środa, 28 lipca 2021

McEnnedy Syrop klonowy

Szczerze mówiąc, po dosłownie zmęczeniu prawie całej butelki syropu klonowego, próbując go na różne sposoby wiedziałam, że na parę lat już spokój - na pewno mnie na niego nie najdzie, mimo że teoretycznie lubię (a nie mam jak i do czego jeść; dodatkowa słodycz nie jest mi potrzebna). Mama jednak, jak już odkryła syrop klonowy, przepadła. Zakochała się w nim. Jako że takie różności (też np. masła orzechowe) staramy się kupować jak najtaniej, kolejnym kupionym był dzisiaj przedstawiany. Ja po prostu, jak już dwa wrzuciłam na bloga, nie mogłam mu się oprzeć, bo... kusił znacznie ciemniejszym kolorem. Wyglądał na taki zdecydowanie bardziej "mój".

McEnnedy Syrop klonowy to kanadyjski syrop klonowy ciemny typu A; dostępny wyłącznie w Lidlu.

Po odkręceniu buteleczki poczułam intensywnie słodki, aż nieco drapiący i mocno palony, pozytywnie drewniany zapach. Wydał mi się karmelowo-przypalony, jakby tak... karmelizować ciemny miód aż do goryczki. Bezkresne zasłodzenie skojarzyło mi się drewniano-alkoholowo. Na pewno charakteru tu nie brak!

Syrop zaskoczył mnie gęstą jak na syrop konsystencją. Był oczywiście lejący i lepkawy, a także rzadszy od miodu, ale nie aż tak jak biedronkowy GoBio czy Vermont. Nie miał efektu wodnistości i nie wsiąkał we wszystko tak błyskawicznie.

W smaku od początku uderzył słodyczą, ale taką wyraźnie uszlachetnioną intensywnie paloną nutą. Przywodziła na myśl drewno albo... żywe drzewa, z pewną niemal korzenno-pikantną, jakby alkoholową bez procentów nutą. To odrobinka roślinności, także kojarzącej się z ciemnym miodem, ale... karmelizowanym aż do goryczki. Ta była zaskakująco wyraźnie wyczuwalna (nawet nieco bardziej niż w miodzie gryczanym).

Wszystko to było zamknięte w bezkresnej słodyczy, która jednak umożliwiała im trwanie do końca, nawet gdy ona drapała już w gardle. Jej głębia też zdawała się nie mieć końca, więc to zasłodzenie jak najbardziej pożądane, szlachetne.

Syrop pozostawił posmak bardzo słodki, ale nie mulący... kojarzył mi się z goryczkowatym, karmelizowanym miodem gryczanym, nieco przypalonym. Nie wiem dlaczego, wyobraziłam też sobie... karmelizowane orzecho-drewienko.*

Z racji jego wyrazistości uznałam, że ten to sprawdzi się ze wszystkim i postanowiłam poeksperymentować i popełnić coś w stylu pancaków (jakiś, kurczę, racuchowatych), mimo że nie lubię smażonych rzeczy, a z naleśnikami obecnie też mi nie po drodze. Ale! Chciałam klasycznego połączenia spróbować. Nie wsiąkł w nie tak szybko, jakoś został w ich i tak wilgotnym wnętrzu i narzucił im swój smak (kompletnie zabijając naleśnikowość). Moje były miejscami mocno poprzypiekane (z patelni naleśnikowej bez tłuszczu) i podkreślił w nich taką swoistą spaleniznę (ja nie mam nic przeciwko, ale komuś może przeszkadzać).
Nie jestem przekonana do syropu klonowego z naleśnikami, ale to raczej kwestia tego, że naleśniki ze słodkim syropem to nie moja bajka (do grubych dżem, cienkie z serem jak już miałabym jeść). Dzięki temu skorzystała jednak Mama. Ona była zachwycona, bo ponoć przypomniało jej się dzieciństwo, bo "to było jak racuchy, tylko że... jakby z miodem gryczanym". Jej także ten syrop klonowy smakował najbardziej z próbowanych.

Znacznie tańszy, palono-goryczkowaty od konkurencyjnych, zdobył moje uznanie. Zaskoczył mnie. Mimo że to twór nie do końca mój, to najlepszy próbowany przeze mnie syrop klonowy. Na tle innych wypada jak miód gryczany w porównaniu do jasnych, czysto-mdło słodkich miodów.


ocena: 10/10
kupiłam: Lidl (Mama kupiła)
cena: 14,99 zł (za 250 ml)
kaloryczność: 349 kcal / 100 ml
czy kupię znów: Mama tak (ja mogłabym się podłączać)

Skład: syrop klonowy

*To raczej wyobrażenia, bo nigdy nie karmelizowałam miodu, a z tym drewienkiem... to może wspomnienie Zotter Firewood Brandy?

10 komentarzy:

  1. Znów te placuchy-racuchy. Muszę się oswoić :P Syrop kompletnie mnie nie interesuje, za to chętnie przytulę przepis na placuchy na FB. Też smażę bez tłuszczu, o ile smażę (ostatni raz miał miejsce kilka lat temu; ach, wyłączając chleb w jajku sprzed paru miesięcy, bo zupełnie o nim zapomniałam). Kupiłabym olej, niestety zepsułby się, zanim zdążyłabym go wykorzystać. Idealne butelki dla mnie miałyby z 50 czy 100 ml.

    Orzecho-drewienko, aww <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie musisz się oswajać. Mam ich dość na kilka kolejnych lat. Bardzo to jednak nie moje.

      Usuń
  2. Cudne Wam te racuszki wyszły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie są racuchy. Nigdy racuchów nie robiłam, nie lubię ich.
      Ja, jak już robię, to naleśniki. I to ja robię, nie Mama (razem w kuchni robimy tylko zapiekanki). Miło mi, że się podobają.

      PS A te moje "jakiś, kurczę, racuchowatych" w nawiasie było wręcz opryskliwe zarówno do tego, co mi wyszło (te ze zdjęcia to próba przerobienia moich naleśników na bardziej amerykańskie - próba nieudana w sumie), jak i samych racuchów. :P

      Usuń
    2. Wiesz, ja po prostu zamiennie stosuję te nazwy plackopodobne - racuchy, pankejki, naleśniki - ja to po prostu uwielbiam, i przyrządzam sobie z różnych przepisów. A te Twoje tak APETYCZNIE wyglądają...
      Ale nie jem placuchów z syropem klonowym. Spróbowałam, lecz nie byłam zadowolona. Ogólnie nie mam do czego śtosowac tego syropu, więc nie kupuję. Ostatni zużyłam bodajże do słodzenia herbaty (plus sok z cytryn, i pita na zimno).

      Usuń
    3. Ja nie stosuję zamiennie, bo u mnie jest ogromna różnica. Naleśniki to w moim rozumieniu cienkie z serem, "placek żółty" to taki jakby naleśnik etc., pancakes to coś amerykańskiego, czego nie lubię bardzo (wcześniej wymienione są mi obojętne) etc.

      Apetycznie? Może i wyglądają, ale były niesmaczne. Po prostu takich rzeczy nie lubię; amerykańskie powinnam była posłodzić, ale bym słodzonych nie dała rady zjeść.
      Ja prawie w ogóle placków nie jem; nie lubię. Tu eksperymentowałam, bo "wszyscy tak jedzą". Ogólnie również nie mam do czego syropu używać, ale chciałam popróbować, cóż to.
      Herbaty za nic bym niczym nie posłodziła.

      Usuń
    4. Też spróbuję nie słodzić. Na pewno spodoba mi się to. Dzięki Tobie już : nie solę pomidorów,co wcześniej było nie do pomyślenia dla mnie - i rozkoszuję się ich smakiem, doceniam smak dobrych czekolad o wysokiej zawartości masy kakaowej i uczę się je smakować i rozkoszować się nimi. Nie słodzę twarogu. Jem jogurty naturalne zamiast owocowych i uznaję je za wyborne. Przepadam za daktylami. I to wszystko dzięki czytaniu Chwil Zaslodzenia :)

      Usuń
    5. Herbaty nie słodź, naprawdę warto wczuć się w jej smak, stąd polecam wszelkie sypane liściaste (ja kocham czerwone szczególnie), bo w nich nie czuję jakby "posmaku torebki", co może się zdarzyć w przypadku tych błyskawicznych.
      ...Ale mnie to teraz posłodziłaś! Bardzo, bardzo miło mi to czytać. Naprawdę cieszę się, że tak pozytywnie na Ciebie wpłynęłam.

      Usuń
  3. Ja taksa nie kupuje syropów klonowych bo nie mam do czego ich jeść... pancakeow nie jem... w ogóle naleśników czy innych przetworzonych potraw... a takich w cale... mam uraz od małego i wszystko co ma jaja przesuszone w toku smażenia czy pieczenia wywołuje u mnie mdłości ..
    Ja natomiast 2 lata temu przepadłam próbując miód klonowy :) boziu cudo... a miody używam. Kocham. Czy do twarogu, czy jocurtu niekiedy. Przeważnie solo w chorobie, zgadze, refluksie, ciężkości... wiadomo nie do herbaty czy ciast bo szkoda utraty właściwości ;) ale polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też takich rzeczy nie jem. Gotowych naleśników nigdy nie próbowałam nawet, za nic nie chciałabym takich, ale Mama lubi. Jak je odsmaża, strasznie walą cukrem pudrem jak z taniej, kiepskiej cukierni. Nie jem więc, a życie i tak mi zatruwają, haha.

      Nie łączę jogurtu z miodem, bo nie lubię, jak coś zakłóca kwasek jogurtu. Twarożek już mogłabym i z dobrym miodem zjeść.
      Jak smakuje właściwie miód klonowy? Jest goryczkowaty? Jakby palony? Lubię takie nuty w miodzie (np. gryczanym) czy ciemnym syropie (jak tu zrecenzowany), więc ich poszukuję.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.