. Jakoś jej nie ufałam, przeczuwałam przesłodzenie i drażniło mnie pomarańczowe opakowanie (ale już połączenie pomarańczu i niebieskiego, czyli wersji mlecznej wydaje mi się całkiem pasujące).

Michel Cluizel Plantation Riachuelo 70 % Bresil to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Brazylii z plantacji Riachuelo ze stanu Bahia.

Rozerwawszy sreberko poczułam wyrazisty, prażono-pieczony zapach, którego najpierw nie umiałam nazwać (ale wiedziałam, że go znam). Pomyślałam o drzewach i migdałach, jednak po chwili ewidentnie przeważył... dobrze wypieczony wafelek z mulistym, pylistym kremem kakaowym (wersja wyidealizowana). Wydźwięk wydał mi się słodko-goryczkowaty, z czasem może trochę pyłkowo-miodowy czy jak jakieś "słodkie owocowe szuszki".

Bardzo ciemna, głęboko brązowa tabliczka trzaskała jak nie do końca suche gałęzie. Już wyglądała mi na idealnie gładką.
W ustach rzeczywiście rozpływała się idealnie gładko i kremowo; lekko miękła, lekko zalepiała. Wręcz stawała się kremem o znaczącej, śliskiej tłustości kojarzącej się z pełną śmietanką i masłem (gęstym kremem właśnie z nich zrobionym?).

W smaku w pierwszej chwili wydała mi się zaskakująco intensywnie, ale nie siekierowo mocno, gorzka. W kolejnej sekundzie gorzkość ta rozchodziła się na pieczono-prażony drzewny motyw. Pośród drzew rozsypały się migdały z goryczkowatymi skórkami i "słodowe" nibsy. Wydały mi się lekko przyprawione.

W miarę prędko rozeszła się jednak kwaśność, nie bardzo mocna, ale odciągająca uwagę. Przypisałabym ją kwaśnej śmietanie, choć i lekkiej nuty owoców się doszukałam.

Śmietana złagodziła gorzkość, zrobiło się mocno maślano. Przez chwilę wręcz mdło, ale wtedy zaczął rysować się wyraźny obraz nieco przypalonych wafli i ciężko-maślanych kremów kakaowych o cierpkawo-gorzkim, pylistym smaku, trochę wręcz truflowym. Słodycz w tym czasie zdawała się zbierać siły na tyłach. Wyłapałam coś suszonego... owocowego?

Gdy owoce wyczuły słabość tej nuty, natychmiast podłapały cierpkość i przemieniły ją w głębszy, bogatszy kwasek. Mniej więcej w połowie przybrał charakter smakowitego kwasku owoców, serwując cytrusy: najpierw cytryny, potem słodko-kwaśne pomarańcze, a dokładniej sok pomarańczowy. Owoce z czasem robiły się mniej jednoznaczne, a bardziej mieszanką... dziwną i egzotyczną. Pomyślałam o słodko-kwaśnej marakui i jakieś guaranie czy czymś. Kwaskawym i czerwonym.

Po tym maślaność już nie wróciła, choć śmietanka pobrzmiewała. Tu i owdzie wyłapałam ciemne owoce leśne - jeżyny? - w towarzystwie kakaowych nibsów. Po kwaśno-egzotycznej bombie nadeszło lekkie złagodzenie i silniejsza, prosta słodycz. Prażenie z początku wzrosło, ocieplając ją i wydobywając coś drapiącego w gardle... figi? miód? Do głowy przyszły mi migdały karmelizowane w miodzie. Słodycz gwałtownie rosła w drugiej połowie rozpływania się kawałka i tak aż do końca.

Słodycz reprezentująca wręcz zasładzające suszone owoce (figi? suszone egzotyczne bliżej nieokreślone?) z kwaśności wyłowiła sobie cierpkość. Prażono-przyprawione nuty przypomniały o migdałach, waflach i drzewach, ale... tu było też coś jeszcze ciepło-suszonego... Nie tyle ziołowego, co... Jedząc i wąchając niepewnie zapisałam "rumianek" - może jakiś taki... i żywy, i suszony? Suszkowata kwaśność na koniec rosła w towarzystwie słodyczy. Figi i inne... może jednak rodzynki? Jakby lekko... w miodzie? Karmelizowane?

Posmak pozostał na pewno cierpko-goryczkowaty... Mocno migdałowo-drzewny, a więc prażony i kwaskawo-cierpko-soczyst, owocowo-egzotyczny, złożony. Wydźwięk był zaskakująco charakterny, mimo że nad wszystkim wisiało wspomnienie tłustości (udanie jednak przełamanej).

Całość bardzo mi smakowała, bo mimo że słodka, to gorzko-kwaśna strona zwracała uwagę. Wciągnęłam się mimo całej jej tłustości zaskakująco mocno. Pozostałe nuty bowiem były tak... nieznane, intrygujące. Wszelkie migdały czy drzewa u mnie zawsze na plus, ale mieszanina egzotycznych owoców była taka... niby do nazwania, ale że wszystko można podważyć; choć na pewno smakowicie cierpko-kwaśna. Albo to obrazowe (choć lekkie) skojarzenie konkretnie z duetem jeżyna-nibsy - rewelacja! Było tego całkiem sporo, ale owoce nie wydały mi się tu nutą wiodącą (prażoność zgarnęła ten tytuł). To łagodziła słodycz. Chwilami przesadzona, chwilami pasująca. Rumianku zupełnie się nie spodziewałam, a bardzo mi się spodobał. Do śmietanowych akcentów mam mieszane uczucia (mi tu by jakiś kefir pasował), a maślaność... za dużo mi jej, acz dzięki tym kremowo-truflowym podchodom jakoś przeszła. Muszę przyznać, że było blisko do najwyższej oceny (ale jednak tłustość i słodycz...).

Pod względem konsystencji i prażenia skojarzyła mi się z Pralus Bresil Forastero 75 %, która jednak była znacznie wytrawniejsza i kawowa. W wytrawności Pralusa doszukałam się grzybów, Cluizel zasugerował mi maślano-kakaowy krem / truflę - o, to można powiązać, biorąc pod uwagę, że dziś przedstawiana czekolada była słodsza. Akesson's 75 % Forastero Brazil Fazenda Sempre Firme odebrałam jako suszono trawiasto-fusiastą, kwiatową i soczyście, ale nie jednoznacznie owocową. Cluizelowy rumianek i owoce pasują jak nic! Cluizel wydał mi się także słodszy od JP Czekolady Brazylia 65 % o nutach kawy, grzybowo-fasolowych, ale i mnóstwa orzechów, egzotycznych owoców. Te jednak były w przytoczonych zupełnie inne. Co ciekawe, w JP też czułam sok... ale marchwiowy.
Bardzo podobne owoce odnalazłam jednak w Zotterze Labooko Brazil 72 % i również dużo orzechów.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 21,99 zł (za 70 g)
kaloryczność: 570 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, wanilia

6 komentarzy:

  1. Ile smaków w jednej czekoladzie :) w sumie większość nut brzmi smakowicie, ale rumianek? Nie jestem przekonana. Piłam kiedyś herbatkę z rumianku i była dla mnie obrzydliwa, więc nie chciałabym się natknąć na taką nutę w czekoladzie :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierzę, że Tobie to mogłoby trochę przeszkadzać, jeśli tak samo by Ci się skojarzyło.

      Usuń
  2. Z brazylijskim kakao jakoś mi nie po drodze, ale ponieważ Cluizel zdecydował się w końcu na 70%, to chyba dam mu szansę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za Cluizelem, ale tę tabliczkę szczerze polecam.

      Usuń
  3. "Wafelek z mulistym, pylistym kremem kakaowym" - dla mnie to Dare to Enjoy, mmm. Chociaż nie pamiętam, czy jest pylisty, ale esencją mulistej bajki jest na pewno. Kwaśność w ciemnych czekoladach bywa fajna, niemniej musi mi się dobrze skojarzyć, np. z owocami. Tu na tyle spodobały mi się wafle, że wolałabym odsiać owocowe akcenty i pozostawić bezgraniczną waflowość. Malaność i śmietan(k)owość na plus. Drzewo ciekawe, więc niech będzie jako tło.

    PS NIENAWIDZĘ rumianku. Ma parszywy smak. Z ziół najbardziej lubię koper włoski i miętę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie. Nie Dare to Enjoy, bo w tej czekoladzie istotny był sam wafelek, a w Dare to głównie krem skupia uwagę, wafelek aż na dalszy plan ucieka.
      Ej! Pisałam Ci ostatnio, że to nie jest tak, że czuję i kakaowego wafelka i owoce, jakbym do gęby na raz jedno i drugie wsadziła. Czuję owoce, ich nuty słabną... wkracza kakaoowośc, owoce znikają, pojawia się wafelkowość i jest kakaowy wafelek.
      Specjalnie robię kolejne akapity, oddzielam spacją, by było widać, gdzie jest zmiana.

      PS No nie... Ja smak rumianku w sumie lubię. Zapach jest gorszy, bo trochę jak... siki? Koper włoski i mięta fajne są.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.