Po tego Kit Kata sięgnęłam dość niepewnie. Niektóre orzechowe rzeczy bardzo mi smakują, bo ogólnie uwielbiam orzechy. Ale! Większość orzechowych słodyczy dostępnych w sklepach jest sztuczna i ma według mnie metaliczny posmak, przez co ich unikam. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Kit Kat Chunky Hazelnut to "paluszek waflowy 19,7% z kremem z orzechów laskowych 19,7% w mlecznej czekoladzie 61,8%" ważący 42g od Nestle.
Baton był konkretny, oprócz dwóch warstw klasycznego kremu zawierał dość grubą warstwę gęstego, tłustawego i dość mocno proszkowego, kremu orzechowego, a całość otaczała czekolada. Wszystko było bardzo tłuste, ale poziom chrupkości wyszedł jak należy, za sprawą konkretnych wafli.
Czekolada była taka sama, jak w klasyku, a więc strasznie tłusta (ale taka kremowo-tłusta) i cukrowa, choć wciąż wyraziście mlecznoczekoladowa.
Krem orzechowy zupełnie odmienił wyraz batona, bo nijakiemu wnętrzu nadal smaku. Był niestety przede wszystkim słodki (zasłodził mnie, to prawda, ale cukru samego w sobie aż tak nie czuć), ale po chwili dochodził do tego smak orzechów laskowych w wydaniu trochę nugatowym. Nie był aż taki mocny, więc nie walił chemią, ale wystarczyło go, by zagłuszyć kiepskość.
W połączeniu z budyniowatą i również przesłodzoną czekoladą, krem orzechowy wywołał smakowe skojarzenie z mlecznym deserem orzechowy z bitą śmietanką czy coś. Było więc słodko, tłusto, ale też chrupiąco i konkretnie. Orzechowy smak czuć wyraźnie, ale nie był on przerysowany. Szkoda tylko, że przesadzili z cukrem i tłuszczem, ale te są na poziomie klasyka, więc wniosek jest następujący: wyszedł lepiej, niż klasyk.
Wniosek numer dwa: takie rzeczy już nie dla mnie. :P Niby nie umarłam, ale gdyby nie zabawa z obgryzaniem go, chęć spróbowania wszystkich posiadanych... Nie zawracałabym sobie głowy.
ocena: 6/10
kupiłam: sklep osiedlowy
cena: 1,99 zł
kaloryczność: 539 kcal / 100 g; wafel 42g - 228 kcal
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz palmowy, mąka pszenna, preparat serwatkowy w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz mleczny, orzechy laskowe )2%), lecytyny, aromaty, sól, substancja spulchniająca: węglany sodu
Tak że względu na chemiczny wydźwięk smaku unikam słodyczy z dodatkiem orzechów laskowych. Zbyt dużo razy doznałem traumy ....
OdpowiedzUsuńPo kit katy raczej nie sięgnę w sklepie bo poziom słodyczy mnie zdecydowanie przerasta :/
Mnie też! Gdyby nie blog, pewnie nawet do głowy by mi nie przyszło takie porównywanie ich. :P
UsuńChciałam napisać, że za pewne tą recenzją wbiłabyś mi nóż w serce więc chciałam odpuścić sobie czytanie... ale ta chora ciekawość :D Na szczęście ku memu zaskoczeniu potrafisz być empatyczna xD (Oczywiście to suchar na moim dennym poziomie ;D).
OdpowiedzUsuńPS Ja testowałam pod rząd 3 dni wszystkie kit katy (oprócz nowej limitki)... kurde mole nie dosyć, że przeżyłam to nie żałuję :D Mam nadzieje, że to jakoś źle o mnie nie świadczy ;)
Haha, a gdzie tam na dennym! Ja lubię ziemisto-bagniste klimaty, więc się uśmiechnęłam. Dobra, z sucharem na suchara poleciałam. xD
UsuńPS Ja bym tak trzy dni pod rząd nie dała rady, ale... to świadczy chyba tylko o tym, że... yy... jesteś silna, waleczna i nie dałaś im się! :D
toż żeś znowu mnie dowartościowała! Hue hue xD
UsuńNigdy go nie jadłam... jedyne Kit Katy które powędrowały do mojego żołądka to klasyczny w starej wersji i ten z masłem orzechowym xP
OdpowiedzUsuńMogliby w Kit Katach popracować nad jakością czekolady aby nie była taka cukrowa - przynajmniej jest chrupiaco :P
Chociaż z drugiej strony strach pomyśleć, co by tam upchali zamiast cukru, skoro to chyba główny składnik.
UsuńMogliby miazgę kakaową, ale pewnie polecieli by po kosztach
UsuńPewnie daliby najtańszą i przepaloną. xD
UsuńW tym celu to najprawdopodobniej skontaktowaliby się z Baronem xD
UsuńUwielbiam go :D Ale i tak wersja peanut butter jest najlepsza! Teraz muszę dorwać tego sernikowego :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w łowach i żeby smakował.
UsuńChyba tej wersji nie jadłyśmy ;) Czy w ogóle jest jeszcze dostępna? :)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, ale pewnie jeszcze kiedyś będzie. :P
UsuńNie czułam chemii, ale ze znaczną częścią recenzji się zgadzam. Problem w tym, że u mnie wszystkie czynniki - łącznie z cukrowością i tłustością - zbierają się na uni, a u Ciebie na marne 6/10.
OdpowiedzUsuńPS Możesz sprawdzić, czy jeszcze u Ciebie są? Ostatnio udało mi się dorwać jednego, ale z datą do końca września, więc miałam kilka dni na zjedzenie. To chyba była ostatnia polska partia :(
Co do PS to nie widziałam ich ostatnio, ale jeszcze się rozejrzę, bo w sumie od dawna na batony nawet już znowu nie patrzę (albo inaczej: patrzę nie widząc).
Usuń