poniedziałek, 11 września 2017

Pacari Raw Maca + Coconut Sugar ciemna surowa 70 % z Ekwadoru z korzeniem maca

Pewnego razu naszła mnie ochota na degustację "czegoś innego". Nie chodziło jednak o dziwolągi typu biała brokułowa Georgia Ramon, a o ciekawy i na pewno smaczny dodatek. Po głowie chodziło mi, jak cudowne wykończenie kremu z mango stanowił dodatek korzenia maca w Zotter Mango and Mace oraz fakt, że w podobnym kremie (ale bez maca) czegoś mi brakowało w Zotter Mango PREDA. Chciałam bliżej przyjrzeć się tej intrygującej roślinie, a z pomocą przyszła mi czekolada Pacari - intrygująca nie tylko ze względu na sam korzeń.

Pacari Raw Maca + Coconut Sugar to ciemna czekolada o 70 % zawartości surowego kakao z Ekwadoru (miazga + tłuszcz) z korzeniem maca, słodzona cukrem kokosowym*.

*Tak jest napisane, jednak pod naklejkami z tłumaczeniem składu i na stronie jest po prostu cukier trzcinowy.

Zaraz po otwarciu poczułam wyrazisty zapach kakao o kawowym charakterze wraz z "nibsową ziemistością", jakąś aluzją do nuty "ziołowej cytryny". To motyw surowej czekolady, jednak... on był tu bardziej surowawy, niż surowy, tym bardziej że dość znacząco podkoloryzowała go korzenno-karmelowa nuta.

Tabliczka była bardzo twarda, czego poczucie wzmacniały głośne trzaski słyszalne przy łamaniu. W ustach rozpływała się bardzo powoli i leniwie, trochę opornie i w gliniasty sposób, odsłaniając trzeszcząco-chrzęszczące drobinki sproszkowanego korzenia maca. Ta konsystencja odegrała znaczącą rolę w kwestii dopełnienia smaku.

Smak pozornie był dość prosty. Cechowały go stateczność i stonowanie. Ogół był gorzkawy, choć nie można tu mówić o gorzkości czy cierpkości. Gorzkawość ta była wykwintna i kojarząca się z paloną kawą. Towarzyszyła jej subtelna słodycz o karmelowym charakterze i zaskakująco korzenny klimat.

W korzenności tej na próżno szukać jakiś konkretnych przypraw, tu bardziej chodziło o cały wydźwięk. Charakterystyczny "ciepły" motyw takich przypraw łączył się z pewną ich wyrazistością, co w kakaowo-kawowej bazie tworzyło złudzenie niewiarygodnie korzennych czekoladowych pierniczków. Struktura, te drobinki, przywoływała zaś skojarzenie ze słodkimi, rozpływającymi się w ustach ciasteczkami korzennymi.

Czekolada nie wydawała mi się wyraziście surowa, choć raz i drugi pojawił się tu minimalnie soczysty, ziemisty posmaczek. Głównie i tak czułam pierniczki, kawę i ciasteczka korzenne.

Czekolada bardzo mi smakowała, mimo że nie była wyjątkowo wciągająca, porywająca czy głęboka. W sumie była prosta, bo mocno korzenna. Zakładam, że to głównie zasługa tego korzenia, ale bardzo przypominała Pralus Trinidad Trinitario 75 %, która miała podobne nuty, tylko że pochodzenia kakaowego. Mało tego, wydała mi się pozbawioną cukierkowości i słodyczy wersją jedzonej dzień wcześniej Domori Cacao Criollo 70 % Canoabo.
Taak, to bardzo prosta i smaczna czekolada. Brakowało mi jednak w niej czegoś. Może wyrazistszej surowości?


ocena: 8/10
kupiłam: pralineria Neuhaus (za czyimś pośrednictwem - dziękuję!)
cena: 23 zł
kaloryczność: 598 kcal / 100 g*
czy kupię znów: nie

Skład: ziarno kakao 63,03%, cukier (trzcinowy lub kokosowy) 30 %, tłuszcz kakaowy 5,60%, maca 1%, lecytyna słonecznikowa 0,37%

18 komentarzy:

  1. Pacari... to te czekolady chwaliłaś obok Zotterów? ;)
    Recenzowana tabliczka wygląda bardzo dobrze - tak intesywnie kakaowa, bez nalotów. Po przełamaniu według mnie sprawia wrażenie takiej "opornej" - nie wiem... ja właśnie mam takie wrażenie, że rozpuszcza się tak jak napisałaś ;)
    Pierniczki w smaku.... klimat świąt xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między innymi. Zotter wbrew pozorom to wcale nie moja marka numer jeden. Mam takich kilka.

      Znaczy się... dobrze opisałam! :D

      Usuń
    2. A jaka jest marka numer jeden? :)

      Idealnie - masz talent. Zatrudnij się gdzieś.. chyba, że już pracujesz w takiej branży :)

      Usuń
    3. Tak jak napisałam: "mam takich kilka", nie dzielę tych najlepszych marek na lepsze i gorsze. ;)

      Owszem, to mój życiowy "konik", że tak powiem.

      Usuń
    4. Nie wnikam w szczegóły co do pracy, ale cieszę się, ze robisz to co lubisz :)

      Usuń
    5. *zamiast "ale" powinno być "i" :) Na prawdę mnie to cieszy - łączysz pracę z przyjemnością i pożytecznym :)

      Usuń
  2. Hm, ja byłam pod wrażeniem, że Zotter użył 'mace' w sensie osnówki gałki muszkatołowej (Myristica fragrans), a większość producentów używa sproszkowanego korzenia maca (Lepidium meyenii), którego nie jadłam solo, ale chyba nie smakuje podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście smaki inne; w Zotterze była taka goryczka, a tutaj cała słodka korzenność... A skąd ta pewność, co użył Zotter? Z tego co szukałam przy jego recenzji, nic konkretnego nie znalazłam ("fragrant mace" na opakowaniu wzięłam za "aromatyczna maca").

      Usuń
    2. Ogólnie kiedy spróbowałam mango and mace miałam zagwozdkę, dlaczego czuję gałkę muszkatołową, pomimo jej pozornego braku wśród składników. Potem przeczytałam, że 'mace' jest angielską nazwą części muszkatołowca. Ponadto, niemiecka wersja tabliczki to Mango und Muskatblüten.

      Usuń
    3. Właśnie ja sobie wtedy pomyślałam, że korzeń maca musi mieć taki smak. Hm, wersja niemiecka wszystko wyjaśnia. Ważne, że i tak mi smakowało.

      Usuń
  3. Miałem podobne wrażenia: jest w porządku, ale niczym nie zaskakuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. charlottemadness11 września 2017 12:08

    A ja właśnie ja wczoraj kupiłam w PiP na stosikach które są od czw-nd.Byłam przy kasach i... patrzę a tu ku mym oczom Pacari ukryte przy wejściu niepozornie.Mieli ich mnóstwo,a właśnie miałam być kasowana i szybko pobiegłam do stoiska i czapnęłam tą i Pacari guayusa.Kurcze szkoda,że nie miałam czasu raz jeszcze wejść na sklep xd.Mam nadzieję,że i w tym tyg będą :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że u mnie nie ma PiP, ale w sumie... i tak bym nie kupiła więcej, bo muszę posiadane zapasy wyjeść. Trzymam jednak kciuki za to, żebyś i w tym tygodniu na nie trafiła, a za siebie... żeby mi kiedyś tam dane było je dorwać, jak gdzieś w jakimś PiP będę.

      Usuń
  5. My byśmy ją kupiły głównie ze względu na cukier kokosowy, więc jakbyśmy się potem dowiedziały, że to jednak trzcinowy to byłybyśmy mocno niezadowolone :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja właściwie nie wiem, jaki to w końcu był. Na opakowaniu (tym samym!) jest, że kokosowy, a w składzie, że trzcinowy... może mieszanka? xD Nie no, obstawiam, że prędzej w składzie jest błąd (bo inaczej chyba nie zadawaliby sobie trudu i nie drukowali na opakowaniu "coconut sugar"?).

      Usuń
    2. W sumie to racja ;) Skoro na opakowaniu jest to pewnie w składzie się ktoś po prostu pomylił :)

      Usuń
  6. Iście jesienna tabliczka. Nawet gorącej herbaty nie trzeba, bo ma w sobie kawę i ciepło. Nie widzę wad :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że trochę z nią nie poczekałam, bo jadłam pod koniec lata i tak już mi za jesiennie właśnie było. :>

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.