Kocham porzeczki i ledwo wytrzymuję od sezonu do sezonu. Właściwie to nie mam wyjścia, bo ich sobie w środku zimy nie wyczaruję. Wtedy głód na nie staram się zaspokoić dżemami 100%, ale i na czekolady oczywiście poluję. Problem w tym, że porzeczkowych czekolad jest strasznie mało. Dzisiaj opisywana to nie nowość, więc sama nie wiem, dlaczego kupiłam ją dopiero teraz (na wiosnę, recenzję piszę w maju). Ważne, że sięgnęłam po nią, gdy już bardzo, bardzo tęskniłam za świeżymi porzeczkami, byłam normalnie u kresu wytrzymałości, na straszliwym głodzie czarnoporzeczkowym.
Zotter Blackcurrants in & out to czarnoporzeczkowa biała czekolada nadziewana kremem z czarnych porzeczek i galaretką porzeczkową (24%) z cienkimi warstwami ciemnej czekolady.
Po otwarciu poczułam smakowity, intensywny i w pełni naturalny zapach porzeczek i śmietanki (ale takie świeżutkiej, mlecznej) lekko posłodzonej wanilią. Zapach był szlachetny, a po przełamaniu dodatkowo soczyście-rześki.
Tabliczka, ku mojemu zaskoczeniu, przy łamaniu okazała się całkiem konkretna. Galaretka wprawdzie bardzo się rwała, ale całość trzymała się nieźle (nie rozpadała się).
Kawałeczek sobie rozwarstwiłam, ale całość była najbardziej boska, gdy przegryzałam się przez całość.
Czekolada z wierzchu wyszła idealnie tłustawa, rozpływała się w kremowy sposób, przy czym nie zabrakło w niej soczystego efektu. Świetnie schodziła się z idealnie kremową ciemną czekoladą oraz kremowo-mięciutkim i bardzo soczystym kremem. Była to dobra miękkość - naturalna i soczysta. Soczystość niewiarygodnie nakręcała galaretka, która okazała się właściwie nieziemsko soczystym musem albo zwartą konfiturą.
W smaku sama czekolada była zaskakująco kwaskowata w jedynie porzeczkowym kontekście. Wyraziste czarne porzeczki wkomponowano w trochę cukierkowo-mydlane, słodkie nuty, ale zaskoczyło mnie, jak mimo wszystko autentycznie wyszły. Pewnie dlatego, że było też czuć dobrą białą czekoladę, taką mleczno-waniliową.
Mleczność przy tym wszystkim cudnie podbijał krem porzeczkowy. Wraz z nim w ustach rozlewało się mnóstwo mleka: zwykłego, nie zaś z proszku. Stworzyło to iluzję mlecznego koktajlu z porzeczkami. Wydał mi się słodszy od czekolady, ale mniej cukierkowy, a bardziej owocowy, oprócz kwasku porzeczek cudownie nakręcał ich cierpkość.
Cierpkość porzeczek smakowicie podkreślała się wzajemnie z ciemną czekoladą, której odnalazłam zaskakująco dużo. Przepuszczała inne smaczki, czekając cierpliwie na swoją kolej, a potem uraczyła wytrawnością i wykwintnością. Cierpkość i gorzkawość jeszcze bardziej spotęgowały smak czarnych porzeczek.
Ich kumulacja nastąpiła wraz z rozpływaniem się galaretko-konfitury, która... właśnie słodko-cierpką konfiturą z czarnych porzeczek smakowała. Czysta natura i smakowitość.
Po wszystkim pozostawał posmak czarnych porzeczek - słodko-konfiturowych, ale i smakowicie kwaskowato-cierpkich w towarzystwie ciemnoczekoladowego klimatu.
Towarzyszyło temu poczucie lekkości i soczystości; nie miałam wrażenia, że zjadłam białą czekoladę. Czułam taką naturalność i nutkę ciemnej.
Po bardziej cukierkowo-mlecznym, słodkim początku czekolada uderzała czarnymi porzeczkami, słodką kwasko-cierpkością, którą ukoronował kop kakao. Zabieg z warstwami ciemnej czekolady był chyba najlepszym, na co Zotter mógł wpaść. Całość wyszła niewiarygodnie naturalnie. Bardzo podobało mi się, że nie było tak bardzo białoczekoladowo, co po prostu mlecznie, a wciąż przede wszystkim porzeczkowo. Zakochałam się.
ocena: 10/10
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, syrop glukozowy z cukru inwertowanego, koncentrat z czarnych porzeczek 7%, mleko, suszone czarne porzeczki 3%, odtłuszczone mleko w proszku, migdały, masło, koncentrat cytrynowy, lecytyna sojowa, pektyna jabłkowa, słodka serwatka w proszku, sól, wanilia, pełny cukier trzcinowy, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier)
Niewiele w niej z czekolady, ale naprawdę dobrze zrobiona i cudownie inna. Smakowała prawie jak ciasto ze świeżymi owocami. Chętnie otworzyłabym taką tabliczkę w środku zimy, żeby przypomnieć sobie cieplejsze miesiące.
OdpowiedzUsuńIntrygujące, niecodzienne cudeńko.
UsuńZ chęcią wrócę i zimą, i nie zimą!
UsuńBoniuuu... jak ja uwielbiam porzeczki! To jedne z moich ulubionych owoców <3 Ekstremalnie kwaskowato-słodkie - cudo *.*
OdpowiedzUsuńTak! Powinnaś spróbować tego Zottera.
UsuńEj, znani Ci ludzie też gadają, że porzeczki śmierdzą, a Ty lubisz ten zapach?
no ba! Śmierdzą?! Pierwsze słyszę... o chyba, że jakieś zgniłki hodują xD
UsuńMama mi powiedziała, że wiele razy od dziecka słyszy, że wszyscy mówią, że czarne porzeczki śmierdzą pchłami... Ja jestem ciekawa, skąd ci wszyscy ludzie takie rzeczy biorą. xD To ja chcę wyciąg z pcheł jako dodatek do żywności zamiast tych czerwonych robaczków jako barwnik, haha.
UsuńPierwsze słyszę... ale nigdy nie wąchałam pcheł, może dlatego ciemna jestem w tym temacie xD Co do dodatku - podpisuję się pod tym imieniem i nazwiskiem, hahaha :D
UsuńBiała czekolada czasem nie posiada miazgi kakaowej? ;)
OdpowiedzUsuńBiałą robi ją się z tłuszczu kakaowego, ale tłuszcz wyciska się z miazgi.
UsuńBiała miazgi nigdy nie posiada, jedynie tłuszcz.
Usuń"czarnoporzeczkowa biała czekolada" w składzie jest miazga kakaowa...
UsuńJest, ale przecież to nadziewana tabliczka z cienkimi warstwami ciemnej czekolady wewnątrz Tam jest miazga.
UsuńA to o to chodziło... brawo ja :P
UsuńDziekuję za wyjaśnienie ;)
Każdemu jakieś gapiostwo się zdarzy. ;)
UsuńNie ma sprawy.
Zaskoczyłaś mnie, byłem przekonany, że już jej próbowałaś. Mimo, że biała, to przez moje ukochane czarne porzeczki to jedna z moich ulubionych tabliczek Zottera. Oczywiście, uważam, że zastąpienie białej porzeczkowej prawdziwą czekoladą, najlepiej ciemną, jeszcze by ją poprawiło.
OdpowiedzUsuńMi na szczęście porzeczek nie brakuje, mam 10 krzaków i przy takim urodzaju jak w tym roku, to mogę jeść świeże od końca czerwca do sierpnia, a przetwory i mrożone porzeczki to mam w zapasie na cały rok, ale i tak je uwielbiam :)
Sama nie wiem, dlaczego kazałam jej czekać tak długo!
UsuńA ja myślę, że częściowo dzięki temu, że biała nie jest tak charakterna, te porzeczki wyszły tak wyraźnie. Tak, chciałabym spróbować podobnej z ciemną, ale nie zamiast - chciałabym i taką, i taką.
Przetwory i mrożone to dla mnie zupełnie co innego, a recenzję pisałam wczesną wiosną, więc... teraz mam to szczęście, że w Krakowie bardzo łatwo o dobrze zaopatrzone w owoce stragany. Mogę szamać kilogramami!
Lubię porzeczki szczególnie z gorzką czekoladą! Matko, ta tabliczka mnie oczarowała :D
OdpowiedzUsuńAleż bym zjadła po prostu ciemną czekoladę z nadzieniem z porzeczek, teraz jak tak napisałaś o tym połączeniu. <3
UsuńNooo, i ta czekolada mogłaby smakować nam obu! Nie jestem wierną fanką porzeczek, ale już w jogurcie bardzo je lubię. Podobnie jak Ty cenię kwaskowaty wkład w słodki produkt. Ciemna warstwa mogłaby wylecieć, ale niekoniecznie - nie przeszkadza mi.
OdpowiedzUsuńMyślę, że by nie przeszkadzała.
UsuńO tak, to Zotter także dla Ciebie.