Obecnie nie potrafię powiedzieć, po co kupuję niektóre czekolady. O ile wyleczyłam się z kupowania nowości, które nie mają szans by mi posmakować, tak do niedawna miałam też takie strzały... że pewne czekolady nie wiem dlaczego mnie ciekawiły, mimo że myśląc logicznie powinnam dojść do wniosku, że raczej interesujące nie są, a tylko tyle że drogie. "Bo dodatki"... no, niektóre brzmią smacznie, ale rzadko są tym, czego szukam. Benjamissimo i Happy Benjamino najpierw jawiły mi się jako trochę tajemnicze i z pomysłem, jednak przy grejpfrutowej Benjamissimo bardzo się rozczarowałam, a po ryżowej 45 % ze spiruliną mam traumę (choć zdaję sobie sprawę, że głupio się w zakup sama wrąbałam) i zupełnie nie miałam ochoty na kolejne. Aż trudno opisać, jak bardzo cieszyłam się, że zamiast planowanych trzech, kupiłam dwie Benjamissimo, a drugą była... różana. O tak, dodatek róż prawie wszystko zmienia i mimo, że już nie łudziłam się co do głębi czekolady, tak liczyłam chociaż na intensywny dodatek. W końcu kocham różane smaki, a są tak rzadkie!
Benjamissimo Bulgarian Rose Oil 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Nikaragui z olejkiem różanym bułgarskim.
Po otwarciu poczułam przede wszystkim zapach płatków róż. Był wyrazisty, ale nie napastliwy, a bardzo przyjemny. Nie zdominował czekolady, której ziemiście-cytrusowe nuty wraz z różami budowały poczucie wilgoci i świeżości, mimo również obecnych prażonoorzechowych akcentów. Cytrusy wydały mi się słodkie (jak pomarańcze), ale całość, mimo że niemal naperfumowana płatkami, miała poważniejszy wydźwięk.
Ciemna, niepozorna tabliczka trzaskała lekko w najnormalniejszy sposób, ujawniając odrobinę ziarnisty przekrój.
Rozpływała się raczej kiepsko, bo powoli i pyliście, przy czym wydawało mi się, że bardzo mięknie jak ulepek. Zachowywała swoją formę, a i tak było w niej coś właśnie miękko-tłustawego.
W smaku w pierwszej chwili poczułam bardzo delikatną, wręcz zamgloną słodycz.
Różany smak płatków tychże kwiatów nie miał z kolei żadnych oporów i pojawił się bardzo szybko i wyraźnie. Przyniósł pewną wilgotną rześkość, która natychmiast złączyła się ze słodyczą i przemyciła mnóstwo innych nutek.
Słodycz zrobiła się trochę karmelowo-kwiatowa w rozwodniono-mglistym kontekście; mdła, ale w dziwnie pozytywny sposób. Podkoloryzowała trochę róże, które jednak... aż takie słodkie-słodkie nie były.
Róże zdecydowanie dominowały, przybierały coraz bardziej perfumowany wydźwięk. Miałam wrażenie, że smakują trochę... właśnie perfumami, a więc zapachem (?) i pewną goryczką.
Chwilami mimo wilgotnego klimatu wyłaniał się też bardziej prażony motyw. Sugerował konkretniejsze tony: orzechowo-dymno-ziemiste, ale i ewidentnie suszone płatki róż.
Ta goryczka właśnie jakby ukrywała się w mgłach słodyczy. Lekkim prażeniem nakręcała skojarzenia z karmelem, ale... cała kwiatowość jakby ją "rozmoczyła". Co chwila powracały jakieś sugestie węgla... rozmoczonego, mazistego...? smolistego? jakby skroplony dym... Który osiadł niczym rosa na płatkach róż albo... spowijający wilgotną ziemię pokrytą płatkami róż. Dziwne i niejasne.
W tym rozmoczeniu czułam także cytrusowo-rześki, ale niekwaśny smak. Lekka słodycz sprawiła, że do głowy przyszła mi raczej słodka pomarańcza, ale... ledwo wyczuwalna.
W posmaku pozostawała leciutka gorzkawość, zamglona, wodnista słodycz karmelu z lekkim prażeniem i wilgotna ziemistość. Czuć też róże, trochę w kontekście perfumowym, ale i... posmak zapachu róż. Płatków róż.
Całość wyszła delikatnie, ale nie nijako. Ta tabliczka... to właśnie róża - wyrazista, ale łagodna. Nie ma w niej kwasku czy gorzkości, lecz raczy wieloma niuansami przy nie za mocnej słodyczy. Różany smak nie wyszedł przesadzony, mimo że był wszechobecny. Zacnie wyważona tabliczka.
Daleko jej do głębi Pacari Rose, ale na pewno wyszła spójniej i przyjemniej niż Rococo Rose.
ocena: 8/10
kupiłam: naturalny24.pl
cena: 12,90 zł (za 70 g)
kaloryczność: 586 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym np. w promocji
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, olejek różany 0,005%
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, olejek różany 0,005%
Olejek różany kojarzy mi się z tanimi perfumami dla starszych pań (osiedlowych bab). Czekoladę z różami jak zwykle zjadłabym w wersji białej z kremowym nadzieniem.
OdpowiedzUsuńMi w porywach też, ale rzadko, bo dawno na taką chyba nie trafiłam. Ostatnio w windzie trafiam na jakieś pseudolawendowe perfumo-płyny do prania, uh.
UsuńJa różaną dobrą każdą zawsze chętnie z wyłączeniem białej z olejkiem.
...ale najgorsza i tak jest granatowa Pani Walewska.
UsuńOj, jeszcze do niedawna przy lustrze Mamy stała taka buteleczka i straszyła! Ale na szczęście służyła jako pojemniczek na krem. :>
UsuńBrr. Trzeba było NIECHCĄCY stłuc :D
UsuńSkąd wiesz, że tego nie zrobiłam? No ok, masz mnie. Nie ja.
UsuńRaczej by mi nie smakowała, bo nie przepadam za smakiem róż, a olejki, zwłaszcza różane, kojarzą mi się z perfumami (negatywnie). Czyli olejek różany to zdecydowany minus w moim przypadku. Już wolę suszone płatki róży, jak czasem u Zottera, te wychodzą całkiem fajnie.
OdpowiedzUsuńMi suszone płatki (nie tylko róż) czasem wydają się nazbyt ususzone i nie tak wyraziste, ale migdałowo-różana Labooko z kwiatowego duetu z uśmiechem wspominam do dziś. <3
UsuńOstatnio polubiłyśmy różany smak ale chyba nie do tego stopnia aby kupować czekoladę z dodatkiem olejku :D
OdpowiedzUsuńOstatnio? A to wcześniej nie lubiłyście czy był Wam obojętny?
UsuńStrasznie nie lubiłyśmy ale jakiś miesiąc temu znajoma dała nam w prezencie sok z róży, który sama robiła :) I trzeba przyznać, że był pyszny. Do tej pory próbowałyśmy tylko olejku różanego, który jest bardzo intensywny i jedzie perfumami dlatego się zniechęciłyśmy do tego smaku :)
UsuńJa to i olejek (ale w rozsądnych ilościach) lubię. :D
UsuńNatrafiłam niedawno i kupiłam z ciekawości. Ani kropli olejku różanego w tej czekoladzie! A szczególnie węch mam ostry. Sama czekolada bez żadnych dodatkowych aromatów. Producent czy dystrybutor oszustem?
OdpowiedzUsuńNie czułaś czy w składzie nie było?
Usuń