Kiedy czas przeprowadzki zbliżał się coraz większymi krokami, zaczęłam systematycznie wyjadać najważniejsze dla mnie tabliczki. Nie chciałam narażać ich na długie podróże itp., więc zabrałam się za niedawno zakupione Idilio. Patrząc "co ja tam mam", odkryłam, że jedna pochodzi z tajemniczego Choroni, z którym świadomie spotkałam się na razie jedynie dzięki Franceschi, do którego miłością nie pałam, a która to czekolada i tak mi smakowała.
Dopiero po degustacji tej, gdy do głowy przyszło mi, że była w sumie podobnie bardziej "orzechowa, inna" niż owocowa (pozostałe wydają mi się Idilio właśnie przede wszystkim owocowe) jak jedzona ostatnio Chuao zwróciłam uwagę na to, że... przecież to też region Choroni. Kakao dzisiaj prezentowanej czekolady pochodzi jednak z innej plantacji, należącej do Idilio - Hacienda Torres.
Idilio Origins 12imo Finca Torres to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao z Wenezueli, z regionu Choroni. Czas konszowania wynosi 48 godzin.
Po otwarciu poczułam ciepły i zarazem rześki zapach, który zestawił w sobie konkrety takie jak lekko zakurzone, odymione orzechy i palona kawa wraz z nutką delikatnych owoców. Do wspomnianej kawy podano wysokiej jakości budyń waniliowy... Było przy tym mnóstwo soczystej słodyczy - oczami wyobraźni zobaczyłam suszone, miękkie i niemal czarne figi oraz rodzynki. Te... wraz z budyniowymi nutami z kolei zasugerowały mi niedojrzałe banany.
Twarda i ciemna (koloru podchodzącego pod bordo) tabliczka wydawała z siebie jakby suchy, ale pełny trzask. W ustach rozpływała się błogo, bo powoli i idealnie gładko, kremowo.
Od pierwszych sekund poraziła mnie moc orzechów i kawy. Lekko palone ("odymione") orzechy, powiedziałabym, że brazylijskie albo ziemne, wydały mi się solone.
Analogicznie cudownie rozwijała się rześka, o niemal drzewnych nutach, kawa, która zdefiniowała wytrawną, subtelną gorzkawość.
W tle rozchodziła się i rosła też słodycz, jednak była niezwykle naturalna, nie za mocna. Miała wydźwięk jakby... karmelowości suszonych owoców; taki "zdrowy karmel" własnej roboty (jak np. ludzie robią z daktyli itp.). W owocowej sferze wyraźnie poczułam brzoskwinie. Kojarzyły mi się trochę "dżemorowato", a w ich towarzystwie pojawiały się figi i rodzynki.
Jako że początkowo wyczuwalne nuty zyskały lekkość owoców, wracał budyń z zapachu. Budyń waniliowy... wydał mi się czymś bardziej mlecznym, może wręcz śmietankowo serkowym. To jakby... kremowy sernik. Sernik czekoladowy!
Cała ta kremowość zmieniła orzechy w kremowe masło orzechowe. Wychwyciłam też migdały.
Nie wiem dlaczego, ale znów budyniowość, sernikowość, tym razem z masłem orzechowym i stosunkowo delikatnymi nutami owoców skojarzyły mi się z bananami.
Pod koniec pojawiały się jeszcze charakterniejsze śliwki (a wraz z nimi jakby nutka przypraw - cynamon? pieprz?), ale szybko tonęły w bardziej palonych, gorzkawych tonach orzechów i kawy. Nie... zwłaszcza orzechów, wciąż z poczuciem lekkości budyniu / sernika i owoców (pomarańczowych, żółtych). I to właśnie one pozostawały w posmaku, wraz z poczuciem wytrawności.
Tabliczka wydała mi się bardzo zrównoważona - właściwie nie kwaśna, ale i niezbyt mocno gorzka, a już na pewno nie za słodka - a przy tym intensywna i wyrazista.
Tę czekoladę widzę jako mocno czekoladowy budynio-sernik z gładką warstwą z masła orzechowego i bananów oraz odrobiną brzoskwiń na wierzchu, na obłędnie chrupiącym orzechowo-migdałowym spodzie, do którego dodano posiekane suszone owoce, solidnie posypano orzechami i który podano w towarzystwie kawy.
Bardzo mi smakowała, na pewno znalazła się wśród lepszych jedzonych czekolad (tak ogólnie), jednak w innych Idilio pokochałam charakterystyczną moc owoców. Ta była mniej owocowa, podobnie jak Chuao, a że nie umiem wybrać, która mi bardziej smakowała (może jednak Finca?) wystawiam tę samą ocenę.
Kilka nut wyszło podobnie jak Franceschi - akcenty mleczne, brzoskwinie, ale ogół prezentuje się diametralnie inaczej: jak tu w końcu porównać budynio-sernik do mango lassi (Franceschi)?
ocena: 9,5/10
kupiłam: Sekretów Czekolady
cena: 33,99 zł (za 80 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 589 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Brzmi ciekawie, no i mam ją, czeka na swoją kolej :) Niestety, jeszcze poczeka, bo ma datę ważności do 2020.
OdpowiedzUsuńA spróbowałbyś napisać, że nudna! *grozi palcem* :P
UsuńJa niektóre, najsmakowiciej zapowiadające się, już i z taką datą otwieram, bo boję się, jak by zniosły to i owo, ale niektóre i u mnie poczekają.
9,5? Toż jej niewiele brakuje do 10 :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie JEJ nic nie brakuje, a tak jak napisałam w podsumowaniu, chciałam wyróżnić te Idilio, które mną normalnie wstrząsnęły i wbiły mi się w pamięć niczym ulubiona książka czy piosenka. Gdybym wszystkim Idilio wystawiła 10, byłoby trochę nie fair.
UsuńSkoro to wyróżnienie, to jak najbardziej ocena jest trafna i sprawiedliwa ;)
UsuńJeśli chodzi o ciasto, wolę klasyczny sernik bez żadnych udziwnień (jak np. dodanie czekolady do warstwy głównej). Za to batoniki twarogowe lubię różne (hmm, wanilię najbardziej, ale i czekoladą nie pogardzę; aż czuję ich smak, mmm). Czekolada wpisuje się w mój gust każdym elementem.
OdpowiedzUsuńJa zawsze myślałam, że najbardziej lubię klasyczne serniki, ale teraz... lubię po prostu dobre. :P Nut w czekoladach to się nie tyczy, one w ogóle rządzą się swoimi prawami. Tam wszystko może smakować, można wyczuć coś, czego nigdy się nie jadło (i też może smakować!).
UsuńA takich batoników to nigdy nie jadłam i... nie mam ochoty, odrzucają mnie jak i mleczne kanapki itd.
Jestem pewna, że w przypadku tej czekolady byłoby jak z Original Beans i byłybyśmy zgodne co do tego, że jest pyszna.