środa, 18 kwietnia 2018

Domori IL Blend 70 % ciemna

Pewnie niewiele osób aż tak jak ja przywiązuje wagę do opakowań czekolad. Zwłaszcza jeśli chodzi o kartonik dzisiaj opisywanej. Dawno, dawno temu, jeszcze przed rozpoczęciem przygody z prawdziwymi czekoladami, zobaczyłam w internecie zdjęcie opakowania, które wydało mi się niezwykle ekskluzywne, w intrygującym kolorze (googlując nazwałam to sobie kardynalskim karmazynem). Był to "jakiś blend"... Cóż to? Poraziła mnie cena. Dlaczego ciemna czekolada miałaby być tak droga? Zapragnęłam jej. Tajemnicza, dotykająca jakby... Absolutu. Potem na przestrzeni lat zamawiając czekolady jakoś na nią nie trafiałam, aż w końcu, gdy już cała mistyczna otoczka jakoś się rozwiała, przestało mi zależeć i wreszcie ją upolowałam. Obecnie, przeglądając stronę Domori, nie widzę jej. Czyżby zmieniono opakowanie i wpisano ją w serię blendów trinitario lub blendów criollo? Nie! To blend jednych i drugich.

Domori IL Blend 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao - blend trinitario z domieszką criollo.
Moja tabliczka ważyła 75 g.

Po otwarciu uderzyła mnie... delikatność. Ale jakże głęboka i wyrazista. Zapach nie był słaby, on był... subtelną, ale jakże pobudzającą zmysły grą wstępną aromatów. Oto kawa z beżową pianką, kojarząca się może trochę palono-drzewnie. Obok tego lekka ziemistość, co wraz z mocno migdałowym akcentem przywodziło na myśl marcepan. Przy nim pojawiała się poważna słodycz, która to dzieliła się miejscem ze śliwkami i... malinami? owocami leśnymi? Takie to jakby z kropelką alkoholu.

Zachwycał również wygląd samej czekolady, bo odzwierciedlała nieco kolor opakowania oraz była wyjątkowo jak na Domori gruba (również twarda), dzięki czemu wydała głośny trzask: pełny, trochę jak ciemne mleczne. W ustach rozpływała się powoli, gładko i kremowo-glinkowo, zalepiając usta, ale bez tłustości.

Za każdym razem w momencie odgryzania kawałka w głowie pojawiało mi się słowo "słodziutko", ale witał mnie smak kawy z pianką, albo raczej... cudownej pianki, pod którą kryła się kawa. Delikatna gorzkość była lekko palona, początkowo kojarzyła się bardziej z drzewami i kawą.

Skojarzenie z kawą niewątpliwie napędzały wręcz śmietankowo-mleczne zapędy (ale nawet nie nuta), a ta pianka... pianka po złączeniu się z silną słodyczą stawała się daktylami. Mniej więcej w 1/3 degustacji daktyle uderzały ze zdwojoną siłą, podbudowane brzoskwiniami (takie jakby... z puszki? nie wiem, bo takich nie jem, ale to była taka nuta... nie jak świeże, a w jakimś słodkim syropie czy coś). Gdyby nie lekko owocowy klimat można by pomyśleć o miodzie. Nuty te łączyły się w pewnej wilgoci, co kierowało gorzkawość bardziej w lekko ziemistym kierunku.

Raz i drugi wychwyciłam bardziej świeżo owocowe przebłyski, ale ogólnie czekolada była mało owocowa. Słodziutko-cierpkie owoce leśne - być może jeżyny? i... maliny? - zaznaczyły się w ziemi, która po chwili pomknęła w kierunku migdałów.
Delikatne migdały okazały się jakieś dziwnie soczyste... Marcepan! O tak, w pewnym momencie czułam go wyraźnie. Wciąż było słodziutko, ale i jakby z kropelką alkoholu. Jakaś śliweczka do tego? A może nawet śliwkowa naleweczka?

Symfonię smaków kończyła taka poważniejsza owocowość (obstawiałabym śliwkę i jakiś syrop / nalewkę) i gorzkawość tylko trochę palona, takie zwyczajne połączenie drzew i migdałów w słodkiej ramce (wyszła jakoś tak "naturalnie").

Smakowała mi o wiele bardziej niż dwa pozostałe blendy. Połączyła nuty drzew i owoców leśnych, które występowały w obu, a także poszła zdecydowanie w kierunku daktylowym (Blendowi Trinitario jakby nie starczyło odwagi; nie pociągnął dalej tej nuty, a zostawił niedosyt) oraz migdałowym jak Criollo (odrzucając jednocześnie całą toffi-maślaność criollo). "Uwykwintniona" słodycz trinitario i "ucharakternione" criollo - oj, ktoś tu chyba dał doskonałe proporcje.
Bardzo smaczna czekolada, której nie mam nic do zarzucania.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: -
kaloryczność:  nie podana
czy kupię znów: tak

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy

Aktualizacja z lipca 2019: Nie wiem, czy to kwestia ilości zjedzonych tabliczek, może jakoś się w nią wciągnęłam / uzależniłam, bo uznałam, że jednak należy jej się 10/10. Za pierwszym razem wydawało mi się, że trochę brakowało jej "tego czegoś", ale... do tych intensywnych, głębokich i szlachetnych smaków jednak nie dodałabym już nic więcej.

Swoją drogą, czytałam na stronie jednego sklepu, że to blend sześciu różnych podgatunków criollo, a z dodatkiem trinitario. Gdy jadłam po raz pierwszy, na stronie Domori widziałam informację, że trinitario z dodatkiem criollo; obecnie zaś nie mogę tej czekolady w ogóle znaleźć na stronie Domori. Nie wiem więc, co i jak. Według mnie nie ma to jednak znaczenia, bo smakuje bosko.

Wiedząc, czego się spodziewać, w zapachu skupiłam się na owocach i tym razem nie powiedziałabym: "jakby z kropelką alkoholu...", a : "podrasowane alkoholem - dobrym winem?".
Z kolei w smaku, po tej smakowitej gorzkawości kawy i drzew, a także słodyczy daktyli i miodu, już te brzoskwinie w syropie zdawały się wplatać do kompozycji leciutki kwasek.
Albo raczej soczystość... wśród właśnie soczystszych owoców w drugiej połowie rozpływania się kęsa doszukałam się też wiśni. Dopadły do śliwek i śliwkowej nalewki; ja zaś pomyślałam o winie.
To, co poprzednio opisałam jako migdały i marcepan nasączony alkoholem... tym razem pod koniec wydawało się nieco mniej znaczące, ale wciąż wyraźne. Właśnie też drzewne i jak kawa... też dość soczysta.

ocena: 10/10

9 komentarzy:

  1. Bardzo mi smakowała, ale przypominała raczej brownie nasączone wiśniówką. Wpadły jeszcze suszone wiśnie, sok pomarańczowy i chrupiąca bagietka, także idealna czekolada na śniadanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię takie zapędy alkoholowe. Wiśniówka brzmi równie dobrze, co nalewka śliwkowa.

      Usuń
  2. Nie kupiłem jej, bo blendy są u mnie raczej na drugim miejscu, ale pewnie kiedyś spróbuję, zapowiada się całkiem interesująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak to u mnie jest, więc nie mogę tego nie napisać, bo nie byłabym sobą: kup koniecznie!

      PS Nicalizo pyszna! Manufaktura w nieco innym wydaniu, powiedziałabym.

      Usuń
    2. Kupię przy następnej okazji.
      W Nicalizo to mi się podobało, że jest taka inna. Manufaktura odważyła się na eksperyment, albo po prostu z tego kakao tak wychodzi. Szkoda, że już jej nie ma :(

      Usuń
    3. Właśnie ciekawe jest to kakao, aż bym zapolowała na nie w wykonaniu jakiejś innej marki.

      Usuń
  3. Opakowanie produktów w jakimś stopniu wpływa na to czy je kupujemy - ładne to wpada w oko ale liczy się smak ;) Tutaj n szczęście jest i smak bo 9/10 to świetna ocena ;) A skład? Rewelacja ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zdecydowanie należę do mniejszości, która ekscytuje się opakowaniami. Kłopot w tym, że zapewne nasze gusta się nie pokrywają (niedawno się pokryły, gdy wyraziłam chęć podwędzenia Ci jednego kartonika :P). To opakowanie jest dla mnie żadne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mi wydawało się niezwykle, gdy standardowe opakowanie czekolady to było takie jak Milki, Wedla itd. Obecnie już się zaprzyjaźniłam z Domori, to widzę je jako bardzo ładne, ale już nie aż takie zcahwycajajace. Ale to fakt, że i tu nasze gusta się rozchodzą.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.