sobota, 6 stycznia 2018

Franceschi 60 % Venezuela Sur del Lago ciemna z Wenezueli

Moje pierwsze spotkanie z Franceschi ostudziło nieco mój zapał, ale z kolei magiczny napis "Sur del Lago" przywodzący na myśl Domori Sur del Lago Venezuela 70 %  i wybitną Idilio Origins 2ndo Seleccion Amiari Meridena 72 % , budził nowy entuzjazm. Sur del Lago jest bowiem wenezuelskim rejonem bardzo blisko największej na świecie laguny - Maracaibo, od którego nazwy potocznie nazywa się też rosnące tam trinitario. Ponoć odziedziczyło trochę specyfiki criollo, niegdyś dominującego w regionie.

Franceschi Chocolate 60 % Venezuela Sur del Lago to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao trinitario z Wenezueli z regionu Sur del Lago leżącego w stanach Zulia i Merida.

Od razu po otwarciu poczułam chłodny efekt lukrecji / anyżu i mięty, od którego odchodziła pewna wilgoć przywodząca na myśl syrop malinowy i miód. Tworzyła ona most do ciepłej, palonej nuty, w której doszukałam się czegoś wytrawnego, konkretnego, ale i sporo suszonych / pieczonych owoców (jabłek?).

Przy łamaniu tabliczka trzaskała, a w ustach rozpływała się na gładki krem, trochę lepiąco, co wręcz upodabniało ją do gęstego syropu i miodu.

W smaku najpierw poczułam sugestię pikanterii i kwaskowatych, ale wciąż przede wszystkim słodkich owoców. Pomyślałam o suszonych morelach i (także słodkim) syropie z czerwonych owoców (malin?), ale zaraz zostały zalane inną słodyczą.

Momentami dominującą, o bananowo-bezowym charakterze, tutaj może bardziej bezowym (a przynajmniej tak sobie bezy wyobrażam), albo i jak owocowy krem / lukier. Na szczęście dzięki owocowej nucie wciąż było przystępnie.

Nadchodziła właśnie i bardziej owocowa słodycz. Nuty palenia, lukrecja i lekka pikanteria sprawiły, że skojarzenia obracały się tylko wokół suszonych owoców: gąbczastych jabłek, słodkich śliwek kalifornijskich, mango (suszonego nie jadłam, ale tak mi się skojarzyło). Słodkie, suszone jabłka wywalczyły sobie dominującą pozycję.

Po tym wzrosła palona nuta, pojawiła się sugestia pieprzu, co wraz ze słodyczą podkręciło skojarzenie z miodem. Znów wyraźniej poczułam syrop, ale już nie malinowy, a czekoladowy, który kończył degustację.
Posmak był raczej palono-gorzkawo czekoladowy, choć także silne wspomnienie bezowo-suszonych owoców się utrzymywało. 

Muszę przyznać, że smakowała mi, choć charakter jej słodyczy nie trafił w mój gust i mi przeszkadzał (Fransceschi zaczęły jawić mi się jako połączenie nienawidzonych, bezowych Amedei i uwielbianych "syropowych" Domori). Ta miała bowiem sporo wspólnych nut z Domori Sur del Lago (syrop-miód, lukrecja i gorzkawa końcówka). Część jej słodyczy trochę przypominała suszono owocowy charakter słodyczy Idilio Origins 2ndo 72 % (która jednak zdecydowanie wygrywa także ze wspomnianą Domori) - a więc niemal herbaciane suszki, jednak o wiele słodszej Fransceschi zabrakło jednoznaczności.


ocena: 7/10
cena: 13,99 zł (dostałam zniżkę)
kaloryczność: 600 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa

16 komentarzy:

  1. Smakowała mi i na szczęście nie kojarzyła się z Amedei. Dla mnie była jak gruszki, jabłka i banany w karmelowym syropie z odrobiną tłustej śmietany i soli. Przyjemnie soczysta, nieco za słodka, ale kakao było całkiem intensywne jak na te 60%. Może nuty, które zawierała nie należą do moich ulubionych, ale byłam z niej bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta jest ostatnia, czy masz jakieś Premium? Ciekaw jestem Twojej opinii o ich tabliczkach z criollo, które wydają się lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam we wcześniejszych recenzjach, że mam wszystkie, i Premium. Znaczy... Już nie mam, bo zjedzone, a recenzje czekają do publikacji. Zgadzam się, że lepsze. Hm, "ciekawe" czy to nie dzięki m.in. zawartości kakao.

      Usuń
    2. To raczej nie tylko zawartość, ale i rodzaj kakao. Premium robione są z criollo, więc muszą smakować inaczej.

      Usuń
    3. Napisałam przecież "między innymi", wiadomo przecież, że każde kakao inaczej smakuje.
      Poza tym, nie wydaje mi się, by taka amedeiowata słodycz pochodziła od kakao.
      A i nie powiedziałabym, że z criollo to od razu lepiej smakują, zwłaszcza w moim przypadku.

      Usuń
    4. No tak, amadeiowa słodycz to już kwestia tego jak ją robią. Ja tam lubię criollo, mają taki fajny posmak, choć trinitario jest podobne, ale forastero smakuje już inaczej i zwykle jest prostsze, choć i tu trafiają się perełki.

      Usuń
    5. A ja nie mówię, że nie lubię criollo! Bardzo lubię, ale uważam, że niektóre marki źle się do niego zbierają i właśnie często mi w czekoladach z tych ziaren coś nie gra.

      Usuń
    6. Może jest "trudniejsze" i trzeba umieć z nim postępować? Na przykład madagaskarskie criollo jest cudowne, wciąż mam czekającego Akesson's z pieprzem i resztkę Pralusa, a na pewno dokupię JPC :)

      Usuń
    7. No właśnie cały czas o to mi chodzi.
      Akesson's i JPC kocham na równi! Do Akesson's z pieprzem wracać specjalnie nie planuję, ale czyste na pewno jeszcze kupię.

      Usuń
  3. "efekt lukrecji / anyżu i mięty" do nas akurat mało przemawia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafna uwaga! Franceschi rzeczywiście jest gdzieś pomiędzy Amedei i Domori. Mi ta tabliczka wybitnie kojarzyła się z herbatą z czarnej malwy, no i pieprzne nuty też czułam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nigdy nie piłam herbaty z czarnej malwy, to nie dziwię się, że nawet o niej nie pomyślałam.
      Już któryś raz czytam od Ciebie o niej. Chyba muszę kiedyś spróbować, z ciekawości.

      Usuń
  5. Ja pier... Lukrecja, anyż, mięta, maliny i miód. A, no i pieprz. No nie wyczymię :'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to z trafieniem z recenzjami we wzajemne gusta chyba jest ostatnio 1:1, co?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.