Po Maranie Cusco 100 % uznałam, że pójdę tak trochę nietypowo dla mnie tym razem: od najwyższej zawartości do najniższej. I... w sumie nie miałabym nic do dodania, gdyby nie to, że decyzja zapadła dzień przed zjedzeniem, a pisząc wstęp - nie wiem dlaczego - przypomniałam sobie disneyowskiego Kuzco i jego lamią wersję. To ten, tego... lepiej się już czekoladą zajmijmy.
Marana Peru Cusco 80 % to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao Chuncho z Peru z regionu Cusco z okolic miasta Quillabamba.
Już otwierając opakowanie poczułam intensywny zapach limonek i cytryn w wydaniu nieco galaretkowo-goryczkowatym oraz kefiru czy raczej maślanki wpływających w... bezkresną czekoladowość. Jakby tak otulała pierwsze i wciągała drugie. Wydała mi się niecodziennie spotęgowana i podkręcona orzechami, jak również suszonymi liśćmi tabaki i ... drewnianymi pudełkami na cygara (ciekawostka: nazywa się to humidor)? Zaplątała się w tym lekka słodycz, jakby niemająca zupełnie znaczenia w tym wszystkim, a jednak reprezentująca konkretnie wanilię i kwiaty.
O wiele większą wyrazistością cieszyły się limonki i inne owoce egzotyczne: kwaśne, których nie umiałam nazwać. Była tam też cytryna... wydało mi się to aż takie... musujące jak... wino (musujące właśnie)? Piwo? Ono i jego słodowość zawracały myśli ku czekoladowości. Chwilami wydaje mi się, że kryła się w niej truskawka (może i truskawkowe / czerwone galaretki w czekoladzie?)... też jakby łącząca owoce z resztą.
Wrażenie to podtrzymała w ustach. Rozpływała się do pewnego momentu powoli, gęsto i maziście, zachowując zwarto-zbity kształt. Wydała mi się jędrna i mięsista, bardzo konkretna i za tłusta. Trochę jak... budyniowo rozpływający się tłusty deser, coś mulistego... ale z owocowym, minimalnie to rozrzedzającym wsadem-sosem, za sprawą którego pod koniec przyspieszała rozpuszczanie się i znikała.
W smaku od początku czułam nie za wysoką słodycz. Wydała mi się wręcz zwiewna, jak nieuchwytne, jasne winogrona rosnące jeszcze na winorośli. Odnotowałam wanilię oraz duet owoców i kwiatów. Jakby... chodziło o kwiaty wanilii i owoce rosnące wśród kwiatów na krzaczkach?
Oczami wyobraźni zobaczyłam krzaczki truskawek i poziomek, na których drobne czerwone owoce kryją się wśród kwiatów. Myślałam o... kolorze jasnym... beżowo-żółtym? Jakby słodycz miała jego wydźwięk. Kwiaty wanilii i jakieś żółtawe, słodko-kwaśne owoce - chyba brzoskwinie. Mignęły mi nawet dosłodzone wanilią... truskawkowe słodkości - naturalny, domowy zrobiony z nich dżemo-żel / galaretka?
Następnie opływała to łagodząca nuta nabiału. Maślanka? Odnotowałam drobny kwasek... coś kefirowo-śmietankowego... Smakowity kwasek rósł, ale nie mocno. To było jak picie chłodnej maślanki / kefiru w upalny dzień, a potem... Nabiał zmienił się w śmietankowo-waniliowy budyń... na pełnym... czy może jakimś kokosowym mleku / śmietance? By później pojawiła się nieco cięższa maślaność, odchodząca na tył.
Tam, po paru chwilach czekała ją niespodzianka. Wtopiła się w niekończącą się czekoladowość. Pomyślałam o dość tłustym, budyniowym brownie (albo "browniowatym budyniu") z cierpkawym motywem. Były w nim orzechy, nakręcające sprężystość, soczystość... młodych, świeżo-ciastowowilgotnych sztuk.
Orzeźwienie już wcześniej przejawiało leciutki kwasek (nabiału). Myślałam o takim podbuzowanym... Zaraz jednak ta czekoladowość i cierpkawość przywiodły coś aż musująco-bąbelkującego... Zasugerowały piwo z odrobinką kwasku, też podchodzące pod limonkę, ale myślałam o nim raczej jako o słodzie i... Do głowy przyszło mi wino, ale raczej jako "nuty wina" niż alkohol.
Wina różowego? Pojawiły się słodkie owoce. Truskawki i poziomki zmieniały się w fioletowy agrest i... Fioletowe winogrona...? Jakby suszące się? Toż to rodzynki! Wzrosła słodycz. Pojawiły się czerwone owoce oraz marakuja, ale także inne, egzotyczne, których nie umiałam nazwać. Pomyślałam o rodzynkach, niemal karmelowych i... orzechowo-soczystych? Może też z papkowatymi, naturalnie karmelowymi daktylami? Nagle objęły dowodzenie nad całą słodyczą Specyficzne, bo zestawione z innymi suszono-egzotycznymi owocami. To niemal muląco słodka, soczyście-jędrna brzoskwinia i... ananas? Słodko-kwaśne marakuje i miechunki? Przewijał się w nich kwasek, stąd i cytrusy z czasem się wychyliły. Cytryna, może odrobinka limonki... W nieco jednak żelowo-galaretkowatym (w 100%ach naturalnym) wydaniu, a więc złagodzonym i słodszym? Znów na myśl przyszły mi physalis i marakuja, ale... też trochę innych żółtych suszonych?
Te, wraz z rosnącą słodyczą zdawały się jednak wtapiać w ciasto. Niczym w brownie-czekoladowym bagnie / ruchomych piaskach. Zupełnie jakby tak... zrobić brownie na bazie daktyli? To już trochę zasładzało... Odnotowałam na szczęście znowu drzewną, żywszą nutę. Jak tabaka... lekko zawilgocona "czekoladowo", pudełka na cygara i... drzewna słodycz? Wanilii i suszonych owoców?
Pod koniec złagodziła to trochę maślano-orzechowa czekoladowość, by zostać w posmaku jako dość tłuste, cierpkawe brownie zestawione z kwaskiem słodkich owców (marakuja, cytrusy, winogrono-rodzynki) i odrobinką nabiału. Niby łagodnego, ale też z odrobinką kwasku.
Całość wyszła bardzo ciekawie - zwłaszcza ten smak czegoś musującego i poziom czekoladowości. Mimo wielu kwaskawych nut, nie było bardzo kwaśno. Naturalne kwaśności były tu naturalnie łagodzone. Taak, właśnie łagodnie to to wyszło, a i tak pysznie. Chociaż... za nic nie zgadłabym, że to 80 %; obstawiałabym 70. Silną słodycz jednak wybaczam, zwłaszcza, że wpisała się w daktylowe brownie.
Nuty nabiału od maślanki po budyń oraz te żółto-złote owoce (soczyste brzoskwinie, egzotyczny miks marakui, ananasów, miechunek - trochę podsuszonych) z czerwonymi (truskawki i inne) cudownie splótł winogronowo-rodzynkowy smak. Ten napędził słodycz aż karmelowo-daktylową, a wanilia... ta doprawiała owoce cały czas. Gorzkości prawie nie uświadczyłam, ale goryczek nie brakowało, a poziom czekoladowości i tak był wysoki. Podobało mi się jego podsycenie orzechowo-drewniano-cygarowymi nutami.
Wolałabym jednak mniej tłustą konsystencję, aczkolwiek... nie mogę powiedzieć, by ta mazistość i mięsistość nie pasowały do smaku. Akurat dzisiejszy oddawały doskonale.
Czekolada przez duże C.
Browniowato-budyniowa, a więc też "śmiesznie" wytworowa jak np. "sernik, którym była Cusco 100 %". Aż mnie zaskoczyły, ile w nich nut zbliżonych, ale tu ewidentnie zmienionych za sprawą słodyczy. Kwaśny kefiro-twaróg, gorzkawo-ciastowe orzechy, wiśnie, alkoholowo-beczkowe, czerwone wino 100 % kolejno można przypisać maślance i śmietankowemu budyniowi, orzechowemu brownie, truskawkom z wanilią, cygarowym pudełkom i musującym piwom / winom dzisiejszej. Różnią je jednak owoce: 100 % to więcej cytrusów (w tym słodkie pomarańcze), 80 % to o wiele więcej ogółem, ale w tym słodko-kwaśne egzotyczne i suszone (rodzynki, daktyle). Bardzo istotna różnica to to, że 100 % była aż korzennie ostrawa chwilami.
Wszystkie te owoce, karmelizowano-orzechowa słodycz i "wegańska śmietanka" za to pasują do nut Piura 80 %.
Marana jak widać, ciekawie oddaje regiony. Wyciąga z nich, co charakterystyczne, co oczywiście umożliwia % kakao.
Winogrono-rodzynki z alkoholowym podszyciem, maślaność, drewno i delikatne orzechy normalnie rodem z Zotter Labooko Peru Chuncho 72%. Zotter jednak o wiele bardziej podpadł mi strukturą awokado.
ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 38 zł (za 70 g - cena półkowa)
kaloryczność: 644 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy
Te czekolady mają tak przepiękne śliczne opakowania,!!
OdpowiedzUsuńJaką zawartość % masy kakaowej preferujesz?
75% do 90% z małym hakiem, gdy mowa o dobrych plantacyjnych. Tańsze do zagryzania (np. Lindt) to 70%-85%, bo w przypadku tych wyższe zawartości bywają oszukańcze.
UsuńOj, nieprecyzyjnie zadałam to pytanie. Już na tyle wniknęłam w Twój Blog, że to już przecież wiem :) a powinnam była sprecyzować, o co pytam. Czy preferujesz raczej czekolady bliżej 70-75 % kakao, czy bardziej te o zawartości 80? A może jeszcze więcej? Czy też nie da się tego określić i to, jaką zawartość kakao wybierzesz, raczej zależy od dnia, nastroju itp? Oczywiście pytam o dobre czekolady plantacyjne.
UsuńNie da się określić, bo ważny jest też region i to, jakim cukrem jest posłodzona czekolada. Ostatnio coraz większy problem sprawiają mi 70 % słodzone białym - wszystkie irytują trochę. Najogólniej odpowiadając to obecnie 75%-90%. Wiem, że to duża rozpiętość, ale jest za dużo różnych czynników oprócz zawartości, mających wpływ na efekt końcowy.
UsuńRozumiem, rozumiem :(
UsuńDZIĘKUJĘ pięknie za odpowiedź
Humidor to humorystyczny pomidor. Limonki uwielbiam, więc wstęp aromaterapii zachwyciłby mnie i rozkochał. Kwiaty wanilii widziałam tylko na opakowaniach serków i jogurtów. Budyń na pełnym mleku/śmietance Cię nie obrzydził? Dużo tu owoców, i to całkiem fajnych. No, może pomijając podsuszoną miechunkę. Chyba bym zjadła tę tabliczkę.
OdpowiedzUsuńTeż kwiaty wanilii tylko widziałam (stąd: "JAKBY chodziło o kwiaty wanilii"), no i jeszcze czasami w kompozycjach wosków / świec jest nuta "kwiaty wanilii". Takie moje doświadczenia.
UsuńDlaczego miałby obrzydzić mnie budyń na pełnym mleku / śmietance jako jedna ze składowych nut? Uzasadniona, adekwatna tłustość mnie nie obrzydza. Gdybym miała zjeść czysty budyń np. śmietankowy na pełnej śmietance, mogłabym mieć z nim problem, ale nie tak.
Dobrym przykładem analogii będzie awokado, które uwielbiam "w czymś". Uwielbiam także łososia, ale odpychają mnie rolki z łososiem i awokado, bo są za tłuste. Każdy z tych składników z czymś innym jednak uwielbiam. U mnie więc zależy co do czego, a także czy jest uzasadnione.
PS Gdyby nie te tłuste nuty, bo jednak, jak wyłapałaś, dla mnie było ich trochę za dużo, byłoby 10.
Usuń