poniedziałek, 23 lipca 2018

Pacari Cuzco Salt & Nibs ciemna 60 % z Ekwadoru z nibsami i różową solą morską

Czekolady z chrupiącymi dodatkami, a już zwłaszcza z nibsami, na pewno nie należą do moich ulubionych. Niby mogę zjeść, a nawet docenić, ale przy robieniu zakupów zawsze będą to pozycje dalsze. Sprawa wygląda trochę inaczej, gdy postawię sobie za cel spróbowanie wszystkich tabliczek danej marki, np. dlatego że jest jedną z moich ulubionych - jak właśnie Pacari, Madecasse i niegdyś Menakao (akurat ich nowa oferta przestała mnie ciekawić, mimo że markę nadal lubię i mam sentyment). Tym razem do otwarcia spieszyło mi się o tyle bardziej, że posiadałam dwie wersje do porównania: pełnowymiarową surową i niesurową miniaturkę. Nie wiem, czym kierowałam się, otwierając niesurową jako pierwszą. Wielkością? Nauczona doświadczeniem, że Pacari z dodatkami bardziej smakują mi niesurowe, lepsze powinnam zostawić na koniec... Powinnam? Lepsze? Za dużo pytań, lecimy z recenzją!

Pacari Cuzco Salt & Nibs to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao (miazga + tłuszcz) z Ekwadoru z kawałkami kakao i różową solą morską z Cuzco (Peru). U mnie jako miniaturka ważąca 10g.

Po otwarciu na myśl przyszła mi morska bryza, ponieważ poczułam wyraźny akcent soli wkomponowany w ciekawe otoczenie. Słonawość miała tu soczysty, niemal kwaskowaty wydźwięk sugerujący wilgotną ziemię i mokre kwiaty (nie całkiem róże charakterystyczne dla Pacari, bardziej coś wodnego...?). Temu wszystkiemu została jednak narzucona słodycz i taka "słodziutka czekoladkowość" za sprawą wyraźnie prażonej nuty orzechowej i błogiej, słodziutko karmelowej.

Przy łamaniu mini tabliczka o intensywnie brązowym, choć jakby z szarawym przebłyskiem, kolorze zachęcająco trzaskała-pykała. W środku zatopiono idealnie trafioną ilość sporych nibsów i zaskakująco dużych kryształków soli. Za ogromny plus uważam strukturę kawałków kakao: chrupiące, ale nie twarde czy ostre.
Czekolada w ustach rozpływała się kremowo, troszeczkę maślanie.

Przy pierwszym kęsie trafiłam zębem na kryształek soli, więc łatwo sobie wyobrazić, co poczułam najpierw. Sól była wyrazista już od początku - to nie podlega dyskusji.

Przy każdym innym kęsie jednak to karmel przygotowywał powitanie. Równocześnie odzywała się też nieco ziemista, dymno-prażona baza o łagodnie gorzkawym smaku.

Karmel z łatwością skupiał na sobie uwagę, wydał mi się słodziuteńki (niemal "toffiowaty") w pierwszej chwili, co dodatkowo podkręcały kwiaty szybko zaznaczające swoją obecność. Przy nich nieśmiało znów odzywała się nutka ziemi.

Nagle jednak, do błogo karmelowego smaczku dochodziła sól. Słone ukłucie podsycało dymne akcenty, niewiarygodnie podkreślało gorzkawe prażenie. Gdyby nie dym i prażenie, słodycz pewnie pomknęłaby jeszcze bardziej w kierunku toffi.
Czułam się, jakbym jadła czekoladę solonokarmelową i... z solonymi orzechami w karmelu? Skojarzenie z orzechami podkręcały nibsy. Ku mojemu zaskoczeniu nie było w nich kwaskowatych nut. Wyszły bardziej orzechowo-słodowo. Mimo to spotęgowały początkowo niepewną ziemistość.
Raz, gdy chrupnęłam jednocześnie i kawałek kakao, i kryształek, poczułam się, jakbym łyknęła piwo.

Kwiatowa nuta w tle nadała temu wykwintnej, "czekoladkowej" szlachetności i lekkości. Wraz z solą budowała rześkość.

Mimo wszystko to właśnie słoność i poczucie prażenia, dymno-ziemisty, daleki posmak pozostawał na długo.

Kontrast, a jednocześnie harmonia tej czekolady zaskoczyły mnie. To aż dziwne, że to się udało. Taka słodziuteńkość, "paniusiowatość" (tak określiłabym charakter tej tabliczki: zarozumiała paniusia) przy wyrazistej soli i piwno-dymnych skojarzeniach? A cała ta rześkość i morska bryza? Ta czekolada to... 20-letnie, kochające się małżeństwo na plaży: mąż z piwem i orzeszkami, żona wyperfumowana i wcinająca jakieś toffi-karmelki.

Nie do końca wpisało się to w mój gust, ale chciałabym zjeść pełnowymiarową, choć wiem, że byłoby to spotkanie jednorazowe. Ta słodziuteńkość i nibsy wyszły naprawdę zacnie, nie mogę się jednak nadziwić, że te drugie mi nie przeszkadzały, a właściwie... tak, jakby ich nie było, tylko w smaku odegrały dużą rolę. Podobało mi się to, chyba jeszcze nie trafiłam na taki efekt w czekoladzie z dodatkiem do chrupania.


ocena: 8/10
kupiłam: dostałam od pacari.pl
cena: -
kaloryczność: 600 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa 50,84%, cukier trzcinowy 40%, tłuszcz kakaowy 4,96%, nibsy 3%, sól 1%, lecytyna słonecznikowa 0,2%

7 komentarzy:

  1. Duża pewnie posmakuje trochę inaczej, mi ta tabliczka podoba się ze względu na wyrazistość soli. W małej ta sól jednak inaczej się rozkłada, musisz spróbować normalnej. Ciekawe jakby smakowała bez nibsów, mam wrażenie, że mogłaby być nawet lepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała wersję bez nibsów. A co do całej tabliczki - tak, jestem ciekawa, jak by ta wyszła, ale nie wiem, nie widziałam jej nigdzie. Pełnowymiarowe w sklepach internetowych widziałam tylko surowe (ale też specjalnie nie szukałam, bo ta aż tak nie porwała).

      Usuń
  2. Coś czuję, że by mi zasmakowała. Ostatnio polubiłam się ze słonymi elementami w czekoladach.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Przy pierwszym kęsie trafiłam zębem na kryształek soli, więc łatwo sobie wyobrazić, co poczułam najpierw" - i łatwo sobie wyobrazić, co myślę o tej czekoladzie :P

    Za to karmel i zatopione w nim orzechy na plus. Zjadłabym Rittera, bo w nim nawet sól mi nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nadziewanego jakiegoś, czy takiego z wtopionymi dodatkami jak ta Pacari?

      Usuń
    2. Myślałam, że skojarzysz którego. Z prażonymi migdałami i solą oczywiście.

      Usuń
    3. A, myślałam, że tak piszesz abstrakcyjnie w odniesieniu do tej czekolady. Tego to kojarzę, uważam, że to spoko tabliczka.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.