wtorek, 20 września 2016

Akesson's 100 % Criollo Cocoa Madagascar Ambolikapiky Plantation ciemna z Madagaskaru

Po dwóch setkach od Domori wiedziałam, że ciężko będzie mi wrócić do "rzeczywistości" i mam tu na myśli zarówno jakość, jak i czekoladową słodycz. Postanowiłam więc zrobić sobie łagodne przejście (przy okazji dając sobie możliwość porównania) przez inne posiadane setki i czekolady z wysoką zawartością kakao.
Zdecydowałam się na moją drugą ulubioną markę, w której skład setki, podobnie jak w przypadku Domori IL100 % Criollo, wchodzi jedynie kakao criollo.

Akesson's 100 % Criollo Cocoa Madagascar Ambolikapiky Plantation to ciemna czekolada, której 100 % stanowi kakao criollo z Madagaskaru z plantacji Ambolikapiky.
W tym przypadku w składzie oprócz miazgi kakaowej mamy wyszczególniony również tłuszcz kakaowy i, niestety, lecytynę sojową, jednak przymknęłam na to oko, gdy zobaczyłam odznaczenia czekolady (od 2014 do teraz zdobyła aż pięć razy złoto od Akademii Czekolady, Great Taste i International Chocolate Awards).

Jak dla mnie trochę zbyt krzykliwe, czerwone opakowanie, skrywa jak zwykle piękną, kwadratową tabliczkę.
Po otwarciu folii trochę się zdziwiłam, ze względu na łagodność zapachu. Był naprawdę delikatny i taki... słodko czekoladowy, normalnie czekoladowa esencja, z solidną dawką orzechów, ale także z wyraźnym kwaskiem cytrusów (chociaż raczej podchodzących pod gorzkawe skórki) i kefiru.

Na pierwszy rzut oka czekolada wydała mi się tłusta, ale... potem okazała się prawie niemożliwa do przełamania, musiałam użyć dużo siły, zanim usłyszałam donośny trzask. Przekrój sugerował, że będzie ona dość szorstka, jednak wtedy włożyłam kawałek do ust, a ten zaczął rozpuszczać się idealnie kremowo i gładko prawie jak mydło (to nie minus, tylko porównanie).

Od pierwszej sekundy czułam łagodny kwasek. Rozwijał się bardzo, bardzo powoli niczym niekończące się i jeszcze przedłużające spotkanie biznesowe, podczas którego słyszy się bicie własnego serca. Każde jego uderzenie to chwilowe wyłonienie się nutki kefiru lub pomarańczy... Na przemian, potem zlewające się w jedno.
W tle pojawiła się lekka goryczka i prawie niezauważalne uczucie ściągnięcia. Na nim skupiłam uwagę. Ściągnięcie-ściśnięcie, niczym nie dające spokoju uczucie oczekiwania na coś. Zaczęło ciążyć, chociaż orzechowa, lekko pieczona nuta to uprzyjemniła.
Pieczona? Hm, przecież to nuta mocno upieczonych, kefirowych muffin z jagodami i... kokosem? Tak, to orzech kokosowy i jego słodkawy, choć prawie neutralny smak. Czuć je... chociaż stoją na stole poza zasięgiem ręki. Stoją, ale są niedostępne.
W ustach czuć posmak porannej kawy, już nieco wyblakły, ale wciąż gorzkawy. Gorzkawość... taka jednostajna, przez którą myśli zaczynają krążyć wokół czegoś zupełnie innego.

W końcu zmiana, dynamika. Po wyczuciu jagód przy tych muffinach nastąpił przełom. Wyjście na wolność, na świeże powietrze. Rozjaśniło się, kwasek się nasilił, zrobiło się niezwykle soczyście. Porzeczki, maliny i dalej jagody. Cała gama owoców, ale to jeszcze nie wszystko.

Wolność, szybka jazda na radosnej fali soczystych smaków. Prosto do celu. Wspinaczka po schodach, już docierają pierwsze nuty... słodyczy. Mlecznej, delikatnej, ale nie dziecięcej, a takiej gęstej, uwodzicielskiej. W soczystych nutach pojawiły się mandarynki i pomarańcze, niczym orzeźwiające kobiece perfumy. Nagle wszystkie słodko-soczyste smaczki się połączyły, otwierając drzwi, za którymi stała ona... Połączenie owoców dało niezwykły bukiet przepełniony zarówno słodyczą owoców leśnych, jak i kwaskiem cytrusów. Przy tym wszystkim wciąż stał łagodnie prażony posmak orzechów, a całość otulała cudna, kawowa gorzkość.

Z czasem zaczęło się robić coraz bardziej słodko i kawowo. Pomyślałam o słodkim syropie orzechowym i dobrej, gorzkiej czarnej kawie pitej po szaleństwie poprzedniej nocy. Z posmakiem kawy w ustach pozostałam na długo, próbując jakoś nazwać charakter tej czekolady.

Na pierwszy rzut oka onieśmielająca, choć jednocześnie kusząca. Jej prawdziwą naturę odkrywało się dopiero z czasem. Nieobliczalna, trochę kpiąca, ale będąca spełnieniem marzeń o beztrosce i zapomnieniu o rzeczywistości.To było jak ciągłe, wręcz męczące, oczekiwanie na coś. Gonienie króliczka. Gdy wreszcie osiągało się swój cel, wszystko zaczynało się od nowa.
Brzmi, jakby czekolada pozostawiała niedosyt?
To źle, bo, jak to mówią, to właśnie gonienie króliczka jest najlepsze, nie złapanie go.
To maksymalnie podkręcone nuty z Akesson's 75 % Criollo Cocoa Madagascar Ambolikapiky Plantation wzbogacone o pewne szczegóły, które przełożyły się na zupełnie inny wydźwięk kakao.


ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 25 zł (za ok. 60g)
kaloryczność: 609,7 kcal / 100 g
czy znów kupię: z chęcią bym do niej wróciła

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa

13 komentarzy:

  1. charlottemadness20 września 2016 06:58

    Jest taka..Nieobliczalna.:> Ciekawe jakby smakowała,gdyby widniał by napis-masa kakaowa-100% :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie jest gorsza od tych tylko z miazgi, jeśli o to Ci chodzi. :P

      Usuń
  2. Stare komentarze zniknęły :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare skąd? Bo obecnie z kiepskim zasięgiem niestety nie mogę tego wszystkiego ogarnąć. :(

      Usuń
  3. Nie wiemy o co chodzi ale nam zawsze wyświetlała się ta recenzja bez problemu ;) Ale możemy się powtórzyć :P
    Jak widać te wszystkie złota nie mogą się mylić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Czasami wątpię w te nagradzane, bo mi aż tak nie smakują żeby tam zaraz najlepsze na świecie, a tutaj... Aż dziwne, że tak mało tych nagród! :D

      Usuń
  4. Zjadłabym czekoladowe muffiny z jagodami, czekoladę zostawiam Tobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sobie upiecz. :P I mi wyślij jedną, na deser po degustacji tej zestawionej czekolady.

      Usuń
  5. Znaczy lecytyna jednak nie zepsuła tabliczki :D jestem ciutkę ciekawa jak ja bym odebrała tą setkę, ale na razie postanowiłam sprawdzić tańszą Manufakturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecytyny tam jest 1/1000 (tysięczna) wagowo, czyli w zasadzie nic.

      Usuń
    2. Tak się zastanawiam, od jakiej ilości zaczyna coś psuć.

      Czoko, Manufaktura powinna Ci smakować! Sama zdążyłam już spróbować. :P

      Usuń
  6. Zwykle czytając recenzję znajduję jakiś punkt, jakieś porównanie na którym chcę się zaczepić. Ale tu ich jest tak dużo :D Niesamowita czekolada, niesamowicie ładna, jak to Akesson's.. Niesamowicie niedostępna jak dla mnie xD Kiedyś z wielką ochotą, a póki co podpiszę się pod słowami czoko i na pierwszy ogień spróbuję Manufaktury :)

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.