piątek, 23 września 2016

Domori Cacao Criollo 75 % Puertomar ciemna z Wenezueli

Po ostatnio próbowanych Domori (czyli setkach: IL100 % Blend i IL100 % Criollo) dalej miałam ochotę na coś wyjątkowego, więc zdecydowałam się sięgnąć po jedyną tabliczkę z serii z kakao Criollo, która zawiera nie 70 %, a 75 % kakao.

Domori Cacao Criollo 75 % Puertomar to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao Criollo pochodzącego z plantacji Hacienda San José w Wenezueli.

Z tego, co udało mi się wyczytać, została stworzona z podgatunku (?) Criollo - Ocumare 61, w które poważnie zainwestowano w 1998 sadząc je w najbardziej wysuniętym na północ (w kierunku Morza Karaibskiego) krańcu plantacji, chcąc przywrócić wiekowe ziarna kakao o czerwonej barwie. 
Jak widać, udało się, ponieważ dzisiaj opisywana tabliczka została doceniona i nagrodzona srebrem w kategorii "bean-to-bar" przez Akademię Czekolady, "Golden Chocolate 2009 award" oraz ponownie przez Akademię Czekolady (tym razem) brązem w 2009.

Od razu po otwarciu złotej folii poczułam zapach ni to lasu liściastego po deszczu, tych zawilgoconych drzew, ni to... o tak, to było to. Kwaskowatego razowca na zakwasie, również bardzo wilgotnego, i zaserwowanego z łychą dżemu o niewątpliwie czerwonym kolorze. Na myśl przyszły mi czerwone porzeczki i wiśnie. Pojawiła się także słodycz jeszcze ciepłego, złotego karmelu.

Wydało mi się, że czekolada udaje, że jest mleczną. Zarówno jej kolor podchodził pod ciemnomleczny, jak i jej konsystencja, bo odebrałam ją jako tłustawą i  nasączoną. Przy łamaniu głośno trzasnęła, ale był to trzask czegoś zawilgoconego.

Spróbowałam, a w ustach zaczęła rozpływać się gładko niczym tłustawy (ale nie za bardzo) krem.

W pierwszym momencie wydała mi się bardzo słodka i skojarzyła z lodami śmietankowymi, ale już po chwili okazało się, że ta słodycz szybko się usuwa i pozostaje jako jedynie delikatny akcent.
W ustach rozchodziła się wyrazista, ale subtelna gorzkość, wzbogacona o wysublimowaną cierpkość.
Skojarzyła mi się z latte z mocno spienionym mlekiem (posmak przeszedł z lodów śmietankowych do mlecznej pianki) i podwójną, jak nie potrójną, dawką espresso. Powiedziałabym, że czuć tu odrobinkę dymu, ale ogółem ta czekolada prawie w ogóle nie ma palonych nut (znaczy się, że kakao prażono krótko).

Po dokładnym przyjrzeniu się powyższym smakom, zaczęłam zwracać też uwagę na czające się wokół kwaski. Nie były zbyt mocne, chowały się. Określiłabym je jako niesurowe owocowe. Ciężko było mi sprecyzować, co to za owoce - myślałam o porzeczkach albo innych leśnych i wiśniach, ale jedne i drugie w formie jakiegoś... dżemu, a wiśnie to podchodziły nawet pod półsłodkie wino.
Za bardzo tonęły w fuzji śmietanki, gorzkości i mglistej słodyczy. Te smaki tworzyły czekoladową esencję; wyobrażenie o czekoladowym cieście z wilgotnym czekoladowym biszkoptem, czekoladowym kremem, owocowymi warstwami, czekoladowym sosem spływającym po bokach i prawdopodobnie kawałkami czekolady.

Możliwe, że ciasto to było posypane orzechami... bo w końcu i ich smak się pojawił. Była to mieszanka migdałów, orzechów włoskich i... pod sam koniec wydało mi się, że czuję tu masło orzechowe z fistaszków. A już na pewno łagodną nutkę soli, która miała w sobie też coś wafelkowego. To była bardziej taka biszkoptowo-wafelkowa nuta.

Posmak po zniknięciu czekolady pozostawał na długo, ale był bardzo delikatny i prosty. Czułam orzechy i odrobinkę soli.

Głównymi nutami tej czekolady była śmietanka, kawa z ogromną ilością spienionego mleka, mieszanka migdałów i orzechów, ale pojawia się też całkiem sporo nutek dżemo-winnych i niecodziennych wafelkowo-masłoorzechowych akcentów.

Przyznam, że już po pierwszym kęsie wiedziałam, jaką wystawię ocenę. Ta czekolada była bowiem esencją czekoladowości: wyrazista, miała niezwykły charakter, a gorzkość była cudownie odsłonięta, ale przy tym wszystkim zachowana została łagodność criollo (ziarna musiały być naprawdę umiejętnie uprażone). Trudno byłoby mi ją porównać do jakiejkolwiek wcześniej jedzonej.


ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 15,73 zł (za 25 g) - dostałam zniżkę
kaloryczność: 566 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy

13 komentarzy:

  1. charlottemadness23 września 2016 06:58

    Czytając Twoją recenzję poczułam teraz w 100% każdą nutę,wiodącą się z tej tabliczki.Świetnie to opisałaś.Istne szaleństwo smaków!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba ze wszystkich dotychczas opisywanych Domori ta wydaje mi się najbardziej ciekawa dla moich kubków smakowych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ona nawet wygląda na taką... wilgotną. A to super, bo nie lubię suchych na wiór czekolad. Byle też jednak nie przesadzić, bo tłuste czekolady też nie są moimi faworytami, a zwykle ostatnio trafiam na takie (wcinam RS u rodzinki, która jest jej fanami to sama rozumiesz). Dla mnie 75% mogłoby być za mocne, ale ciężko mi spekulować. Ostatnią gorzką próbowałam żeby nie skłamać 2 lata temu i były to dwie kostki jakiejś angielskiej czekolady ze skórką pomarańczową którą poczęstowała mnie po wycieczce współlokatorka z pokoju obok. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero, jak napisałaś o tym wyglądzie, to zauważyłam, że zdjęcia zdecydowanie doskonale oddają konsystencję.
      Ojej, tłuste Rittery? Fe, chociaż parę dni temu w górach na całkiem ok trafiłam, ale to nie był nadziewany.

      Usuń
  4. Pyszna kawa gryzie mi się z kwaśnym lasem, chyba jednak podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie był taki kwachowaty las, ale Ci i tak by nie smakował, więc nawet bym namawiać nie próbowała.

      Usuń
  5. Czekolada dla tych, którzy się już oswoili z ciemną czekoladą i mają doświadczenie z czymś wiecej niż to, co leży na półkach w markecie. Przyznaję, że za pierwszym razem była dla mnie szokująco mocna i na pewno nie potrafiłem jej docenić. Na szczęście to było dawno :)
    PS Jak tam lody?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A planujesz powrót do niej?
      Jeszcze przez parę dni będę poza domem, to się nie dowiem. :P

      Usuń
    2. Oczywiscie, planuję powrót do prawie każdej Domori jaką próbowałem :)

      Usuń
  6. Jak nawet orzechy gdzieś tam w tle błądziły to naprawdę mogłaby nam smakować :D

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.