Czasem jeszcze zdarza się, że nie umiem orzec, czy dana czekolada mi posmakuje. W dniu kupowania tego duetu (druga na blogu jednak się nie pojawi, bo oddałam ojcu, gdy zobaczyłam, że nibsów dodali jeszcze więcej niż do tej kawy), pojawiającego się epizodycznie (wtedy zobaczyłam go po raz pierwszy), nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym ich nie kupić. Potem jednak do mnie dotarło, że dodatki nie dla mnie, a zawartość kakao taka, którą toleruję z fajnymi dodatkami. A tak? Ani jedno, ani drugie? Pocieszałam się przynajmniej, że Gross jest Grossem - to bez zmian i to wciąż plus sam w sobie.
J.D. Gross 56 % Cacao Ziarna Kawy to ciemna czekolada o zawartości 56 % kakao arriba z kawałkami prażonych ziaren kawy.
Gdy rozchyliłam papier, rozszedł się intensywny zapach palonej kawy. Był wiodący i złożony. Należał do palonych ziaren, kawy mielonej, kawy czarnej, kawy zaparzonej.
Oczami wyobraźni zobaczyłam kawę mieloną w starodawnym, drewnianym młynku, bo kawę podkreślała nuta drzew / drewna. Do głowy przyszła mi też palarnia kawy... A słodycz nie pchała się do tego - wydała się przyjemnie niska.
Tabliczka już w dotyku wydała mi się dość tłustawa, a jej kolor dziwnie nieciemny. Pochwaliła się jednak zacną twardością i głośnym trzaskiem. Przekrój zaskoczył mnie... kamyczkowosćią. To nawet nie ziarnistość, a już tak drobinkowość.
W ustach rozpływała się się powoli, raczej tłusto-kremowo przez dosłownie sekundę i... opornie. Nie jednak przez czekoladę, a przez dodatek. Okazała się bowiem dosłownie szyszką z drobinek kawy o ostrych krawędziach, jedynie zlepionych czekoladą. Nie udało mi się choćby wiórka z brzegu czy wierzchu zębami spiłować - kawa była wszędzie. Czekolada chwilami jakby znikała na tłustą wodę. Ziarna okazały się mocno przemielone i twarde, acz jeszcze "do pogryzienia". Twardo chrupały, niektóre wykazywały pozorną delikatność i kruchość. Niby gryzłam je pod koniec rozpływania się kawałka, ale aż trudno uchwycić, gdzie ten koniec. W tym czasie zdążyły już nieźle podrapać język i podniebienie, by na koniec jeszcze zęby pomęczyć włażeniem, gdzie się da.
To okropna struktura. Chyba jeszcze tak najeżonej czekolady nie spotkałam.
W smaku czekolada przywitała się wysoką słodyczą i paloną kawą.
Słodycz rozeszła się w miarę statecznie, nie zacukrzając natychmiast. W mojej głowie jednak prędko pojawił się obraz glazury i piernika skrytego pod nią. Takiego... delikatnego, miękkawego. Poczułam maślaność bazy, wykazującą skąpą gorzkawość, jednak zaraz kawa przejęła ster.
W zasadzie właśnie kawa jako ziarna kawy dominowała, ale był to też smak... kawowy ogółem? Pomyślałam o bez umiaru posłodzonej czarnej kawie i ziarnach kawy. Ziarna z domieszką kawowego czegoś. Pierniki z kawą? Nasączone i utopione w kawie oraz z mnóstwem ziaren kawy w środku.
Słodycz za kawą rosła i wydawała się silna, ale zaskakująco nie za mocno jak na 56 % kakao. Kawa uniemożliwiała jej przebicie się. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa jakąkolwiek czekoladowość zaczęłam postrzegać jako tłusto-ulepkową i nijako-polewową. Pierniki stały się tylko echem, choć słodycz trzymała się nieco karmelowego akcentu. Gdy próbowałam drobinki kawy gryźć "obok czekolady", nie pomogło jej to ani trochę.
Z czasem w ustach miałam gorzki smak palonych ziaren po prostu, a czekoladowość jakoś odleciała.
Gdy czekolada w większości poznikała, zabrałam się za ziarna kawy. Były palone i gorzkie. Zupełnie zerowały smak czekolady.
Po zjedzeniu został posmak właśnie ziaren kawy i troszeczkę słodki. Delikatny motyw maślano-czekoladowy nieśmiało snuł się w tle. Czułam przede wszystkim ziarna kawy i może nutka pierników kawowo-czekoladowych.
Całość odebrałam... tragicznie. To nie czekolada, to jakieś... drobinki kawy jak miażdżone szkło zlepione czekoladą dosłownie jak jakieś sezamki (tu kawa w roli sezamu i czekolada w roli lepiszcza). To było podłe, gdy o strukturę chodzi - wyjątkowo nie dla mnie - takie nic, tylko chrupać. A w smaku? Czekolada poddała się kawie. Ostatnio kawowe słodycze mi nie podchodzą, ale... tu wyszło jeszcze coś. To nie był "słodycz kawowy". Czułam się, jakbym jadła po prostu ziarna kawy z "czymś ulepkowo-cukrowym", co przyjemne nie jest. Kawę to uwielbiam pić...
Przypomniała mi się Millano-Baron Luximo Premium Czekolada 55 % śmietankowa z kawałkami ziaren kawy Arabica, która też była zupełnie nie dla mnie, ale jako czekolada ogółem... logiczniejsza, bardziej wyważona. Nie wiem, czy i teraz byłabym taka łaskawa w ocenie tamtej, ale dzisiejsza... mnie odrzuciła. Gryz i gdy tylko zaczął się rozpuszczać, nie miałam ochoty na więcej, acz trochę się przymusiłam (ale nawet kostce nie dałam rady; i tak przy tym nieźle się krzywiłam), bo mogłam trafić na taki fragment, prawda? Otóż nie: gdy się przyjrzałam, nie było szans, by trafić na mniej kawowej drobnicy. Aż kawałek dałam Mamie, by pokazać, o co mi chodzi (nie rozumiała, co ja aż tak narzekam). Jako osoba nielubiąca ciemnej czekolady i twardych dodatków: "całkiem niezła, dziwna taka. Nie taka gorzka, kawowa i dobra, tylko tak... ciężko się rozpuszcza i jak ta kawa tak zostaje to niefajnie się robi, jak już tylko ona jest. Ale i tak nie było źle, bo pochrupałam, pochrupałam i ok, a bałam się, że będzie twarda, że trzeba będzie pluć. A to, że czekolady ciemnej samej w sobie prawie nie czuć w czymś kawowym, dla mnie to plus". Jest to więc marny komplement dla czekolady ciemnej, ale jak widzę jako "słodycz kawowy" nie dla każdego jest tak straszna. Zakładam, że wiele zależy od tego, jak się czekolady je - czuję, że lubiącym je gryźć może o wiele bardziej posmakować.
Powędrowała do ojca, którego zachwyciła, bo w końcu "mocno kawowa, słodka i fajnie się gryzie" (tak, on czekolady tylko i wyłącznie chrupie).
Jest to więc... dość skrajna propozycja.
ocena: 3/10
kupiłam: Lidl
cena: 4,99 zł (za 125g)
kaloryczność: 550 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, 8% kawałki prażonych ziaren kawy, lecytyna sojowa, ekstrakt z laski wanilii
W ogóle nie zrozumiałaś koncepcji konsystencji czekolady. Ziarna kawy po to ranią wnętrze ust, by nuty smakowe wchłaniały się lepiej! Piernik z kawą to super duet. Fakt jednak, że jeden element nie powinien mordować drugiego.
OdpowiedzUsuńPS Twardymi ziarnami można np. pluć do celu na imprezie. Ale z Ciebie party killer :/
Jeden element drugiego... ewentualnie zjadacza.
UsuńPS Wyobraziłam sobie mafijny lokal z tarczą do rzutek, w którą rzucają nożami albo właśnie ziarnami tej kawy.