Ostatnio zrozumiałam, dlaczego na wafelki jako na słodycze patrzę przychylnym okiem. Ot, bo można je fajnie rozwarstwiać... W ramach buntu, łamania zasady "nie baw się jedzeniem"? No, powiedzmy. Początkowo do wszelkich Lusette i Góralków byłam sceptyczna (po straszliwym Attack Choco - jednym z najgorszych wafelków, jakie jadłam - też od IDC Polonia), dawniej trafiłam na jakieś niezbyt mi odpowiadające smaki, ale po spróbowaniu pysznego Lusette czekoladowego, boskiego Góralka sernikowego i smacznego Lusette Cappuccino postanowiłam spróbować więcej propozycji IDC. A było to ryzykowne, bo z Lusette został mi smak mleczny (kiedyś tam) i orzechowy, który omijam, bo... jakoś jestem wyjątkowo czuła na sztuczność orzechów laskowych.
Po otwarciu poczułam kakaowy zapach, mający w sobie tak dużo smakowitych, ale i lekko sztucznawych orzechów laskowych, że natychmiast skojarzył mi się z Ferrero Rocher (kiedy to ja je ostatnio jadłam? w czerwcu 2015, więc mówimy o miłym wspomnieniu), ale i podchodzący pod trochę bardziej pszeniczne, płatkowo-waflowe klimaty nie najwyższych lotów.
Gruby wafel z ogromną ilością kremu zachwycił mnie strukturą, bo był cudnie proszkowy (a więc jego tłustość aż tak nie przeszkadzała), całość bardziej chrzęściła niż chrupała - także świeżutkie, ale delikatne warstwy waflowe. Polewy w sumie nie pożałowano, rozpływała się łatwo i szybko, bo była tłusta (to już przeszkadzałoby, gdyby było jej więcej, a nie tylko z jednej strony).
W pierwszej chwili wafelek wydał mi się słodko-mdły, trochę margarynowy. Smaki jednak rozchodziły się - najwidoczniej musiały się "przegryźć".
Otóż polewa uraczyła mnie bardzo słodkim, ale i przyjemnie wyraźnym kakaowym smakiem.
Warstwy waflowe były nieźle wypieczone, nie były jednak neutralne, a słodko-kakałkowe, co wyjątkowo dobrze pasowało do reszty.
Reszty, czyli do kremu. Ten był bardzo słodki, ale na pewno nie cukrowy. Najpierw wydał mi się zaskakująco mleczny, ogólnie łagodny. Dochodził do tego orzechowo-kakaowo-czekoladowy smak. Jednoznacznie kojarzył mi się w pewnym momencie ze sztucznawymi Ferrero Rocher. Orzechy laskowe wyszły tu więc wyraźnie, ale nie tak napastliwie mocno, intensywnie. Przywodziło to na myśl ferrerowaty deser mleczny, a w końcu również - przy połączeniu z wafelkami - przed oczami stanęła mi miska kakaowych płatków zbożowych z mlekiem (Nesquiki itp.).
Całość widzi mi się jako zmielone, sprasowane Ferrero Rocher i kulki Nesquik z mlekiem w formie wafelka.
Po wszystkim pozostawał chemiczny posmak orzechów laskowych i po prostu wafelka. Nie była to sztuczność, która przeraża. Właściwie wielu osobom pewnie mogłaby wydać się nawet smakowita. Mi po dłuższej chwili od zjedzenia zaczynała przeszkadzać, ale nie mogę powiedzieć, by wafelek mi nie smakował. Był dziwnie... wciągający, jednak coś nie pasowało mi w samym początku i posmaku. Był za słodki i wyważony pod tym względem jednocześnie. Nie przypominam sobie, bym jadła smaczniejszego laskowoorzechowego wafelka, ale w sumie nie jadłam takich zbyt dużo, w dodatku lata temu.
ocena: 7/10
kupiłam: Lewiatan
cena: 0,99 zł (50g)
kaloryczność: 564 kcal / 100 g
czy kupię znów: w sumie mogłabym
Skład: tłuszcz roślinny (palmowy, kokosowy), mąka pszenna, cukier, polewa kakaowa 14% (cukier, tłuszcze roślinne: palmowy, shea; kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 17%, serwatka w proszku, emulgatory: fosfatydy amonu, polirycynooleinian poliglicerolu; aromat), serwatka w proszku, mąka sojowa, prażone orzechy laskowe 4%, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, mleko odtłuszczone w proszku, skrobia kukurydziana, olej słonecznikowy, lecytyna sojowa, aromaty, barnik (karmel amoniakalny), mleko pełne w proszku, substancje spulchniające (węglany sodu), żółtko jaja w proszku
Skład: tłuszcz roślinny (palmowy, kokosowy), mąka pszenna, cukier, polewa kakaowa 14% (cukier, tłuszcze roślinne: palmowy, shea; kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 17%, serwatka w proszku, emulgatory: fosfatydy amonu, polirycynooleinian poliglicerolu; aromat), serwatka w proszku, mąka sojowa, prażone orzechy laskowe 4%, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, mleko odtłuszczone w proszku, skrobia kukurydziana, olej słonecznikowy, lecytyna sojowa, aromaty, barnik (karmel amoniakalny), mleko pełne w proszku, substancje spulchniające (węglany sodu), żółtko jaja w proszku
Nie jadłam ani jednego wafelka tej marki i nie żałuję ;)
OdpowiedzUsuńŻałowałabym, gdybym nie jadła czekoladowego, bo jest naprawdę ciekawy i smaczny.
UsuńCiekawszy i smaczniejszy od CzekoWafla? :)
UsuńTak nie porównam, oba mają 8 i oba są zupełnie inne.
UsuńW takim razie rzeczywiście nie można porównywać :)
UsuńJadłam ją i dla mnie pycha jak na wafelka ;)
OdpowiedzUsuńZgadałyśmy się z Olgą i będziemy wstawiać recenzję razem ;) Nie obczajam trochę fenomenu Lusette, ale ja zawsze jestem dziwna względem wyborów żywieniowych ^^". W każdym razie powiedz mi Kingo, co to za ,,także świeżutkie, ale delikatne warwy waflowe"? Zaintrygowało mnie to :3
OdpowiedzUsuńFenomenu? Ja właśnie coraz częściej trafiam na negatywne opinie i wydawało mi się, że to ja idę z lubieniem niektórych ich smaków pod prąd.
UsuńO, dziękuję, że zwróciłaś na to uwagę. Oczywiście chodziło o warstwy, w sensie, że nie tylko krem chrzęścił, ale i one. :>
Ja odnośnie Lusette większość pozytywnych odnotowałam, w przeciwieństwie do Góralków ;)
UsuńJa po prostu wciąż zachłannie chcę wzbogacać swój zasób słów :D Teraz kminie ;)
Z Góralkami to ja właśnie na pozytywne opinie trafiam, a ja... Sernikowy mi smakował, reszta smaków mnie nie obchodzi. Ot.
UsuńHaha, żeśmy się dogadały. Zasób słów, a tu podły bykas się wkradł. :D
Jadłyśmy te wafelki parę ładnych lat temu i średnio nam smakowały. Może tak byśmy musiały do nich wrócić? :P A szczególnie do czekoladowego ;)
OdpowiedzUsuńParę lat temu? Kurde, a u mnie one się ostatnio dopiero pojawiły. Wiem np., że czekoladowy na pewno został zmieniony wraz z nowym opakowaniem - troszeczkę, ale na tyle, by z 9/10 spaść na 8/10.
UsuńNo proszę, nie taki ten sztuczny i dziwny orzech straszny :) Mnie wafelek bardzo smakuje, tak jak reszta Lusette. No, z wyłączeniem Cappuccino, który z kolei przypadł do gustu Tobie.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że nie kupiłam Attacków, gdy miałam okazję. Zmiotło je z ziemi, no i - dyplomatycznie rzecz ujmując - dupsko.
Nie ma ich już? Ej, nie masz co żałować, one naprawdę były tragiczne... Tu już nie chodzi o smak, ale o jakość, serio.
Usuń