poniedziałek, 30 sierpnia 2021

J.D. Gross Ekwador 85 % ciemna z Ekwadoru

Lindta Excellence 85 % kupowałam już z myślą o dzisiaj prezentowanej tabliczce. Byłam ogromnie ciekawa, jak wyjdą w starciu. Co ciekawe, mój entuzjazm do nich rósł wraz z czasem po kupieniu. Wkładając bowiem Grossa do sklepowego koszyka trochę się bałam, że wyjdzie kiepsko, robiąc rysę na obrazie marki, którą tak bardzo lubię. Potem jednak nabrałam przeczucia, że chyba nie mam się czego bać i nawet dokupiłam wersję 95 %.

J.D. Gross Ekwador 85 % to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao arriba z Ekwadoru.

Po otwarciu poczułam wyraziste banany, otoczone roślinami i kwiatami oraz mocno palony zapach kawy i cynamonu, podkręconych nieco nutą kakao w proszku, całkiem nieźle kamuflującego się. Umożliwiła mu to wysoka, pudrowa słodycz bardzo, bardzo słodkiego banana i wanilii. W nich z kolei zaplątał się element bananów suszonych... specyficznie "sucho"-mdławy. Wydało mi się to lekko duszne, acz z ukrytym charakterem, gorzkawością.

Tabliczka łamała się z głośnym trzaskiem, popisując się swoją skalistą twardością i taką też kruchością. Wydała mi się aż niecodziennie krucho-łamliwa.
W ustach rozpływała się po dłuższej chwili od umieszczenia jej w nich. Miękła, acz trochę leniwie, sprawiając wrażenie jakby była z pyłku zmieszanego z ogrzewającym się masłem. Rozpływała się więc w tempie umiarkowanym. Brakowało jej kremowości, a zalepiała tłusto i zawiesinowo. Pod koniec zaś trochę wysuszała.

W smaku od początku czuć delikatną, ale wyraźną gorzkość o wydźwięku popiołu, zahaczającą o proste kakao w proszku. To jednak zmieszało się z ogólną gorzkawością i pewną suchością... Pomyślałam o nieco zwietrzałym cynamonie, a zaraz o cynamonowych piernikach. Dość suchych, nieco czekoladowych... Na pewno w polewie... czekoladowo-kakaowej? Trochę budżetowej i z motywem tłuszczu.

Goryczka jeszcze przez moment trwała, a ja poczułam się, jakbym odgryzała końcówkę banana - dotarła do mnie goryczka jego skórki, po czym zrobiło się słodko. Słodycz szybko wzrosła w kontekście sucho-pudrowym. Pojawiły się suszone banany i wanilia, po czym nabrały impetu. Ożywiły się, serwując mi banany świeże. Oczami wyobraźni zobaczyłam także liście bananowców: grube i zielone, miąższyste.  Przy nich zaplątała się goryczka, co wraz ze słodyczą motywowaną wanilią zaczęło wydawać mi się też nieco likierowa.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa goryczkowata słodycz wróciła do cynamonu, z którego ilością przesadzono, ale który ostry nie był. Pierniki... musiały być trochę przypalone. Pomyślałam o węglu i popiele... Aż spopielonej, pylistej... kawie? Z czasem pojawiła się nieśmiała kawa rozpuszczalna, jakby tak przepijać nią pierniki. Poczułam nieco przypalony biszkopt, pojawiła się maślana łagodność. Może jak jakieś zdrowe ciasto m.in. z bananów? Z czasem do głowy przyszedł mi delikatny wypiek na jakiejś orzechowej mące. Orzechowość pobrzmiewała, ale nie jako orzechy, a coś... Soczyście-roślinnego. Do głowy znów przyszła mi roślinność zielonych liści, badylków.

Roślinny motyw był wynikiem połączenia gorzkości z bananami. Odnotowałam orzechy goryczkowate - pekany? O nieco ziemistym charakterze, co znów podkreśliło drzewno-roślinne tony, złagodzone jednak słodyczą. Pomyślałam o wanilii jako o kwiatach i... kwiatach innych.

Mimo ogólnej delikatności, na końcówce cierpkość jakby spróbowała o siebie zawalczyć. Czy to te kwiaty ją zaprosiły... czy kawa? Na przód wyszło kakao w proszku jakby tak... aż zagęścić nim syrop / sos likierowy.

Po zjedzeniu został posmak czekoladowej polewy z kakao w proszku, a także cynamonu i bananów, z wliczoną w to goryczką... roślinnie-skórkową. Czułam też maślaność, tłuszczowość... wypieków orzechowych? Co jakby ktoś próbował ratować proszkowymi dodatkami.

Struktura wydała mi się okropna - męczyła mnie wysoka tłustość i sucha pylistość. Wydaje się to trudne do połączenia, ale jak widać, możliwe. Smak... był zaś połączeniem całkiem niezłych nut z trochę wątpliwą jakością.

Do pewnego stopnia przypominała J.D. Gross Czekolada Gorzka 81 %, bo znów trafiłam na maślane wypieki (w dawnej placko-gofry, nie wiadomo co), kwiaty, wanilię... ale tamta była jednak bardziej "waniliotwata", dzisiaj opisywana waniliowo-bananowa. Podobała mi się gorzkawość cynamonu w dzisiejszej, ale cała ta tłuszczowość też smakowa i mnóstwo kakao w proszku sprawiły, że degustacji w pełni przyjemną nazwać nie mogę. To raczej "przynajmniej nie przecukrzona czekolada, którą można zjeść, jak się już kupiło". Przystępna, prosta, na dłużej nudnawa, ale można się nią zadowolić... od biedy.


ocena: 7/10
kupiłam: Lidl
cena: 4,49 zł (za 125 g)
kaloryczność: 579 kcal / 100 g
czy znów kupię: może kiedyś w promocji?

Skład: miazga kakaowa, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa, ekstrakt z laski wanilii

10 komentarzy:

  1. Twój zwietrzały cynamon przypomniał mi o moim gorzkawym z jedzonej niedawno owsianki. To kwestia rodzaju? Coś takiego kiedyś pisałaś. Nie wiem, po co pchać cynamon o niedobrym posmaku. Tylko że był w nazwie? Bez sera. Czekoladowo-bananowa kompozycja jest bajeczna, choć ja bym jej tu nie odnotowała. Polewy też lubię, nawet niektóre ordynarne (acz raczej nie w oderwaniu od produktu, w którym mi pasuje, np. Lusette czy Maltankach).

    OdpowiedzUsuń
  2. Kingo
    Czy mogłabyś polecić jakąś naprawdę wartościową białą czekoladę? Chciałabym poznać smak takiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie wszyscy znawcy tematu zachwycają się białą Domori (https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2017/01/domori-cioccolato-bianco-white.html). Ja, choć muszę przyznać, że jest rewelacyjna w tym, czym jest (białą czekoladą), za nic nie wydałabym na nią pieniędzy. Bardziej smakował mi J.D. Gross: https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2021/04/jd-gross-czekolada-biaa-wanilia-bourbon.html
      I jakbym już miała właśnie jakąś białą szczerze polecić, poleciłabym Grossa. Jeśli pytasz o czekolady uznawane na Akademiach Czekolady, przez profesjonalistów, to grono pewnie optowałoby za Domori.
      Kilka lat temu Zotter miał dobrą białą, obecnie bardzo pozmieniał asortyment, więc co do niego nie wiem, jak to obecnie z białymi jest. Na pewno jakieś ma, ale np. jego biała z mousse'em mi nie odpowiadała zupełnie (https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2021/06/zotter-white-choco-mousse-biaa-z-musem.html).

      Usuń
    2. ChocolateMaiden31 sierpnia 2021 14:44

      Nieśmiało potwierdzę opinię Kimiko o J.D Gross. Jej recenzja jest bardzo trafna.

      Za taką cenę, warto jej spróbować. Nawet, jeśli preferuje się ciemne tabliczki. Zacukrzenie śmiertelne, ale w dobrym, mlecznym stylu. Konsystencja wypada bardzo przyjemnie, a wanilia podkręca wyżej wspomnianą mleczność. Dodatkowo, poznanie białej czekolady fajnie uwypukliło cechy ciemnych tabliczek, podczas moich następnych degustacji.
      (O ile się nie mylę,w Lidlu J.D Gross biała jest dostępna obecnie na przecenie, za mniej niż 4,50 zł)

      Przeparszam za wtrącenie się w dyskusję :)

      Usuń
    3. Nie przepraszaj! To żadne wtrącenie, a wzbogacenie wątku doświadczeniami. Co kilka opinii, to nie jedna.

      Usuń
  3. Ale zbieg okoliczności. Ja wczoraj testowałam 95%. Niestety z bólem stwierdzam, że jest taka jak wersja 85%, ale to zapewne już wiesz skoro także w tej wysokości pułap kakaowości zainwestowałaś ;)
    Ta część "Struktura wydała mi się okropna - męczyła mnie wysoka tłustość i sucha pylistość. Wydaje się to trudne do połączenia, ale jak widać, możliwe. Smak... był zaś połączeniem całkiem niezłych nut z trochę wątpliwą jakością." Niewątpliwie będzie podlegała przekierowaniu do recenzji dotyczącej 95% :( pył znacznie psuje degustacje... no coś okropnego... nie lubię takich niespodzianek a mam 6 tabliczek. Szczęście w nieszczęściu że ja zdecydowałam się kiedyś kupić tylko jeden wariant tej serii :/ data ważności do 21.08.2021 r. Toteż wygrzebane zostały na wierzch. Odbiedy zjem bo ja takie czekolady stosuję jako zagryzacz do lindta malinowego, pinkgreipfrut i inne z poziomu 48% które mordują cukrem mój przełyk :( ale bardzo ich smak przypadł do gustu mojego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, nie powiedziałabym, że są takie same.

      Po co kupować aż 6 tabliczek czekolady, której się nie zna?
      Nie rozumiem też katowania się cukrowością czegoś, by musieć to jakoś potem przegryzać/zagryzać. Osobiście wolę cukrowości sobie odpuścić i nie cierpieć, by się potem "czymś ratować". Ja to właśnie mam tak, że jak coś jest za cukrowe, nie potrafi mi smakować.

      Myślałam, że szkodzą Ci czekolady z owocami?

      Usuń
    2. Bo szkodzą tak jak pepsi a i tak czasami muszę ją wypić....

      Usuń
    3. Dobra, rozumiem jedzenie czegoś, co szkodzi w sumie. Mnie szkodzą szparagi, a i tak czasem jem, bo uwielbiam.
      Nie wiem jednak, jak można lubić rzeczy takie jak Pepsi; by nawet sięgać po to, gdy szkodzi.

      Usuń
  4. Mój komentarz się mie wstawiał :( a był bardzo długi

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.