Postanowiłam, że zrobię wszystko, by spróbować jak najwięcej czekolad Pacari, a jako że trochę tego jest, podzieliłam je sobie na pewne podkategorie. Jedną z nich nazwałam sobie roślinną serią, bo są z różnymi ziołami, a ich opakowania zdobią zielone liściory. Jako, że czekolady z miętą i werbeną już próbowałam w postaci miniaturek, wiedziałam mniej więcej czego po nich się spodziewać, więc przyszła pora na trawę cytrynową, która często bywa składnikiem różnego rodzaju napojów, ja jednak z nią jadłam chyba głównie curry, a więc nic słodkiego. To właśnie sprawiło, że na ten moment ciekawiła mnie najbardziej z tej serii.
Pacari Lemongrass to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z Ekwadoru z trawą cytrynową.
Po otwarciu poczułam niezwykle intensywny, choć na szczęście nie natarczywy, cytrusowy zapach z dozą niemal pieprzno-imbirowej pikanterii oraz kakao. Słodycz wydała mi się tu stonowana i orzeźwiająco-kwiatowa.
Twarda i jakby "pełna" ciemna tabliczka o ziarnistym przekroju w ustach rozpływała się przyjemnie, niezbyt gładko, przy czym wydawała się zupełnie nietłusta, nieco suchawa, ale i z odrobiną soczystości.
W smaku w pierwszej chwili docierała do mnie słodycz. Od razu wydała mi się za silna, ale o głębokim, nieco karmelowym charakterze. Dość szybko przebijało się w niej poczucie orientalnego klimatu.
Z czasem doszło do tego zdecydowane kakao, jednak bez wyraźniejszej gorzkości. Było za to w ciekawy sposób podbijane jakby bukietem przypraw. To oczywiście trawa cytrynowa, której smak kojarzy mi się z mieszaniną cytryny pozbawionej swojej kwaśności, jej świeżą skórką z nieco ostrym imbirem i tymiankiem. W dodatku wnosiło to a'la miętowe orzeźwienie (oczywiście bez smaku mięty). Smak ten nazwałabym ziołową cytryną. W pewnym momencie robił się dominujący, by potem powoli tonąć w karmelowej słodyczy i kakao, które samo w sobie zdawało się kryć orzeźwiająco ziołowo-cytrusowe nuty (które pamiętałam z czystej wersji czekolady Pacari Los Rios Ecuador 72%).
Im bliżej końca, tym bardziej robiło się słodko i prawie pikantnie, by w końcu pozostawić posmak słodkiej czekolady i cytrynowego, ale nie kwaśnego, orzeźwienia.
To była dobra czekolada o wyrazistym smaku trawy cytrynowej, która o wiele bardziej przypominała tu swoją świeżawą (bo nie zupełnie świeżą) niż suszono-ziołową wersję. Całość dostarczyła naprawdę sporo charakterystycznej cytrynowej ziołowości, z lekką pikanterią, jednak niestety... z tym prawie wytrawnym smakiem ogólna słodycz czekolady jakoś mi się gryzła. Była za słodka, o za małej zawartości kakao jak na ten dodatek. Może to kwestia tego, że trawa cytrynowa o wiele bardziej kojarzy mi się z curry, a więc potrawami z rybami i mięsem, niż z czymś tak słodkim, więc nie mówię, że to zła czekolada, ale... proporcje bym tu pozmieniała.
Twarda i jakby "pełna" ciemna tabliczka o ziarnistym przekroju w ustach rozpływała się przyjemnie, niezbyt gładko, przy czym wydawała się zupełnie nietłusta, nieco suchawa, ale i z odrobiną soczystości.
W smaku w pierwszej chwili docierała do mnie słodycz. Od razu wydała mi się za silna, ale o głębokim, nieco karmelowym charakterze. Dość szybko przebijało się w niej poczucie orientalnego klimatu.
Z czasem doszło do tego zdecydowane kakao, jednak bez wyraźniejszej gorzkości. Było za to w ciekawy sposób podbijane jakby bukietem przypraw. To oczywiście trawa cytrynowa, której smak kojarzy mi się z mieszaniną cytryny pozbawionej swojej kwaśności, jej świeżą skórką z nieco ostrym imbirem i tymiankiem. W dodatku wnosiło to a'la miętowe orzeźwienie (oczywiście bez smaku mięty). Smak ten nazwałabym ziołową cytryną. W pewnym momencie robił się dominujący, by potem powoli tonąć w karmelowej słodyczy i kakao, które samo w sobie zdawało się kryć orzeźwiająco ziołowo-cytrusowe nuty (które pamiętałam z czystej wersji czekolady Pacari Los Rios Ecuador 72%).
Im bliżej końca, tym bardziej robiło się słodko i prawie pikantnie, by w końcu pozostawić posmak słodkiej czekolady i cytrynowego, ale nie kwaśnego, orzeźwienia.
To była dobra czekolada o wyrazistym smaku trawy cytrynowej, która o wiele bardziej przypominała tu swoją świeżawą (bo nie zupełnie świeżą) niż suszono-ziołową wersję. Całość dostarczyła naprawdę sporo charakterystycznej cytrynowej ziołowości, z lekką pikanterią, jednak niestety... z tym prawie wytrawnym smakiem ogólna słodycz czekolady jakoś mi się gryzła. Była za słodka, o za małej zawartości kakao jak na ten dodatek. Może to kwestia tego, że trawa cytrynowa o wiele bardziej kojarzy mi się z curry, a więc potrawami z rybami i mięsem, niż z czymś tak słodkim, więc nie mówię, że to zła czekolada, ale... proporcje bym tu pozmieniała.
ocena: 8/10
kupiłam: pralineria Neuhaus (za czyimś pośrednictwem - dziękuję!)
cena: 19 zł
kaloryczność: 550 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
czy kupię znów: nie
Skład: ziarno kakao 55,70%, cukier trzcinowy 40%, tłuszcz kakaowy 4%, lecytyna słonecznikowa 0,20%, esencja trawy cytrynowej 0,10%
Mimo iż nie przepadam za cytrusowymi aromatami w łakociach, i wolałabym aby ta czekolada była minimum 80% - nie mówię nie. Wszakże nie jest to aromat cytrynowy, tylko trawa cytrynowa a poza tym raz przekonałam się, że łakocie z pomarańczowymi nutami mogą być smaczne :) Spróbowałabym z czystej ciekawości nastawiajac sie na zasłodzenie ;)
OdpowiedzUsuńTo by było zasłodzenie w dobrym stylu. ;)
UsuńZ klasą i pewnie przyjemne ;D
UsuńWiadomo!
UsuńTa tabliczka byłą pierwszą Pacari, którą próbowałem, a właśnie wczoraj skończyłem kolejną. Też marzyłaby mi się większa zawartość kakao, ale i tak jest ciekawa. Z tymi kategoriami to będziesz miała problem, bo niektóre z tych tabliczek łapią się do obu kategori, np. ta trawa. Niby ziołowa, ale jakby owocowa w smaku. Także guayusa jest "sokowa" w taki owowcowy sposób jak marakuja, ale smak ma ziołowy - czyli odwrotnie niż tu :)
OdpowiedzUsuńZnaczy te kategorie to tylko tak sobie w głowie ułożyłam: "badyle na opakowaniach", "owoce", nic ambitnego. :P
UsuńAle chodzi Ci o to, że ze wspomnianej ziołowość wypływa jak soczystość w marakujowej?
Myślę tu o intensywności.
UsuńTo trudno opisać. Chodzi o to, że jak jesz marakuję, to smak czekolady przechodzi w owoc, a potem w sok owocowy. W guayasie jest właśnie ten efekt "sokowatości", ale przy smaku bardziej ziołowym niż owocowym. No sama poczujesz :)
UsuńTo tak jakby pić sok nie owocowy a taki bardziej liściasty, np. z agawy, ale o smaku guayasy (nie wiem, jak smakuje sok z agawy, to tylko skojarzenie).
UsuńO, to właśnie tak od razu zrozumiałam, tylko nie byłam pewna. :D Już nie mogę się doczekać jej otwarcia!
UsuńWłaściwie to nigdy nie jadłyśmy żadnego dania z trawą cytrynową, więc jesteśmy ciekawe jak smakuje w czekoladzie ;)
OdpowiedzUsuńWarto kupić ją nawet tak suszoną, jako przyprawę z ciekawości, bo bardzio ciekawych akcentów nadaje. Wiem, że Wam trochę nie po drodze z cytusami, ale może akurat.
UsuńU mnie cała ziołowo-liściasta seria poszłaby do śmieci. Trawę cytrynową akurat lubię, ale z tymi pieprzami i imbirami to chyba przesada. Poza tym "ziołowa cytryna"? Yuk!
OdpowiedzUsuńSkoro trawę cytrynową lubisz, to dlaczego od razu skreślasz np. werbenę cytrynową? :>
UsuńWiesz, w komentarzach to sobie można skreślać, przebierać i marudzić. W rzeczywistości na pewno spróbowałabym każdego produktu przedstawionego na Twoim blogu. Zaskoczona? ;>
UsuńTrochę tak, a trochę... sama nie wiem. W sumie właśnie nie potrafiłabym sobie wyobrazić sytuacji, w której np. dostałabyś wszystkie czekolady, jakie recenzowałam, a zamiast popróbować, pooddawałabyś lub wyrzuciła. :P
Usuń