sobota, 27 sierpnia 2016

Zotter Labooko Colombia 75 % ciemna z Kolumbii

W recenzji Domori Teyuna Colombia 70 % wspomniałam o Zotterze, więc pewnie spodziewaliście się tej recenzji. Osobiście byłam strasznie zainteresowana tą czekoladą, ale nie tylko z powodu możliwości porównania czy też pochodzenia kakao (to miała być dopiero moja druga czekolada stamtąd). Ciekawy jest projekt, dzięki któremu powstała. Nazywa się "Kakao zamiast kokainy" i umożliwia kolumbijskim farmerom legalną działalność zarobkową bez zależności od mafii kokainowej.United Nations Office on Drugs and Crime i rządy Kolumbii i Austrii właśnie w ramach tego projektu umożliwiły Zotterowi współpracę z częścią z 234 rodzin z okolic miasta Acandi, czyli najbiedniejszych rejonów północno-zachodniej Kolumbii, które uprawiają kakao według zasad fair trade. Dzięki temu powstała pierwsza czekolada z tego projektu:

Zotter Labooko Colombia 75 %, czyli ciemna czekolada o zawartości 75 % pochodzącego z Kolumbii z okolic miasta Acandi.
Czas jej konszowania wynosił 20 godzin.

Gdy tylko rozchyliłam złoty papierek, poczułam bardzo delikatny, ale wyraźnie gorzkoczekoladowy zapach. Przewijały się tu motywy drzewno-miodowe ze zdecydowanie palonym akcentem. Kiedy pierwsze nuty rozeszły się po pokoju, zrobiło się o wiele bardziej kwiatowo (choć wciąż z sugestią czegoś gorzkiego), a wśród kwiatów wychwyciłam coś, co skojarzyło mi się z pomarańczową gumą rozpuszczalną.

Tabliczka miała intensywnie brązowy kolor, znacznie ciemniejszy od Domori i zarazem chłodniejszy od niej. To pierwsze trochę mnie zdziwiło, bo w pamięci miałam zdjęcia z bloga Basi, na których czekolada wyglądała zupełnie inaczej.
Przełamałam. Czekolada trzasnęła naprawdę bardzo głośno, a kawałek wreszcie wylądował w ustach.

Szybko zaczął się rozpuszczać w bardzo kremowy, gładki sposób, który jednak ani trochę nie zalepiał. Co więcej, natknęłam się tu na pewną oporną suchość (w Domori też było coś opornego), która poniekąd przekładała się też na smak. Całość tego zjawiska świetnie nazwała Basia: "kontrast pseudosuchości z niby-soczystością" - ja nic lepszego nie wymyślę.

Przejdźmy wreszcie do samego smaku.
Już od początku czułam goryczkę z lekką cierpkością.
Przejawiały się w niej drzewa i dość silnie palone nuty, co przełożyło się na wyrazisty smak dymu. Z niego właśnie wyłaniała się nieoczywista słodycz. W pierwszym momencie zaklasyfikowałabym ją do karmelowego gatunku, ale po chwili przyszła nutka wanilii, zrobiło się bardziej kwiatowo.
Kwiaty z zapachu znalazły odzwierciedlenie w smaku i ukazały się, podkreślone przez szczyptę przypraw. Jestem prawie pewna, że poczułam smak goździków.

Sprecyzowanie wydźwięku słodyczy skomplikowało się jeszcze bardziej, gdy do głównej dymnej nuty doszły owoce. Podobnie jak słodycz, były dość nieoczywiste, pojawiały się i znikały. Początkowo w ogóle je pomijałam, dopiero po około 1/3 tabliczki zaczęłam bardziej zwracać na nie uwagę - a przecież były dość wyraźne! Pierwszym owocem, jakim wyczułam, była niezbyt dojrzała gruszka, a potem dominowały cytrusy. Najbardziej wyeksponowany wydał mi się smak dżemu pomarańczowego, ale z kolei grejpfrut... dziwnie wgryzał się w gorzką nutę dymu i drzew. Był taki kwaskowaty, ale z przewagą gorzkości i napędzał poczucie soczystości.

Przy końcu rozpuszczania się kawałka poczułam orzechy ze słonawą nutką oraz orzech kokosowy. Słodycz przeszła tu niemal w mglisty posmak, mignął mi jakiś wędzony owoc (?), a czekolada zniknęła.
Posmak po niej pozostał jeszcze długo i był głównie słodki. Miał lekko ściągający efekt kojarzący się z cytrusami, ale na smak to się specjalnie nie przełożyło.

Ta czekolada jest delikatna, ale zarazem wyrazista smakowo. Dominuje tu palona, wręcz dymna, nuta, motyw drzew (chociaż nie tak charakterystyczny jak w Domori) oraz kwiaty, które zwłaszcza w zapachu odgrywają ogromną rolę. Owoce (dżem pomarańczowy, grejpfrut) i kokosowa końcówka nadają tu dynamiki. Zwróciłam uwagę na to, że w jednej i drugiej jest dość nieoczywista słodycz i akcent przypraw (chociaż innych).

Jakbym miała porównać ją do Domori, powiem tak: Domori jest głębsza, ale słodsza i prostsza (nuty nerkowców, miodu i niewiele więcej), a Zotter jest silniej prażony, ma więcej kakao (a wiec jest bardziej gorzki i ma kwaskowate nuty) i więcej w nim dynamiki. To dwie różne czekolady (wszakże pochodzą z nieco innych regionów Kolumbii) i nie umiem wybrać, którą wolę.
Dwie po prostu idealnie wpasowały się w czas, bo sięgając po Domori byłam trochę zaspana i miałam ochotę na coś arcypysznego, ale prostego - bez ogromu nut smakowych, a w dzień degustacji Zottera byłam żądna wrażeń i odkrywania smaczków i posmaczków. Grunt to wiedzieć, po którą kiedy sięgnąć. ;)


ocena: 9.5/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 627 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: masa kakaowa, tłuszcz kakaowy, surowy cukier trzcinowy, sól

16 komentarzy:

  1. charlottemadness27 sierpnia 2016 06:40

    Ta dynamika i kwaskowatość owoców bardzo mnie w tej czekoladzie uwiodła.Smak grejpfruta był taki soczysty i autentyczny,jak gdyby go jadła zamiast czekolady :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak mocno grejpfruta czułaś? Rzeczywiście mocno owocowy, ale ja tam czułam coś bardziej pomarańczowego. :>

      Usuń
  2. Dynamiczna jest nie tylko czekolada, ale również i sama recenzja. Ale tak mnie zainteresowała dość wysoka jak na nienadziewaną ciemną czekoladę kaloryczność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle wszystkich smaków upchnęli w czekoladę, że i kalorie się wemknęły. xD

      Usuń
  3. Hmm ciężko i zatem powiedzieć, którą ja bym wolała, bo z jednej strony wolę słodycz czyli Domori, ale niecierpię nudy, a więcej ekscytacji daje Zotter. Ciężka sprawa :D Za to podoba mi się historia związana z powstaniem tej czekolady! Uwielbiam absolutnie i całym sercem popieram akcje włączające społeczeństwo do robienia czegoś dobrego, super.

    OdpowiedzUsuń
  4. To już nie moje klimaty, wyższa szkoła jazdy. Czytam i czuję się głupia. Idę po Milkę... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja dawno, na szczęście, Milki nie jadłam! ;>

      Usuń
  5. Przyznam, że już słabo pamiętam jej smak, bo jadłem ją dawno, ale na Labooko (z kakao, nie tych białych czy owocowych wynalazkach) trudno się zawieść. Zauważyłem, że to jak smakuje czekolada, może zależeć od pory dnia, nastroju i np. tego, co wcześniej jedliśmy. Ta sama tabliczka może być inaczej odbierana rano, a inaczej wieczorem, inaczej kiedy jesteśmy zmęczeni itd. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, chociaż ja lepsze czekolady zawsze jem w bardzo zbliżonych warunkach. ;)
      Dobrze, że tak jest, można dwa razy tę samą czekoladę jeść i inaczej ją odebrać, ale... główne nuty chyba niemal zawsze pozostaną (na szczęście, bo człowiek by się pogubił) te same.

      Usuń
  6. Bo przede wszystkim to wiedzieć jakie doznania smakowe w danym momencie są nam potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Tylko skąd to wiedzieć wcześniej? Trzeba wszystko spróbować! :D

      Usuń
  7. A ja niedługo poznam prawdziwy smak Kolumbii :>

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.