poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Zotter Punch mleczna 50 % z cynamonowo-miodowym kremem, pomarańczową galaretką otoczoną cienką warstwą białej czekolady oraz batatowo-morelowym kremem z wódką

Po Roasted Almonds and Mulled Wine (For the Best Employee in the World), do której według mnie Zotter za dużo napchał, zaczęłam dzisiaj prezentowanej trochę się obawiać. Opis brzmiał tak bogato i smakowicie, że równie dobrze zamiast boskiej czekolady, mógł wyjść "śmietnik zacnych składników".


Zotter Punch to mleczna czekolada o zawartości 50 % kakao nadziewana cynamonowo-miodowym kremem (19%), pomarańczową galaretką (22%) otoczoną cienką warstwą białej czekolady oraz (19%) batatowo-morelowym kremem z wódką i białymi czekoladami: morelową, karmelową.

Od razu po otwarciu poczułam słodką i ciepłą, korzenną woń. Było w tym mnóstwo dojrzałych pomarańczy i cynamonu, a także pewna "orzechowa korzenność" - leciutka naturalna orzechowość czekolady zmieszana z cynamonem właśnie?

Całość wyszła kremowo, odpowiednio tłustawo i cudownie soczyście, ale nie jak świeże owoce, a tak właśnie przetworowato-ponczowato.
Czekolada mleczna jak zwykle była cudnie tłustawo-kremowa, powoli rozpływająca się i ujawniająca również wolno rozpływający się, kremowy środek. Oba kremy były tłustawo-gładkie, maziste i właśnie cudnie kremowe, z tym że ciemny zawierał sporo drobinek (cynamonu?). Biała warstewka, również kremowa, miała raczej po prostu trzymać bardzo naturalną, soczystą galaretkę. Ta była jakby zrobiona z soku. Lepiła się i ciągnęła, ale tak... soczyście.

Po zjedzeniu całej tabliczki, przegryzając się przez całość i dzieląc trochę więcej niż w przypadku innych, stwierdziłam, że całość nie jest wyrazista jeśli o poszczególne składniki i smaczki chodzi, a właśnie tworzy "tabliczkę-punch" (moje wyobrażenie o punchu, bo nigdy żadnego nie próbowałam).

Czekolada wydała mi się zachwycająco mleczna i trochę bardziej orzechowa niż czekoladowa, co (jedno i drugie) podkreślał smaczek nadzienia cynamonowego, którym przesiąkła.

W smaku zaraz po czekoladzie dochodził do głosu cynamon właśnie, a za nim odważyła się wychylić wzmocniona mleczność i "kakałkowo-maślany" smaczek dobrych pralinek. Skojarzenie to nakręcał alkohol i słodycz, która mu wtórowała. To ciemniejszy krem, nieco dominujący jako pierwszy. On był słodki... w alkoholowy sposób. Zakładam, że to zasługa niemal "cukrowej" (jak to brandy) brandy złączonej z miodem. Bardzo dobrze sprawdził się tu cynamon - łagodny, niegorzki, ale mający charakterek. Nadało to słodyczy pewnej powagi, szlachetności.

Silna słodycz cechowała wszystkie części, ale każda była słodka w inny sposób.

Co więcej, dość szybko wszystkiemu nadawała rześkości galaretka. Ona również była słodka, ale to taka słodycz bardzo dojrzałych pomarańczy. Miały w sobie też coś z kwasku, pewien poważniejszy motyw. Doprawione cynamonem i alkoholem z kremów wydały mi się może i lekko gorzkawe w pewnym momencie.

Biała czekolada o dziwo nie nakręcała słodyczy jakoś szczególnie. Powiedziałabym, że raczej podrzucała lekką nutkę śmietankową.

Jasny krem wydał mi się też właśnie w dużej mierze mleczny i bardzo, bardzo słodki. Wyraźnie czułam w nim i ordynarniejszy alkohol, także owocową nutę (sugerującą "jakieś pomarańczowe owoce" - pewnie morele z batatami), ale wydał mi się... głównie "słodki słodyczą białych czekolad", mleka karmelowego itp.

Każdy kęs kończyła mleczna czekolada, spod wielu słodkich elementów wyciągając raz jeszcze (na koniec) wyraźniej jakby cynamonowo karmelizowanie-orzechowy smaczek.
Posmak był jednak, owszem, słodko czekoladowy, ale bardziej jak po jakimś pomarańczowym alkoholu.

Wszystko wchodziło w rozgrzewający, formowany przez alkohol wir słodyczy, korzenności o cynamonowo-pomarańczowym wydźwięku, który w ryzach jakoś tam próbowała trzymać błoga mleczność i wręcz orzechowa czekoladowość.
Zaskoczyło mnie tylko, że w tym wszystkim jakoś uciekał smak miodu. Być może wpisał się w rozgrzewanio-podrapywanie gardła (które jednak odebrałam jako alkoholowe).
Nigdy nie piłam prawdziwego ponczu, ale ta czekolada właśnie jako taki jakiś poncz mi się widzi.


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 479 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

 Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, koncentrat soku pomarańczowego, syrop glukozowy z cukru inwertowanego, mleko, miód, słodkie ziemniaki (bataty), wódka ziemniaczana, suszone morele, odtłuszczone mleko w proszku, masło, karmel w proszku (odtłuszczone mleko, serwatka, cukier, masło), brandy z cukru trzcinowego, cynamon, karmelizowane mleko w proszku (odtłuszczone mleko w proszku, cukier), substancja żelująca: pektyny jabłkowe, słodka serwatka w proszku, lecytyna sojowa, pełny cukier trzcinowy, sól, wanilia, olejek pomarańczowy, chili Bird's eye

5 komentarzy:

  1. Jedna z bardziej udanych galaretek, jak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryzykowne połączenie (ze względu na ilośc składników), ale się udało. No i jest miód - jest i misiek na opakowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda.
      Szkoda tylko, że zacnego miodu w smaku nie ma.

      Usuń
  3. Zabawne, że tym razem to Ty uważasz, że do czekolady za dużo napchano. Dla mnie jest super, bo każdy element brzmi smakowicie. No i mleczna czekolada zamiast ciemnej, mmm. Cynamon, pomarańcze, alkohol... Wszystko się zgadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię złożone smaki, ale jak jest za dużo składników łatwo o jedno nie wiadomo co. W tym przypadku na szczęście smaczne nie wiadomo co, ale równie dobrze mogłyby to być dwie oddzielne pyszne kompozycje.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.