Tak, przez czekolady z wyższej półki zrobiłam się wybredna. Nie, nie skreśliłam czekolad z niższych półek. Mało tego! Jak smakuje mi jakaś tańsza tabliczka, cieszę się z tego jak głupia. Lubię mieć takie na dni, których atmosfera jest niedegustacyjna. Dzisiejszy obiekt recenzji to pierwsza z kilku czekolad Luximo, które mnie czekały. Założyłam, że nie może mnie zawieść, bo o ile większość została kupiona "na współę" z Mamą (mleczne), tak tej nie miałabym komu oddać.
Na producenta zwróciłam uwagę dopiero po pierwszym kęsie i... zszokowało mnie to. Byłam przekonana, że za całą tą linią Luximo stoi Millano. Jak jakiś czas później wróciłam do sklepu i zerknęłam na kartony z czekoladami, był jeden z pomarańczowymi, ale były tam pomieszane i Luximo firmy Wawel, i firmy Baron-Millano (którą kupiłam, żeby porównać, ale na blogu prędko się nie pojawi).
Wawel Luximo Premium Czekolada Gorzka ze skórką pomarańczy to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z kandyzowaną skórką pomarańczy (10%), produkowana (ponoć bez sztucznych aromatów) przez Wawel dla Biedronki.
Otworzyłam i zobaczyłam niemal czarną tabliczkę o mocnym zapachu pomarańczy i palonym, który można by trochę podciągnąć pod kawę. Nie było zbyt słodko, a pomarańcza była neutralna. Silna, ale nie straszliwie natarczywa, pomiędzy naturalną skórką, a sztucznawym owocem.
Tabliczka łamała się nierówno, kruszyła się trochę, przy czym wydawała się miękkawa. To pewnie przez mnóstwo skórek pomarańczy. One ciągnęły się i jakby rwały.
Czekolada rozpuszczała się w umiarkowanym tempie, łatwo, w ulepkowaty sposób, ale nie była zbyt tłusta (jak np. strasznie tłusty Lindt Excellence Orange). Nie była też zbyt sucha, więc mogę to nazwać ulepkiem do zniesienia. Skórek pomarańczy zatopiono wewnątrz bardzo dużo - kawałków większych i mniejszych. Wszystkie były jędrne; ani za twarde, ani za miękkie i przyjemnie soczyste.
Przy pierwszym kęsie uderzyła mnie ordynarność kakao, taka naaromatyzowana taniość (przerażona chwyciłam opakowanie i wyszedł Wawel z worka). Początek był niesmaczny, bo odtłuszczone kakao w proszku wyraźnie zaznaczyło swoją obecność, ale po chwili zewsząd rozszedł się pomarańczowy akcent. Nie był sztuczny, ale też nie jakoś specjalnie naturalny.
Zaczęła rozwijać się delikatna słodycz i smak czekolady średniej jakości. Był to moment, w którym pomarańcza zagłuszyła smak odtłuszczonego kakao. Chwilami było nawet smacznie, a chwilami temu kakao udawało się przebić swoim kwaskiem. Całe szczęście, że trochę wpisywało się to w pomarańczowy klimat.
Ogół jednak utrzymywał się w przystępnie palono-gorzkawym i nieprzesłodzonym tonie.
Skórka pomarańczy oczywiście napędzała pomarańczowy smak i smakowała skórką, której odebrano charakterek, a więc specyficzną goryczkę. Była to ewidentnie skórka, ale taka udelikatniona, dosłodzona, co mi się nie podobało. Wolałabym niekandyzowaną, ale ta kandyzowana słodycz chyba też po części zagłuszała odtłuszczone kakao. Najlepiej sprawdzało się więc rozgryzanie i wysysanie skórek w trakcie swobodnego rozpuszczania się reszty kostki.
Na koniec pozostawał posmak pomarańczy o słodkim wydźwięku, lekka ogólna gorzkawość i wyraźne, odtłuszczone kakao z suchawym efektem psujące wszystko.
Całość wyszła zadowalająco. Na pewno ogromnym plusem jest to, że dodano skórki pomarańczy, nie zaś "kawałki o smaku". Niestety, postawiono na kandyzowane. Strasznie ucieszyło mnie, że nie waliła sztucznym aromatem pomarańczowym, nie była przesłodzona, ani zbyt tłusta. Mogło być smacznie, gdyby nie to wychylające się raz po raz odtłuszczone kakao w proszku. Mimo to, gdybym na dzień dzisiejszy miała wybierać Wawel czy Lindt, wahałabym się (Wawel jest meh przez odtłuszczone kakao, ale Lindt z kolei przesadził z tłustością, słodyczą i nie jest ze skórką). Szczerze? Ponownie nie mam zamiaru kupić żadnej, ale... można powiedzieć, że Wawel to dobra czekolada, kiedy kogoś najdzie chcica na czekoladę z pomarańczą, a budżet ma ograniczony, którą jadłam przez kilka dni (nawet nie to, że "męczyłam ją", ale to nie coś, na co mam ochotę w większej ilości).
Skład: miazga kakaowa, cukier, kandyzowana skórka pomarańczy 10% (skórka pomarańczy, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, regulator kwasowości: kwas cytrynowy; substancja konserwująca: sorbinian potasu; aromat), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, aromaty
Pomarańczowej i miętowej nie kupowałam,jakoś mam do nich awersję.. :>
OdpowiedzUsuńNatomiast 85% i z solą morską kupuję dość często,na co dzień,gdy nie mam czasu,na górnej półki czekolady by zachwycać się i zastanawiać nad nutami smakowymi :>
85 % u mnie jeszcze nie widziałam, miętową dostałam, a z solą kupiłam dwie i niedługo może otworzę, a i pomarańczową mam drugą, tylko Barona, a nie Wawelu. :P Pocieszyłaś mnie, że z solą taka dobra.
UsuńJak już piszecie o soli, to Zotter wypuścił właśnie nowe Peru 72 z kwiatem soli (i kilka innych fajnych ciemnych też :)
UsuńMam wszystkie nowe Zottery oprócz białej ze słodzikiem. ;)
Usuńczekolada gorzka z płatkami pomarańczowymi "Milano" chrzęści w zębach cukrem a nie płatkami, szkoda, ta z "Wawelu" była jadalna,z Milano już nie.....
UsuńTo już się boję...
UsuńMoja mamcia ją bardzo lubi :D Ja oczywiście skorzystałam z jej słabostek ;) O dziwo naprawdę mi smakowała... ale za dobrze znasz przeciętność moich kubków smakowych :D Pamiętam, że byłam zachwycona, że skórka pomarańczowa nie smakuje tą paskudną goryczą- czego nie ścierpię xD Nadbagaż w postaci paska czekolady często pakuję do ciepłej zupy mlecznej (m.in. owsianki) by się roztaplała ;) Choć nie podejrzewam byś swoje dobrej jakości czekolady chciała tak profanować jak ja ^^"
OdpowiedzUsuńA jesteś pewna, że to ta? Bo Luximo jest też Baron (mam ją).
UsuńWiesz co... powiem tak: mało, że ja bym tak nie zbeszcześciła czekolady (tak samo jak nigdy bym nie pogryzła czekolady jak jakiegoś chrupka), bo ja po prostu inaczej patrzę na czekoladę (nie tylko te drogie :P ), ale i nie zanieczyściłabym tak swoich kasz, owsianek itp., bo nie lubię ich "na słodko", wolę wersje czyste. Ostatnio np. zrobiłam sobie owsiankę z cynamonem i z rodzynkami i już mi przez rodzynki za słodko było. Wolę jeść wszystko oddzielnie, niż mieszać i to chyba o to u mnie chodzi. :P
to zatem u mnie chodzi ,,o więcej" :P Tylko sugerowałam więc się nie bulwersuj ;)
UsuńNie no, sugestia przecież mogła być też do kogokolwiek, kto by to czytał. Widzę przecież, że od razu napisałaś, że wiesz, że ja pewnie tak nie zrobię. Strasznie nie lubię, że odbierasz mnie często jako bulwersującą się. W odniesieniu do takich rzeczy jak słodyczy uważam za oczywiste, że "duże słowa", np. zbeszcześcić, zanieczyścić są używane z przymrużeniem oka, pół żartem, pół serio.
Usuń"O więcej" w sensie ilości smaków wszystkiego w misce jedzenia czy w sensie, że np. patrzysz, które składniki uzupełniają się pod względem wartości itp.?
Nie ważne, zapomnij... ech... To była gra słów. Jeżeli odbierasz z przymrużeniem oka, to i tu tak miało zagrać.
UsuńAle właśnie to o więcej było ciekawe. :P
UsuńOdbieram z przymrużeniem oka, ale jak często w internecie spotykam się z "wyluzuj", "spokojnie" itp. to na to jestem trochę wyczulona, bo że ja odbieram z przymrużeniem, to nie znaczy, że i inni. Tak zauważyłam np. (nie mówię, że Ty) czasami mnie odbierają, że piszę coś ze złością, bo chyba bez uśmiechów itp.
właśnie ,,było" więc zapomnij :P
UsuńEch... ja za to przesadzam z mimicznością wiadomości i nie raz zwracano mi przez to uwagę :D Z drugiej strony jak nie dam tego xD to zaraz dostaję wiadomość: - obraziłaś się?, - jesteś zła? Wiem co masz na myśli i być może sama podświadomie doszukuje się tego u innych- nie zaprzeczam ^^"
Szczerze to swoją drogą wolę brak minek niż języki- wzbudzają we mnie automatycznie ironie i przekorę ;)
Haha, możliwe. Ja ostatnio się dowiedziałam, że napisanie "Ok." jest prawie równoznaczne z "obraziłam się, nie pisz już nic więcej". Nie nadążam za tymi internetami.
UsuńJa tam najchętniej wszystko pisałabym bez jakichkolwiek minek, nawet zwykłych uśmiechów, ale czasem coś walnę, bo... dostosować się trochę próbuję, żeby nie było, że jakaś gburowata albo ciągle obrażona jestem. Chociaż czasami niespecjalnie sens niektórych rozumiem. Np. takie "xP" dla mnie to system operacyjny, a wygląda jak... trup? Oczy zamknięte, jęzor na wierzchu?
O, ale na instagramie np. te takie koty czy coś to są urocze, ale... to takie gotowce, więc w sumie trochę co innego.
Usuńteż to słyszałam! :D
UsuńJa niestety się chyba uzależniłam od minek, na początku rzeczywiście były wpieniające jak fusy w herbacie... teraz chyba je spijam w całości... O ironio xD
xP- nie używam, jeszcze tylko tego brakuje bym zalała się w trupa :D Buahahaha system operacyjny- zapamiętam ;D
Eeee... koty to rządzą się swoimi prawami- podpisuję się pod tym całkowicie!
Mi na klawiaturze brakuje takiego przycisku "kot", haha. Albo całego takiego wydzielonego sektora, jak np. numeryczna, bo ":3" to słaby kot (ponoć kot?), a dupa na brodzie jakaś. :(
UsuńA że się uzależniłaś... bo to takie "coś w tym jest" rzeczywiście. Tak jak się przebywa z kimś, kto ma np. jakieś powiedzonko i też zaczyna się je potem używać.
Usuńa nic mi nawet nie mów o tym... Jak poszłam na studia do Torunia to odkryłam ileż to ja zwrotów i wyrażeń przejęłam od mamuśki typu: - co tak latasz jak smród po gaciach itp =.= ... coś w tym jest ,,z kim przestajesz- takim się stajesz" ;D
UsuńKota to my już mamy... ale w głowie :D
Lepiej mieć kota w głowie, niż kupić go w worku! Haha.
UsuńWygrałaś! :D
UsuńHihi. <3
UsuńSkórka pomarańczy... to my już podziękujemy ;)
OdpowiedzUsuńNiestety jestem odrobinę (?) uprzedzona do Luximo, a Twoja recenzja nie przekonała mnie do zmiany zdania. Gdybym miała wybrać "ekskluzywną dyskontówkę", poszłabym po J. D. Grossa do Lidla.
OdpowiedzUsuń...ACZKOLWIEK wiele zależałoby od tego, jakiego producenta znalazłabym z tyłu.
...chociaż nie. I tak wolałabym Lidla :P
Też wolę z Lidla, ale nie byłabym sobą, gdybym nie testowała różnych rzeczy na bloga. :P
UsuńJak ja Ci zaraz znajdę coś nowego do przetestowania... ;>
UsuńNie musisz, testujemy sobie z Mamą Luximo, bo się ich trochę nazbierało...
UsuńMoja nauczycielka hiszpańskiego bardzo ją sobie chwali ;). Ja mam teraz taki zapas czekolad, że na te "plebejskie" na pewno się nie skuszę, choć takie recenzje są bardzo cenne!
OdpowiedzUsuńTeż mam zapas, ale niestety ostatnio mniej czasu na dobrą czekoladę i mi tak po prostu ich szkoda na takie szybkie zjedzenie. Na dobrą czekoladę muszę mieć czas, nastrój itp. :D
UsuńJa w sumie wolę nie jeść czekolady, niż jeść cokolwiek na szybko. Choć czasem kawałek czekolady potrafi poprawić humor na cały zabiegany dzień. U mnie degustacje to nadal weekendy, w znakomitej większości.
UsuńJa nic nie jem na szybko, chodzi tylko o to, że degustuję zawsze mniej więcej o tej samej porze (raczej rano), a w tygodniu czas na czekoladę mam popołudniu, a nie chcę degustować np. po obiedzie. A prawdziwe czekolady też głównie w weekendy degustuję. ;)
UsuńW tygodniu to ja nawet popołudniu nie mam czasu na czekoladę... Pracując, rzeczywiście przedkładam "normalne" posiłki nad chętkę na czekoladę. W weekendy też najchętniej sięgam po czekoladę rano / przed południem, ewentualnie także wieczorem (no ale w weekend tryb dnia jest zupełnie inny).
UsuńJa z kolei konkretów aż tak sporo nie jadam, ale... to tak z braku czasu albo raczej braku czasu w odpowiedniej porze dnia. No, ale liczę, że za jakiś czas ogarnę to wszystko, na razie taki etap przejściowy, nawet w kwestii finansowej, więc serio chyba wolałabym, żeby mi i zwyklaki bardziej smakowały. A tu takie Wawele i... dupa.
Usuń