wtorek, 19 grudnia 2017

Baron Luximo ciemna 70 % o smaku mięty z granulatem miętowym

Czekolady Luximo są mi właściwie obojętne. Wiem, że niektóre pewnie mogę odebrać źle, dopuszczam, że inne mi posmakują - ot. Miętowej nie miałam zamiaru kupić, gdy zobaczyłam, że zawiera granulat miętowy, nie zaś olejek. Od razu wyobraziłam sobie miętowe twarde kawałki a'la Daim albo miętowy chrzęszczący cukier - co to, to nie! Miętę kocham, ale nie w tej formie. Jakież było moje zdziwienie, gdy czekoladę podarowała mi Mama... śmiejąc się, że dostała ją "od sąsiadki za skarpety". Hm, to chyba jedna z dziwniejszych historii wejścia w posiadania jakiegoś produktu na tym blogu.

Luximo Premium Czekolada gorzka 70 % o smaku mięty to czekolada ciemna o zawartości 70 % kakao z miętą, czyli z granulatem o smaku miętowym i aromatem miętowym produkowana przez Millano-Baron dla Biedronki.

Po rozerwaniu sreberka poczułam zapach miętowych czekoladek i cukierków-miętusów. Było więc w tym trochę sztuczności, ale takiej spożywczej. W połączeniu ze słodką, ciemną czekoladą (też wyczuwalną) wydało się smakowite (podchodziło trochę pod pastylki Goplany), ale już akcent cukierków miętowych trochę odrzucał.

Przy łamaniu tabliczka trzaskała głośno, lecz w ustach miękła dość szybko. Mimo to, rozpuszczała się powoli, leniwie zalepiając usta i odsłaniając drobinki o dziwnej strukturze. Skojarzyły mi się z drobinkami tabletek twardych, ale już nieco rozmokłych, w specyficzny sposób chrupiącymi i "prawie-lepiącymi" (ale nie oblepiały zębów ani nic). Tak sobie wyobrażam Tic Tac'i. Chrupacze te nie podobały mi się ani trochę, ale w sumie było ich tak mało, że ich wpływ na całość była minimalna.

Już w pierwszej sekundzie poczułam zdecydowany chłodek mięty, ale tylko z jej nienarzucającym się posmakiem. W kwestii smaku bowiem najpierw rozwinęła się czekolada.

Okazała się bardzo wyważona i przystępna. Raczej gorzkawa, ale w kontekście przypominającym mocno kakaowo-czekoladowe, odrobinkę przypalone ciasto. Wydała mi się znacząco, ale nie zbyt mocno palona. Tonowały to akcenty maślano-waniliowe, cały czas plączące się przy skojarzeniu z ciachem.

Mięta, od mocno chłodzącego efektu, ale delikatnego posmaku zdążyła się w tym czasie nieco rozkręcić i zaczęła już nie tyle chłodzić, co wyraźniej smakować. Nie była przerysowana, to znaczy smakowała spożywczym olejkiem (nie ziołami lub pastą do zębów), nie przesadzono z jej ilością, a więc nie zdominowała czekolady. Przyjemnie się w nią wkomponowała, nadając słodyczy lżejszego charakteru.

Słodycz ta nie była nazbyt silna, ale podobnie jak palenie, określiłabym ją jako znaczącą. W dużej mierze zeszła się z miętą, co dało świetny efekt.

Jako że kakao nie pozostawało bierne, kompozycja nie wyszła za słodko, a tak "wykwintnie czekoladkowo". Niestety, gdy trafiałam zębami na drobinki (starałam się je rozgryzać w trakcie rozpuszczania się czekolady tak żeby jej nie pogryźć, bo gdy zostawały na języku, było wyraźniej czuć ich smak), odbiór nie był już taki świetny. Granulki kojarzyły się z tabletkami także w smaku. Poniekąd były słodkie jak jakieś cukierki, poniekąd miętowe, ale... miały też dziwną kwaskowatą goryczkę (wydaje mi się, że to może przez połączenie z koprem? - chcieli nim napędzić "naturalną ziołowość"?). Okropny dodatek (dobrze, że to tylko 3%).

Po czekoladzie pozostawał posmak niezłej ciemnej czekolady, mięty i chłód w ustach z odległym posmakiem okropnych granulek. Chłodek stopniowo słabł, pozostawiając w końcu samą delikatną i przyjemną miętowość.

Ogół wyszedł dobrze, ale tabliczka i tak mnie zirytowała. Gdyby nie było tych granulek, a sam olejek miętowy, byłaby to naprawdę pyszna czekolada, do której mogłabym wrócić. Niestety, spieszyłam się, by porozgryzać granulki nie gryząc czekolady, a to już zawsze uszczuplenie komfortu jedzenia (odejmuję za nie cały punkt).
Co prawda nie dorównała miętowej czekoladzie Tesco finest, bo mimo większej zawartości kakao wcale nie było w niej więcej kakaowej głębi, ale w sumie kosztuje dużo mniej.


ocena: 8/10
kupiłam: dostałam
cena: 2,99 zł (dostałam, ale sprawdziłam cenę w sklepie)
kaloryczność: 530 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, granulat o smaku miętowym 3% (maltodekstryna, cukier, aromat miętowy, ekstrakt kopru), lecytyna sojowa, naturalny aromat miętowy, ekstrakt z wanilii

19 komentarzy:

  1. buahahaha ile razy już Ci wspominałam, że Twoja mama wymiata? :D Babka wymiata system... teraz jeszcze sąsiadka dołożyła swoje 3 grosze ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy recenzja pełnowymiarowej miętowej Pacari? Bo tutaj to te granulki mnie skutecznie odstraszyły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie powinny, bo odegrały znikomą rolę, a całość jest bardzo dobra.
      Nie wiem, jeszcze nawet w kolejce wpisów nie jest, więc na blogu to pewnie pod koniec zimy dopiero zawita.

      Usuń
  3. Niby słodyczy w prezencie się nie odmawia ale miętową wydałybyśmy dalej przy pierwszej lepszej okazji xD

    OdpowiedzUsuń
  4. charlottemadness19 grudnia 2017 19:55

    Nie kupiłam jej za ten granulat..
    Ostatnio w Biedrze są w ramach pewnie jednorazowego rzutu tabliczki single orgin z Panamy,Madagascar i Sao Tome. Zakupione i wypróbowane i jak za 4,50 warto.. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam, ale u mnie jeszcze trochę poczekają. Dobrze, że coraz więcej jest takich rzutów.

      Usuń
  5. Może Twoja mama dostała czekoladę nie "za skarpety", tylko "do skarpety" takiej z reniferem lub Mikołajem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby to... Haha. Dziwny zwyczaj, tak swoją drogą.

      Usuń
    2. Dziwny? Dla mnie uroczy. Podoba mi się w amerykańskich filmach, że na kominku wisi tyle obfitych w prezenty skarpet.

      Usuń
    3. Dziwny w sensie, że niby dlaczego do skarpety i... po co w ogóle prezenty do skarpet, jak idą pod choinkę? Pamiętaj, że "dziwny" nie zawsze ma negatywny wydźwięk.

      Usuń
    4. Okej, rozumiem :)

      "Tutaj rozdział jest jasny- skarpety zawieszane są wigilijna nocą przez Mikołaja, zaś w dzień rozpakowuje się prezenty dawane sobie nawzajem przez członków rodziny i przyjaciół. Jest to o tyle logiczne rozwiązanie, że w Anglii ogarniętej obsesją kartek Thank You, gdzie wszyscy dorośli zapisują skrzętnie w notatnikach co dostali od kogo by później za to podziękować trudno by przekonać dzieci, że prezenty przynosi jednak Mikołaj.

      Mikołaj zatem wypełnia prezentami christmas stockings czyli skarpety zawieszone nad kominkiem – lub w jego braku- przy łóżku. Wbrew moim dawnym naukom szkolnym okazuje się, że skarpeta kryje w sobie znacznie więcej niż cukierki i słodycze. Jest to w pewien sposób świąteczne goodie bag stosowane dla gości dziecięcych imprez urodzinowych. W takiej świątecznej skarpecie staramy się w zmieścić tyle fajnych małych podarków ile możliwe- zazwyczaj powinno ich być minimum 10. Każdy mini-prezent powinien być starannie zapakowany- żadnego wrzucania bez ładu i składu.

      pomysł na wypełniacz skarpety: świąteczne rajtki :)
      pomysł na wypełniacz skarpety: świąteczne rajtki :)

      Co zatem wpakować do świątecznej skarpety by było licznie, miło i praktycznie bez tysiąca nikomu niepotrzebnych pierdolencji?

      fajne książeczki
      mini puzzle, zagadki, karty do gry
      ładne notatniki/kalendarze/malowanki
      skarpety/rajstopy utrzymane w świątecznym temacie
      kapcie
      pachnące mydełka, bąbelki do kąpieli
      fajne szczoteczki do zębów
      spinki, gumki i inne ozdoby
      kolejny pomysł wypelniacza skarpety: zimowa czapka
      kolejny pomysł wypelniacza skarpety: zimowa czapka

      kredki, długopisy
      figurki ulubionych bohaterów
      rękawiczki czy czapki wprost na zimową porę
      Oczywiście tradycyjnie nie należy zapomnieć o słodyczach ale te można ograniczyć do najbardziej klasycznych dla świątecznych skarpet czekoladowych monet- te raczej nikomu dietetycznej krzywdy nie zrobią ;)"

      Usuń
  6. Chyba bym bała się jej spróbować. Jak widać - niekoniecznie słusznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, nawet w składzie nic takiego strasznego (odtłuszczone kakao, chemia) nie ma.

      Usuń
    2. Baron mnie jednak przeraża... ale może już nie powinien?

      Usuń
    3. Znaczy... Biedronka w tym wypadku chyba rzeczywiście jakąś jakość gwarantuje, ale inne ich czekolady (Yummy) sprawiają, że wciąż mnie dreszcze przerażenia przechodzą.

      Usuń
  7. Krótko mówiąc, warto było ogarnąć (kupić? uszyć? wyprać? :P) te skarpety! ;)

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.