Bardzo cieszy mnie fakt, że ostatnio Zotter postawił na rozszerzenie linii Labooko o kilka plantacyjnych ciemnych czekolad. Z samego Peru doszły aż cztery tabliczki o takiej samej (prawie) zawartości kakao, więc trochę mnie zaciekawiło, czy po prostu stamtąd najłatwiej jest mu kakao uzyskać, najbardziej je lubi, czy co. Jak dotąd próbowałam już Labooko Peru Barranquita 75%, Labooko Peru "Criollo Cuvee" 82 % oraz Labooko Peru 100 % i każdą z nich uważam za genialną.
Zotter Labooko Peru "Cacao Tocache" 72 % to czekolada o zawartości 72 % kakao (miazga + tłuszcz) z prowincji Tocache z północnego Peru, której czas konszowania wynosi 22 godziny.
Wszystko to rozchodziło się od raczej jasnej i twardej przy łamaniu tabliczki o przekroju kojarzącym się ze skałami piaskowcami (nie myślcie, że ze mnie taki znawca, po prostu wygooglowałam i znalazłam, z czym mi się skojarzyło). W ustach jednak była tak tłusto kremowa i idealnie gładka, że aż nie mogłam wyjść z podziwu. Osobiście wolałabym szorstkość, a nie taką tłustość, ale niektórzy na pewno będą zachwyceni.
Od pierwszego kęsa także jeśli chodzi o doznania smakowe doznałam szoku. Poczułam coś niezwykle specyficznego, dziwnego, choć wcale nie mocnego czy porażającego. Było to niezwykle spójne połączenie miodowo-karmelowej słodyczy i siarkowego kwachu... taka siarkowa słodycz? miodowy kwach? Nawet nie umiem tego nazwać.
W pewnym momencie z kwachu wylał się sok, owocowa soczystość przełamująca maślaność i sprawiająca, że kompozycja wydała się lżejsza. Doszukałam się tutaj jakiś dziwnych (jak na nuty w czekoladzie) owoców. Były kwaśne, ale nie miały nic wspólnego z cytrusami. Na pewno czułam ananasa (i tu przypomniał mi się Peru "Criollo Cuvee" 82 %) i kwaśne, zielone winogrona; być może też jakieś przebłyski marakui.
Palenie nasiliło się, wciąż czułam w nim opalane migdały, ale i tę pewną... wiklinowość? Taką jakąś nie tyle drewnianość, co roślinność. Aż trudno mi to sprecyzować, ale ogólny wydźwięk skojarzył mi się z Original Beans Cusco Chuncho 100 %.
Na koniec owoce schodziły na dalszy plan, robiło się bardziej słodko-maślanie i bardzo palono. Palony posmak pozostawał w ustach na dość długo, wraz z lekkim poczuciem kwasku i leciutkim wysuszeniem.
Jedzeniu tej czekolady towarzyszyło poczucie, że Zotter próbował przełamać ordynarność mocno paląc kakao oraz dodając dużo tłuszczu kakaowego. Nie dość, że było tłusto, to jeszcze maślaność po prostu się czuło. Co za tym i za mocnym paleniem idzie - także sporo orzechowo-wiklinowych nut, które są już na plus. Mi jednak ten siarkowo-owocowy kwach nie daje spokoju. Z chęcią pozwoliłabym mu bardziej się rozwinąć, bo naprawdę ciekawe owoce tu wychwyciłam, jak chociażby ten ananas czy winogrona. Z nieoczywistymi, drzewnymi nutami stworzyło to intrygującą, inną kompozycję, mimo że kwiatowa słodycz i pewne kwaskowate niuanse cały czas krzyczały, że kakao pochodzi właśnie z Peru. Podobało mi się to, ale jak już pisałam, mam wrażenie, że więcej samego ziarna kakao wyszłoby na dobre, bo jednak trochę za dużo tłuszczu zepsuło odbiór (o słodyczy z kolei nie mam zdania, bo była znacząca, ale ani nie przesadzona, ani nawet specjalnie znacząca).
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
To była "dobra sztuka" ale tylko "na raz",raczej nie planuję do niej powracać.Czasami właśnie ta tłustość bliżej mi nieokreślona przeszkadzała mi :>
OdpowiedzUsuńMi też i właśnie jakby te parę nut przysłaniała. Wróciłabym, gdyby Zotter zrobił nową wersję (licząc, że zmniejszył ilość tłuszczu).
UsuńJadłam ją wczoraj. Mi ta tłustość idealnie kojarzyła się z awokado!
UsuńJem je codziennie na kanapce z warzywami i mięsem, to pewnie dlatego mi się z czekoladą nie skojarzyło, ale rzeczywiście... Coś z awokado ta tłustość miała w sobie. Takim muęciusim.
UsuńZotter zaszalał z tym Peru, tej akurat nie mam, ale kupiłem z "peruwiańskiej" serii try 75-tki: "Oro Vedrde" (była u Basi), "Huallaga Nativo" i "Quinacho". Cieszy to, że poszedł w ciemne czekolady z większą zawartością kakao, to słuszny kierunek :)
OdpowiedzUsuńDobrze trafiłeś, że akurat najmniej udanej nie kupiłeś. :P
UsuńKiedy kwas tak, Olga nie.
OdpowiedzUsuń