wtorek, 29 stycznia 2019

Zotter Labooko Peru Chuncho 72 % ciemna

Nie wiem, jak mogło dojść do tego, że przy (chyba) wiosennym zamówieniu Zotterów tę czekoladę pominęłam. Byłam pewna, że kupiłam - nawet przysięgłabym, że ją miałam! - jednak w szufladzie i na liście z datami ani śladu. Od razu napisałam do Marcina z foodie24, ale a to akurat się skończyły, a to potem z Austrii nie dotarły... Zaczęłam panikować. W końcu jednak udało się ją zdobyć, a w tym czasie przypomniałam sobie, że przecież jadłam już czekoladę z tego rzadkiego ziarna - Original Beans Cusco Chuncho 100 %. Setki to jednak czekolady specyficzne i nie ukrywam, że dzisiaj przedstawiana chyba bardziej mnie ciekawiła. Peruwiańskie kakao Chuncho od wieków daje radę warunkom między 400, a 1400 metrów nad poziomem morza i osiąga nawet 12 metrów wysokości (przez co nie jest łatwe do zebrania). Nie powinno dziwić, że jest bardzo rzadkie, a także ponoć nie do porównania z jakimkolwiek innym. Ma malutkie ziarna, w środku prawie zupełnie białe (jak Criollo). Byłam ciekawa, jak to wszystko przełoży się na smak.

Zotter Labooko Peru Chuncho 72 % to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao Chuncho z Peru z regionu Cusco w prowincji La Convencion. Czas konszowania to 21 godzin.

Po otwarciu znad tabliczki uniósł się intensywny, niezwykle smakowity zapach niesuszonych płatków róż oraz drzew o prażonym, ciepłym i zarazem dziwnie soczystym wydźwięku (przez chwilę pomyślałam o jakiś karmelizowanych skwarkach). To była taka rozgrzana soczystość... bo może z tropików? Owoce nie były jednoznaczne, w pewien sposób może nawet też kwiatowe, ale siły odmówić im nie można (może też jakieś kwitnące drzewka cytrusowe?). Postawiłabym na limonkę, pomarańcze, na pewno więc coś cytrusowego, ale i słodkiego... rodzynki? Rodzynki i winogrona albo jakiś słodki alkohol z nich (grappa czy coś)?

Przy łamaniu bardzo ciemna tabliczka trzaskała odważnie, ujawniając ziarnisty przekrój, który kontrastował z tym, że w dotyku wydawała się gładka i tłusto-sucha.
Tłustość ta od razu była wyczuwalna także w ustach, bo czekolada rozpływała się bardzo kremowo-tłusto i dość szybko mięknąc, by następnie zupełnie zalepić usta swymi smugami. Robiła się niczym bardzo dojrzałe, miękko-śliskie awokado.

Na samym początku poczułam silną słodycz o uroczym wydźwięków róż, biszkoptów i miodu, ale po chwili zaznaczyła się przy tym pieczona nuta.

Pieczono-prażony klimat umożliwił spłynięcie gorzkości. Leniwie, ale skrupulatnie i dokładnie wypełniała usta. Było w niej sporo rozgrzanych słońcem drzew, ale także owocowa cierpkość.
Na myśl przyszły mi jeżyny pochowane w ciemnym lesie i limonka, a rozgrzane drzewa zaczęły w tym czasie zmieniać w rozpalony kominek. Kominek, przy którym ktoś popijał jakiś mocniejszy alkohol (whisky o drzewnych nutach?).

Ogień wesoło trzaskający w kominku i pożerający drewno nabierał mocniejszego charakteru, aż kompozycja zrobiła się poważniejsza. Poczułam akcent węgla i delikatny kwasek. W tle zagrały cytrusy, nienachalnie dodając soczystość. To limonka, goryczką mieszająca się z jeżyną.

Poczucie ciepła i prażenia z tą soczystością i słodyczą podsunęły mi karmel... taki może nieco przypalony i... słonawy... z aluzjami do karmelizowanego bekonu? Tu też, mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, pojawiła się bardziej neutralna nuta maślana, podkreślająca kwiatowy charakter słodyczy. Najpierw wiodło w niej awokado (takie trochę "orzechowawe"), potem orzechowość przybierała na znaczeniu, stając się jakimiś delikatnymi orzechami.

Po pewnym czasie jednak znów to te skrupulatnie rozchodzące się konkretniejsze nuty stanęły na czele. Kominkowy węglo-dym poszedł w bardziej różanym kierunku i przemodelował dziwaczną karmelowość w rodzynki i miodowe biszkopty, zaś nuty drzewne podkreśliły orzechy. Wyraźnie czułam orzechy nerkowca i laskowe.

W posmaku pozostały właśnie nerkowce, maślaność i poczucie soczystych cytrusów (limonek, słodkich pomarańczy), a także cierpkich jeżyn w tle. Palona gorzkość czuwała nad tym wszystkim, jakby stroniąc od lekkiej, różanej słodyczy też się tam plączącej (i nie mogącej się ustatkować - czepiała się wszystkiego, toteż tylko epizodycznie pobrzmiewała).

Czekolada smakowała mi, ale miała momenty, w których pewne nuty mnie męczyły. Przede wszystkim nie podobała mi się jej strasznie tłusta konsystencja, bo napędzała się ze smakiem masła i awokado (uwielbiam awokado, ale nie w tym zestawieniu). To trochę rozbiło nuty z pazurkiem. Prażenie, drzewa i różano-kominkowe wątki ze szlachetną słodyczą i cierpkimi owocami byłyby cudowne, gdyby nie ta maślaność i "mniej słodyczowe" skojarzenia.
Czekolada wyszła w dużej mierze gorzkawo i znacząco maślanie. Słodycz była złożona, ale niska, a kwasek też zaskakująco delikatny.
Znów trafiłam tu na nuty whisky, bardzo udziwnioną słodycz (w Original Beans "skwaśniały miód", w Zotterze miód, biszkopty, a potem skarmelizowany bekon) i niejednoznaczne owocowe efekty (w OB "ściskający kwasek marakui", tu ta mieszanina oparta bardziej na cierpkości niż owocowości limonki, ogólnie cytrusów, jeżyn i rodzynek). Producent napisał o "cytrusach, bananach, różach i mango" - myślę sobie... że moja mieszanka owoców z miodowymi biszkoptami w sumie mogą tworzyć podobny klimat (choć właśnie każdy ma inne skojarzenia co do konkretnych rzeczy).

Dobra, ciekawa czekolada z pysznymi i intrygująco-dziwnymi nutami, którą szczerze polecam, ale która jednocześnie jest jedną z mniej lubianych przeze mnie Labooko (aż sprawdziłam - z ciemnych plantacyjnych ma najniższą ocenę). Może po prostu Chuncho nie jest dla mnie?


ocena: 8/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

4 komentarze:

  1. Byłoby nieźle, gdyby nie: awokado, limonka, jeżyny (chociaż bez pestek są ok), sól. Jestem niemal pewna, że nie wyczułabym ich własnym jęzorem, mimo wszystko nie ufam tej czekoladzie. Więcej intrygujących nut dla Ciebie, mniej tortur dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy, jak dobrze "znasz" smak awokado. Tu było dość narzucające się i to tak "bezprawnie". Skoro nawet mi przeszkadzało (a np. na kanapce uwielbiam, w sushi lubię)...
      O, z jeżynami podniosłaś mój problem! Ja je kocham, ubóstwiam i w ogóle... ale nawet jak się pojawiają, nie jem aż tak często, jak bym chciała przez pestki.

      Usuń
    2. Ja lubię awokado np. jako dodatek do nigdynietykamtegogówna.

      Usuń
    3. W imbirowo-kokosowym sosie!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.