piątek, 13 października 2017

wafelek KitKat Chunky Hazelnut

Po tego Kit Kata sięgnęłam dość niepewnie. Niektóre orzechowe rzeczy bardzo mi smakują, bo ogólnie uwielbiam orzechy. Ale! Większość orzechowych słodyczy dostępnych w sklepach jest sztuczna i ma według mnie metaliczny posmak, przez co ich unikam. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.

Kit Kat Chunky Hazelnut to "paluszek waflowy 19,7% z kremem z orzechów laskowych 19,7% w mlecznej czekoladzie 61,8%" ważący 42g od Nestle.


Po otwarciu poczułam słodko orzechowy zapach, nie będący specjalnie sztucznym oraz charakterystyczny zapach czekolady Kit Kata, przez który rozumiem kojarzący się z waniliowym budyniem motyw.

Baton był konkretny, oprócz dwóch warstw klasycznego kremu zawierał dość grubą warstwę gęstego, tłustawego i dość mocno proszkowego, kremu orzechowego, a całość otaczała czekolada. Wszystko było bardzo tłuste, ale poziom chrupkości wyszedł jak należy, za sprawą konkretnych wafli.

Czekolada była taka sama, jak w klasyku, a więc strasznie tłusta (ale taka kremowo-tłusta) i cukrowa, choć wciąż wyraziście mlecznoczekoladowa.

Bawiąc się w dzielenie "na warstwy", utwierdziłam się w przekonaniu, że dolna część środka została przeniesiona z klasyka - nijaki, słodki i tłusty krem, który został na szczęście przydzielony grubym i porządnym waflem, niestety nie neutralizującym słodycz smaku.

Krem orzechowy zupełnie odmienił wyraz batona, bo nijakiemu wnętrzu nadal smaku. Był niestety przede wszystkim słodki (zasłodził mnie, to prawda, ale cukru samego w sobie aż tak nie czuć), ale po chwili dochodził do tego smak orzechów laskowych w wydaniu trochę nugatowym. Nie był aż taki mocny, więc nie walił chemią, ale wystarczyło go, by zagłuszyć kiepskość.

W połączeniu z budyniowatą i również przesłodzoną czekoladą, krem orzechowy wywołał smakowe skojarzenie z mlecznym deserem orzechowy z bitą śmietanką czy coś. Było więc słodko, tłusto, ale też chrupiąco i konkretnie. Orzechowy smak czuć wyraźnie, ale nie był on przerysowany. Szkoda tylko, że przesadzili z cukrem i tłuszczem, ale te są na poziomie klasyka, więc wniosek jest następujący: wyszedł lepiej, niż klasyk.
Wniosek numer dwa: takie rzeczy już nie dla mnie. :P Niby nie umarłam, ale gdyby nie zabawa z obgryzaniem go, chęć spróbowania wszystkich posiadanych... Nie zawracałabym sobie głowy.


ocena: 6/10
kupiłam: sklep osiedlowy
cena: 1,99 zł
kaloryczność: 539 kcal / 100 g; wafel 42g - 228 kcal
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz palmowy, mąka pszenna, preparat serwatkowy w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz mleczny, orzechy laskowe )2%), lecytyny, aromaty, sól, substancja spulchniająca: węglany sodu

16 komentarzy:

  1. Tak że względu na chemiczny wydźwięk smaku unikam słodyczy z dodatkiem orzechów laskowych. Zbyt dużo razy doznałem traumy ....
    Po kit katy raczej nie sięgnę w sklepie bo poziom słodyczy mnie zdecydowanie przerasta :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też! Gdyby nie blog, pewnie nawet do głowy by mi nie przyszło takie porównywanie ich. :P

      Usuń
  2. Chciałam napisać, że za pewne tą recenzją wbiłabyś mi nóż w serce więc chciałam odpuścić sobie czytanie... ale ta chora ciekawość :D Na szczęście ku memu zaskoczeniu potrafisz być empatyczna xD (Oczywiście to suchar na moim dennym poziomie ;D).

    PS Ja testowałam pod rząd 3 dni wszystkie kit katy (oprócz nowej limitki)... kurde mole nie dosyć, że przeżyłam to nie żałuję :D Mam nadzieje, że to jakoś źle o mnie nie świadczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a gdzie tam na dennym! Ja lubię ziemisto-bagniste klimaty, więc się uśmiechnęłam. Dobra, z sucharem na suchara poleciałam. xD

      PS Ja bym tak trzy dni pod rząd nie dała rady, ale... to świadczy chyba tylko o tym, że... yy... jesteś silna, waleczna i nie dałaś im się! :D

      Usuń
    2. toż żeś znowu mnie dowartościowała! Hue hue xD

      Usuń
  3. Nigdy go nie jadłam... jedyne Kit Katy które powędrowały do mojego żołądka to klasyczny w starej wersji i ten z masłem orzechowym xP
    Mogliby w Kit Katach popracować nad jakością czekolady aby nie była taka cukrowa - przynajmniej jest chrupiaco :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż z drugiej strony strach pomyśleć, co by tam upchali zamiast cukru, skoro to chyba główny składnik.

      Usuń
    2. Mogliby miazgę kakaową, ale pewnie polecieli by po kosztach

      Usuń
    3. Pewnie daliby najtańszą i przepaloną. xD

      Usuń
    4. W tym celu to najprawdopodobniej skontaktowaliby się z Baronem xD

      Usuń
  4. Uwielbiam go :D Ale i tak wersja peanut butter jest najlepsza! Teraz muszę dorwać tego sernikowego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba tej wersji nie jadłyśmy ;) Czy w ogóle jest jeszcze dostępna? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, ale pewnie jeszcze kiedyś będzie. :P

      Usuń
  6. Nie czułam chemii, ale ze znaczną częścią recenzji się zgadzam. Problem w tym, że u mnie wszystkie czynniki - łącznie z cukrowością i tłustością - zbierają się na uni, a u Ciebie na marne 6/10.

    PS Możesz sprawdzić, czy jeszcze u Ciebie są? Ostatnio udało mi się dorwać jednego, ale z datą do końca września, więc miałam kilka dni na zjedzenie. To chyba była ostatnia polska partia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do PS to nie widziałam ich ostatnio, ale jeszcze się rozejrzę, bo w sumie od dawna na batony nawet już znowu nie patrzę (albo inaczej: patrzę nie widząc).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.