niedziela, 15 kwietnia 2018

Lindt Edelbitter Mousse Cranberry ciemna 70 % z nadzieniem żurawinowym i musem czekoladowym

Po przecudownej Jordi's Honduras o nutach charakternych czerwonych owoców (wiśni, malin), naszła mnie ochota na czekoladę z takimi. Było to dość problematyczne, bo łatwo było skazać jakąś czekoladę na rozczarowanie nią (w końcu u mnie nadziewana nie dorówna prawdziwej plantacyjnej), ale... chciało mi się. A miałam akurat tylko tę. Lindt miał szczęście, że ostatnio parę razy pokazał, że jednak potrafi coś tam jeszcze wykombinować.

Lindt Edelbitter Mousse Cranberry to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z ciemnoczekoladowym musem (26%) i nadzieniem żurawinowym (18%).

Po otwarciu czuć wyrazistą ciemną czekoladę łączącą w sobie słodycz, ale i wręcz kawową wytrawność oraz pewną zakalcową wilgoć lekko "grzybowej" trufli i trochę tandetnych owoców. Były soczyste, rześkie, ale i trochę wiśniowo bombonierkowe.

Tabliczka przy łamaniu trzaskała. Sama czekolada stanowiła bowiem gruba warstwę, choć i środka nie pożałowano.
Czekolada rozpływała się w tłusto kremowy sposób. Szybciej wypływał spod niej sos (ale i znikał szybciej), a mousse powoli do niej dochodził i łączył się z nią.
Mousse okazał się dość lekkawy (trochę jakby idący w stronę skojarzeń z bąbelkowymi czekoladami), ale i tłusto-śliski. Czuć różnicę między nim, a czekoladą, bo był bardziej od niej "roztrzepany", ale w sumie wciąż zbity.
Na wierzchu znajdowało się nadzienie owocowe. To bardziej sos niż dżem, ale nie lał się. Trochę się kleił, ale był i naturalnie soczysty, przyjemny. Tej części było według mnie za mało w stosunku do reszty.

W smaku cały czas dominowała czekolada. W niej odnalazłam całkiem sporo słodyczy, ale i kakaowej mocy o kawowo-palonym, zdecydowanym charakterze. Przystępna i wyważona, smaczna.

W pewnym momencie przedzierał się do niej soczysty, słodko-kwaskowaty i z lekką cierpkością smak owoców. Żurawina lekko zaznaczyła swoją obecność. Czuć ją, jak również to, że została podkreślona cytryną.

Do czekolady dochodziła silniejsza kakaowa maślaność, a więc bardziej mdły smak, przez który całość robiła się trochę bombonierkowa. Zwróciło to również uwagę na nieco nasilającą się słodycz.

Końcówka robiła się taka rozmyto-kakaowa, już tylko odrobinkę owocowa i wciąż ciemnoczekoladowa. To ta ostatnia wraz ze smaczkiem żurawiny pozostawała w posmaku, co byłoby przyjemne, gdyby nie towarzyszące temu poczucie tłustości. Fakt, że i lekką kakaową suchość w ustach czułam, ale jednak.

Całość wyszła w sumie nieźle. Nie poszło w kierunku tandetnie-czekoladowym (choć chwilami było blisko), przyjemnie czuć kakao i owoce, ale jednak pewne elementy można by zmienić. Ten mus mi nie leżał, a i dżemor mógłby być bardziej np. masą ze zmielonymi owocami, bo przez "rozmytość" w pewnym momencie można by nawet zapomnieć, że to miała być żurawina.
Gdyby Lindt się aż tak nie cenił, a na taką tabliczkę trzeba by było wyłożyć jednocyfrową kwotę, spokojnie mogłoby być i 7, ale w ten cenie...


 ocena: 6/10
kupiłam: Kaufland
cena: około 14 zł (za 150g)
kaloryczność: 519 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, żurawina (7%), tłuszcz kakaowy, syrop glukozowy, masło klarowane, cukier inwertowany, lecytyna sojowa, koncentrat soku cytrynowego, naturalny aromat, wanilia

9 komentarzy:

  1. Jakbym miał ochotę na nadziewańca z jakimś owocem, to chyba jednak pomyślałbym najpierw o Zotterze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie o takiego nadziewańca mi chodziło, bo Zotter ma za bardzo złożone kombinacje, a ja chciałam zwykłe kostki z dżemorem.

      Usuń
  2. Bardzo lubię żurawinę, ale tu smak mnie nie kusi. Jestem obrażona na tego typu nadziewane Lindty. Jakieś to nijakie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta seria jest jakaś kiepska, ale porzeczkowa jest warta uwagi - na blogu za jakiś czas. Nie wiem jednak, czy to czekolada jest taka dobra, czy moja miłość do czarnych porzeczek tak wielka, że na pewne wady trochę potrafię przymknąć oko.

      Usuń
  3. Spróbowałabym kostki-dwóch ale tylko i wyłącznie ze względu na ten mus... z czystej ciekawosci :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jadłam ją jakiś czas temu i zgadzam się z Tobą co do oceny :) Cena nie współgra z jakością więc nie jest warta ponownego zakupu :/ Lindt powinien się bardziej postarać! :)
    Pozdrawiam Gwiazdeczka*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Wydaje mi się jednak, że ogólnie marce jakby "się odechciało". Kiedyś ciągle były nowości itd., a teraz jedyne nowe rzeczy to prostu te figurki z czystej mlecznej, a tak to samo. To właśnie wzięliby chociaż jakości pilnowali.

      Usuń
  5. Tak jak lubimy figi w czekoladzie tak żurawinę wręcz uwielbiamy w takim połączeniu :)

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.