Podążając za ziołowymi smakami na kolejną "Pacari z zielskiem" wybrałam tę, bo wydała mi się zupełną nowością. Z guayusą nigdy wcześniej się nie spotkałam, więc oczywiście wygooglowałam, cóż to za dziwo. Otóż to "siostra yerba mate", która ma ponoć słodki, łagodny smak, a w Afryce jej liście parzy się jak herbatę, bo jest bardzo zdrowa. Dopisek "Runa" na opakowaniu oznacza (chyba) od jakiej marki Pacari miało liście - strona internetowa Runa, która przestrzega zasad fair trade w Ekwadorze.
Pacari Guayusa to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao (miazga + tłuszcz) z Ekwadoru z guayusą.
Od razu po otwarciu poczułam bardzo wyrazisty zapach. Była to chłodna ziołowość (jak mięta, ale subtelniejsza i po prostu niemiętowa), umilona znaczącą nutą kwiatów i malująca się na kakaowej bazie, mającej wydźwięk cytrusów i rozgrzanej ziemi.
Tabliczka była bardzo twarda, przy łamaniu głośno trzaskała i wydawała się "pełna". W ustach rozpływała się umiarkowanie powoli, łatwo i szorstko, ujawniając drobinki.
Przy pierwszym kęsie doznałam szoku. Poczułam się, jakbym właśnie odgryzła kawałek badyla, liścia i łodygi, jakiejś żywej rośliny wypuszczającej sok.
Poczułam smak takowej, ale idący w parze z ziołowością kojarzącą się z delikatnym naparem, ziołową herbatką. Świeżość i ziołowość w jednym.
Szybko rozeszła się słodycz. Była silna i znacząca, ale o stłumionym charakterze. Otaczała, ale też wypływała ze smaku zaparzonych ziółek - łagodnych, właśnie słodkawych. To taka ziołowa herbatka bez mocnych nut.
W pewnym momencie słodycz skojarzyła mi się trochę z melasą i trawą cytrynową, bo zrobiło się bardziej rześko, kiedy kakao przebiło się subtelnie cytrusową nutą. To podkreślało roślinną świeżość.
Za ziołowością kryła się leciutka goryczka o kawowo-ziemistych nutach, ewidentnie orzechowo-kakaowa.
Pod koniec jednak znów wszystko ogarniała słodycz ziołowej herbatki i pozostawała na długo jako posmak.
Wolałabym, żeby gorzkości i cytrusowości kakao było więcej, ale rozumiem zabieg z ilością miazgi kakaowej - chodziło pewnie o to, by nie zagłuszyć smaku guayusy. Był on bowiem delikatny, przyjazny i słodkawy.
Czekolada była głównie słodko ziołowa, łagodna, ale ekwadorskie nuty także się przewijały. Była smaczna, ale przede wszystkim intrygująca za sprawą wrażenia, że ma się do czynienia z żywą rośliną puszczającą sok. Niezwykła soczystość roślin - poziom porównywalny do Pacari z marakują, tylko że tu... to było delikatne ziółko.
Czekolada była głównie słodko ziołowa, łagodna, ale ekwadorskie nuty także się przewijały. Była smaczna, ale przede wszystkim intrygująca za sprawą wrażenia, że ma się do czynienia z żywą rośliną puszczającą sok. Niezwykła soczystość roślin - poziom porównywalny do Pacari z marakują, tylko że tu... to było delikatne ziółko.
Osobiście wolę charakterne, mocne zioła i herbaty o wręcz goryczkowatym smaku, więc ta tabliczka nie wpisała się dokładnie w mój gust, ale podziwiam kompozycję (i nie mogę krytykować guayusy, że smakuje tak, jak smakuje).
ocena: 9/10
kupiłam: pralineria Neuhaus (za czyimś pośrednictwem - dziękuję!)
cena: 19 zł
kaloryczność: 593 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa (48,84%), cukier trzcinowy (40%), guayusa (6%), tłuszcz kakaowy (4,96%), lecytyna słonecznikowa (0,2%)
Nie jest to tabliczka na każde podniebienie ;)
OdpowiedzUsuńTo fakt.
UsuńAż z chęcią wypiłybyśmy taką herbatkę a dopiero potem spróbowały połączenia z czekoladą :)
OdpowiedzUsuńTeż bym z chęcią taką herbatę spróbowała jeszcze.
UsuńBardzo ciekawa, ten efekt świeżości występuje chyba tylko w czekoladzie z marakują i właśnie tej (oczywiście marakuja jest najlepsza, była właśnie dostawa, więc robię sobie zapas :). Sama guayusa ma smak taki po prostu ziołowy, rzeczywiście szału nie ma, ale spróbować warto. Mi też kojarzyła się tak dziwnie z niemiętową miętą.
OdpowiedzUsuńPróbowałeś samą guayusę?
UsuńNie, to raczej nieznane u nas zioło.
UsuńJadłam ją niedawno.
OdpowiedzUsuńDużo w niej ziołowości oj dużo.Momentami wyczuwałam herbatkę miętową osłodzoną miodem,natomiast finisz kojarzył mi się jako yerba mate z miodem :>
Czekolada ciekawa nie zaprzeczę,ale na takowy jednorazowy wyskok
Ja tam yerby z miodem nigdy nie piłam to się tu nie wypowiem. :P
UsuńA ja może i bym mogła kiedyś wrócić, ale... nie wiem, co by się musiało stać, bym kupiła ją znów, bo jestem strasznie czekoladami wiecznie zawalona.
Wyjdzie taniej, jak nawpieprzam się chwastów pod blokiem. Dzięki za takie pyszności.
OdpowiedzUsuńTak, tak. Najlepiej takie doprawione przez Rubi lub inne zwierzaki.
UsuńTakie biorę do woreczka, ładuję do kieszeni i pędem do domu.
Usuń