Lindt Edelbitter Mousse Cranberry to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z ciemnoczekoladowym musem (26%) i nadzieniem żurawinowym (18%).
Po otwarciu czuć wyrazistą ciemną czekoladę łączącą w sobie słodycz, ale i wręcz kawową wytrawność oraz pewną zakalcową wilgoć lekko "grzybowej" trufli i trochę tandetnych owoców. Były soczyste, rześkie, ale i trochę wiśniowo bombonierkowe.
Tabliczka przy łamaniu trzaskała. Sama czekolada stanowiła bowiem gruba warstwę, choć i środka nie pożałowano.
Czekolada rozpływała się w tłusto kremowy sposób. Szybciej wypływał spod niej sos (ale i znikał szybciej), a mousse powoli do niej dochodził i łączył się z nią.
Mousse okazał się dość lekkawy (trochę jakby idący w stronę skojarzeń z bąbelkowymi czekoladami), ale i tłusto-śliski. Czuć różnicę między nim, a czekoladą, bo był bardziej od niej "roztrzepany", ale w sumie wciąż zbity.
W smaku cały czas dominowała czekolada. W niej odnalazłam całkiem sporo słodyczy, ale i kakaowej mocy o kawowo-palonym, zdecydowanym charakterze. Przystępna i wyważona, smaczna.
Do czekolady dochodziła silniejsza kakaowa maślaność, a więc bardziej mdły smak, przez który całość robiła się trochę bombonierkowa. Zwróciło to również uwagę na nieco nasilającą się słodycz.
Całość wyszła w sumie nieźle. Nie poszło w kierunku tandetnie-czekoladowym (choć chwilami było blisko), przyjemnie czuć kakao i owoce, ale jednak pewne elementy można by zmienić. Ten mus mi nie leżał, a i dżemor mógłby być bardziej np. masą ze zmielonymi owocami, bo przez "rozmytość" w pewnym momencie można by nawet zapomnieć, że to miała być żurawina.
Gdyby Lindt się aż tak nie cenił, a na taką tabliczkę trzeba by było wyłożyć jednocyfrową kwotę, spokojnie mogłoby być i 7, ale w ten cenie...
ocena: 6/10
ocena: 6/10
kupiłam: Kaufland
cena: około 14 zł (za 150g)
kaloryczność: 519 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, żurawina (7%), tłuszcz kakaowy, syrop glukozowy, masło klarowane, cukier inwertowany, lecytyna sojowa, koncentrat soku cytrynowego, naturalny aromat, wanilia
Skład: miazga kakaowa, cukier, żurawina (7%), tłuszcz kakaowy, syrop glukozowy, masło klarowane, cukier inwertowany, lecytyna sojowa, koncentrat soku cytrynowego, naturalny aromat, wanilia
Jakbym miał ochotę na nadziewańca z jakimś owocem, to chyba jednak pomyślałbym najpierw o Zotterze :)
OdpowiedzUsuńAle to nie o takiego nadziewańca mi chodziło, bo Zotter ma za bardzo złożone kombinacje, a ja chciałam zwykłe kostki z dżemorem.
UsuńBardzo lubię żurawinę, ale tu smak mnie nie kusi. Jestem obrażona na tego typu nadziewane Lindty. Jakieś to nijakie.
OdpowiedzUsuńTa seria jest jakaś kiepska, ale porzeczkowa jest warta uwagi - na blogu za jakiś czas. Nie wiem jednak, czy to czekolada jest taka dobra, czy moja miłość do czarnych porzeczek tak wielka, że na pewne wady trochę potrafię przymknąć oko.
UsuńSpróbowałabym kostki-dwóch ale tylko i wyłącznie ze względu na ten mus... z czystej ciekawosci :)
OdpowiedzUsuńJadłam ją jakiś czas temu i zgadzam się z Tobą co do oceny :) Cena nie współgra z jakością więc nie jest warta ponownego zakupu :/ Lindt powinien się bardziej postarać! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gwiazdeczka*
Otóż to! Wydaje mi się jednak, że ogólnie marce jakby "się odechciało". Kiedyś ciągle były nowości itd., a teraz jedyne nowe rzeczy to prostu te figurki z czystej mlecznej, a tak to samo. To właśnie wzięliby chociaż jakości pilnowali.
UsuńTak jak lubimy figi w czekoladzie tak żurawinę wręcz uwielbiamy w takim połączeniu :)
OdpowiedzUsuńKilka dni dobroci dla Pand. :D
Usuń