piątek, 17 stycznia 2020

Georgia Ramon Venezuela Criollo Porcelana 75% ciemna z Wenezueli

Wymyśliłam sobie "serię czekolad z chili", którą miałam zakończyć takową Georgią Ramon, obstawiając, że będzie najlepsza. Wynikało to z tego, jak ogromnym uczuciem pałam do tej marki. Gdy jednak popatrzyłam na listę posiadanych, zatęskniłam za czystymi ciemnymi tej marki. Ileż to czasu minęło odkąd jakąś jadłam... I jakoś paradoksalnie na coś delikatniejszego mnie wzięło. I proszę, nie umiałam się porcelanie oprzeć. Tym bardziej, że to edycja specjalna z ziaren Heirloom (nazywanych diamentami wśród kakao), dokładniej z ziaren z farmy "La Orquidea" z regionu miasta Santa Bárbara del Zulia.

Georgia Ramon Special Edition Heirloom Cacao Venezuela Criollo Porcelana 75% to ciemna czekolada o zawartości 84 % kakao Criollo Porcelana z Wenezueli.

Wąchając, poczułam jednoznaczny zapach kory drzewnej. Był to sucho-ciepły ("nasłoneczniony") wątek, już po chwili rozkładający wachlarz drzew, szyszek, igliwia... wszystko to trochę podsuszone. Na myśl przyszedł mi grill (jako wydarzenie, nie coś konkretnego). Drzewa mieszały się z przyprawami - nie za ostrymi, ale wyrazistymi. Poprzez nie zakradła się nuta chleb...ka bananowego? Niosła słodycz i wprowadzała dość znaczącą pudrowość. (Dobra, taki twór tj. "banana bread" jadłam chyba ze dwa razy w życiu, więc znawcą nie jestem; powiedzmy, że chodzi o nutę jakby słodkawo-łagodnego chleba i bananów w formie wypieku / zdrowego-ciasta).

Przy łamaniu ciemna tabliczka przyjemnie trzaskała, lecz mimo twardości wydała mi się dość krucha. Wyglądała w przekroju na sucho-gliniastą, gęstą.
W istocie, w ustach gęstość ta się potwierdziła, ale nie w tym sensie, co myślałam. Oto powoli rozpływający się kawałek był przede wszystkim proszkowo-ziarnisty, co kojarzyło się z ogromem przypraw. Jakby jakieś zostały wmieszane w aksamitną masę czekolady. To aż rozpływało się lekko wodniście, mimo że kęs do końca pozostawał zwartym kawałkiem. Nie zalepiał, nie zamieniał się w krem. (Szkoda, bo do tego smaku to by pasowało).

Natychmiast po zrobieniu kęsa poczułam wykwintną, acz wyrazistą gorzkość. Zdecydowanie reprezentowała naturalne smaki takie jak drzewa, migdały / orzechy i zboże. Wszystko to lekko palone (np. drzewa jako drewno na opał, zboże ekspandowane). Ostatnie zasugerowały minimalnie słodkie płatki / chrupki do mleka (wyidealizowane... kakaowe?). Orzechy... były w pewien sposób łagodne, ale i mocne smakowo (producent pisał o makadamia - nie kojarzę ich na tyle, by ich nutę rozpoznać, ale jak czytam, że mają posmak oleju, chyba muszę się zgodzić, że to mogą być one). Pomyślałam nawet o oleju kokosowym.

Ten jednak szybko wmieszał się w szokująco głęboki smak mleka. Czuć je prawie od początku, a mniej więcej w połowie można dosłownie utonąć w ogromie śmietanki. Płatkowo-drzewne nuty na pewno to zrobiły. Mieszając się z mlekiem / śmietanką złagodniały.

Dzięki temu rozwinęła się słodycz. Kryło się w niej coś pudrowego, acz zaraz pomyślałam o liofilizowanych, gąbczastych owocach. Na pewno były w tym banany, może też jabłka. Poprzez pudrowość przemykał przecier malinowy. Banany bezprecedensowo wyszły na przód, dominując w owocowej strefie. Jako świeże, do granic możliwości dojrzałe, podsuszone i biszkoptowo-chlebkowy, o pudrowej słodyczy wypiek... Gdy już mowa o tym ostatnim, to na pewno z orzechami i odważnie przyprawionym. Śmietanka przyjemnie pobrzmiewała za tym wszystkim.

Słodkie, dojrzałe owoce przemieniły początkowe gorzkawe nuty w przyprawy. Oscylujące między lekką ostrością, a łagodnością w końcu postawiły na łagodność. Trochę korzenne... Nagle rozbłysło skojarzenie z masą makową. Gorzkawo-duszną od orzechów, migdałów i maku, słodką i przyprawioną.

Przyprawy, wciąż powiązane z drzewami i orzechami, dodały im ciepłej nuty węglowo-grillowej. Przed oczami miałam... po prostu grill (urządzenie), a nie że grillowanie / prażenie... To wręcz smak palonego metalu / oleju (kokosowego? orzechowego?). Taka paloność, mocna, aż ryzykowna kończyła to wszystko.

Gorzkość (dość dziwna, bo "mniej spożywcza"), drzewne przyprawy i silna słodycz wręcz mdląco-pudrowych owoców pozostały w posmaku.

Całość bardzo, bardzo mi smakowała, mimo dość mocnego pudrowego motywu. Zaintrygowała mnie jednak gorzkość oleju jakby z orzechów / kokosowego, choć na szczęście nie była silna, a właśnie wkomponowana w drzewa i orzechy. Nie była silna, ale przyjemnie wyrazista. Słodycz z kolei wysoka, ale reprezentująca poszczególne smaki, a nie po prostu samą siebie. Ogrom nie za mocnych przypraw i śmietanki, "nieumleczniającej" kompozycji również mi się podobały. Tym bardziej, że słodycz należała do bananów i masy makowej. Wszystko spójne, jakby przemyślane, a przecież w pełni naturalne.
Mogłabym się zakochać, gdyby nie pudrowość i struktura.

Żółte owoce i migdałowy biszkopt, jakie czułam w Morin Venezuela Porcelana Noir 100 % dopisałyby się do tej klimatem, a znów bananowo-bezowy motyw, który już mnie odpychał w Franceschi 60 % Venezuela Sur del Lago (to akurat nie porcelana, ale nuty podobne, też z Wenezueli), tu został zaserwowany smakowicie. Orzechy / drzewa ze śmietanką skojarzyły mi się z obłędną Idilio Origins 1ero Porcelana Criollo Puro, jednak ona była o wiele bogatsza w rozmaite owoce, podobnie jak bananowo-jabłkowa Original Beans Piura Malingas 75 %. Btw. dwie ostatnie to jedne z moich naj-naj.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 23,99 zł (za 50 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

3 komentarze:

  1. Może byłaby dla mnie ciut za mało słodka, ale kupiła mnie słodycz bananów i masy makowej <3 ojj gdyby zrobili taką czekoladę z nadzieniem to bym żarła na potęgę bo kocham oba te składniki całym sercem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuj porcelany od Chocolate Tree, chyba najmniej łagodna porcelana z jaką miałem do czynienia, taka z pazurem, zupełnie mnie zaskoczyła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak dawno nie wyczułam w niczym oleju kokosowego, że aż zapomniałam, jak lata temu byłam na niego cięta. Dawno też nie czułam maku, mniam. Zdecydowanie nigdy nie jadłam ciemnej czekolady, która przywiodłaby mi na myśl banany. Ciekawe. Orzechy, korzonki i puder ok. Gacie mi nie spadły, ale zjeść bym mogła.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.