czwartek, 12 kwietnia 2018

Jordi's Chocolate Honduras Xoco Farms 75 % ciemna z Hondurasu

Po przepysznej Jordi's Madagascar Bejofo 75 % już wiedziałam, że pozostałe ciemne na pewno również wzbudzą we mnie zachwyt. Nie mogłam się doczekać degustacji kolejnej tabliczki także dlatego, że miała być akurat z Hondurasu, a więc z kraju, z którego czekolady jeszcze nie jadłam (w momencie planowania degustacji; na blogu jest już JP Czekolada Honduras 70%). Ponoć tylko tam rośnie jeszcze uprawiane przez kompanię Xoco majańskie czerwone trinitario. Ogólnie cały ten region jako pochodzenie kakao pojawia się dość rzadko, a np. sąsiednia Nikaragua bardzo intryguje dzięki mlecznym Zotterom.

Jordi's Chocolate Honduras Xoco Farms 75 % to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao trinitario z północno-środkowego Hondurasu, farm Xoco.

Po otwarciu spiorunował mnie niezwykle intensywny zapach malin i wiśni w formie smakowitych, wysokiej jakości przetworów, syropów itp. wciąż z mocną soczystością oraz zdecydowanie prażony zapach orzechów, może trochę w drzewnym kontekście. W pewnym momencie do głowy przyszły mi też naprawdę dobre wiśniowo-migdałowe pralinki.

Przy łamaniu czerwonawej tabliczki usłyszałam trzask, ale wyraźnie już w tym momencie zdradzała swoją kremowość.
W ustach rzeczywiście tę cudowną, gładką kremowość uświadczyłam. Czekolada rozpływała się w umiarkowanym tempie, trochę ślisko, ale z szorstkawym efektem. Chwilami wydawała się bardziej tłusta, chwilami bardziej soczysta. Spodobał mi się ten balans.

Najpierw przywitała mnie gorzkawość o smaku drzew, kory i orzechów, migdałów; o ciepłym, prażonym charakterze. Na pewno były to jakieś konkretniejsze orzechy (coś w klimatach: włoskie / pekan, ziemne / brazylijskie).

Zaraz jednak od tej cieplutkiej nuty poszły i skojarzenia z przetworami, dżemorami, nalewkami i syropami domowej roboty. Wybuchła owocowa bomba. Prym wiodły słodziutkie maliny, zarówno jako świeże i dojrzałe, jak i jako słodki syrop malinowy. Charakteru nadawały im wiśnie - niczym jakiś sok / syrop, może nawet bardziej nalewka. Nakręcały soczystą cierpkość i kwasek, w których to doszukałam się też jeżyn, może i trochę cytryn.
Maliny cały czas dosładzały resztę owoców, wypuszczając chwilami smaczek jagód, borówek amerykańskich.

Za tym wszystkim wciąż trwały, choć w pewnym momencie bardzo słabiutkie, orzechowo-palone nuty. W końcu puściły przodem i coś bardziej maślanego, co sprawiło, że zaczęłam postrzegać tę tabliczkę jako jakiś mięciutki maślany placek, maślaną tartę z malinami i wiśniami.
Raz czy dwa mignęło mi też skojarzenie z lemon curd, czyli masą cytrynowo-maślaną.

Pod koniec bardzo wyraźnie wybiły się migdały (w orzechowo-prażonym otoczeniu, ale tym razem przede wszystkim migdały).

Posmak pozostawał na długo i był cieplutki, migdałowo-orzechowy, drzewny, z pewnym "maślanym wyciszeniem", choć także wspomnienie soczystości malin i wiśni trwało.

Grubaśny, maślany placek i / lub tarta maślana z ogromem malin i wiśni oraz migdałów, orzechów... Pewnie jeszcze polane to syropem owocowym, w towarzystwie lemon curd. Słodki, ale i naturalnie "poprzełamywany", z wyraźnie palonymi, gorzkawymi akcentami. Tak właśnie widzę tę tabliczkę. Była cudowna, bardzo obrazowa, bo smakowe skojarzenia idealnie zgrały się ze strukturą (maślane coś z ogromem owoców + jakby przemielone migdały / orzechy). Za to właśnie, jak tu wszystko do wszystkiego pasowało, wystawiam maksymalną ocenę, mimo że znalazłoby się sporo czekolad z 9-tkami, które smakowały mi bardziej. Szczerze? Jej smaki to bardziej wyobrażenia (rzeczy, których nie jadłam), ale... tak intensywne, jakby ktoś je zamknął w tabliczce.


ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 21,49 zł (za 50 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność:  602 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

12 komentarzy:

  1. Zakochałam się w tych tabliczkach. Madagaskar chyba wygrywa, smakował jakby ktoś wmieszał konfiturę z owoców leśnych, ale Honduras i setka też niesamowite. Wietnam jadłam dawno temu i chyba muszę wrócić, bo mam wrażenie, że wiele mi umknęło. Szkoda, że tak ich mało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ileż bym dała za jeszcze jakieś regiony i 100-gramowe tabliczki!

      Usuń
  2. Jak to nie jadłaś Hondurasu? A Honduras od Jakuba Piątkowskiego? Ta tutaj jest bardzo fajna, zwłaszcza, że to 75%, będę musiał jej spróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniłam kolejność publikacji, bo chciałam najpierw dodać wszystkie JP Czekolady, a ta Jordi's dłuugo czekała w kolejce do publikacji. ;P

      Usuń
  3. Wiedziałam, że Ci zasmakuje! Ja w ten weekend pewnie otworzę Madagaskar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to będzie bardzo udany weekend. <3

      Usuń
    2. Kurde, dlaczego Jordi's ma tak maom single origins? :(

      Usuń
    3. Też nad tym ubolewam. Liczę, że może kiedyś chociaż jakieś limitowane się pojawią...

      Usuń
  4. "Ogrom orzechów".... brzmi smacznie ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu... Już mnie tymi okropnymi malinami musiałaś chlasnąć po mordzie podczas opisywania aromatu, czyli w zasadzie na początku. Końcówka nie byłaby taka zła, bo placek z wiśniami i migdałami brzmi okej, TYLKO TA WSTRĘTNA...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę pojąć, co Ci aż tak w malinach nie pasuje. Wcześniej myślałam, że chodzi o całość, np. też o pesteczki, ale sam zapach? Naprawdę ich aż tak nie cierpisz? Nawet smakowicie wkomponowane, tak jak tu, nie miałyby szans?

      Usuń
    2. Poprawka: maliny nie mogą być smakowicie wkomponowane. Chyba jedynym produktem, w jakim malina nie stałaby mi ością w gardle, jest Mamba. Której skądinąd nie kupuję, bo to nie mój produkt.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.