wtorek, 11 września 2018

Idilio Origins 15nto Idilio Con Leche mleczna 42 % z Wenezueli

Nie mam określonego systemu poznawania marek czekolad, jednak nie ukrywam, że na koniec lubię sobie zostawić te, które mogą okazać się najlepsze. Czasem nie mam możliwości wyboru, bo np. dzisiaj opisywaną udało mi się zdobyć już po spróbowaniu tych, które są na blogu. Sama raczej nie zostawiłabym na koniec mlecznej, ale skoro tak wyszło... Nie miało to większego znaczenia. Liczyło się, że skoro zdążyłam już na dobre pokochać Idilio Origins, wiedziałam, że będzie dobrze.

Idilio Origins 15nto Idilio Con Leche to mleczna czekolada o zawartości 42  % kakao z dorzecza Orinoko z południowo-zachodniej części Wenezueli

Już przy rozrywaniu sreberka poczułam zapach świeżego, naturalnego mleka zespojonego z orzechową sugestią (pochodzenia kakaowego), co przełożyło się na skojarzenie z serem. Wykwintny ser podany z owocami? W tle była nutka przełamująca... a no właśnie. Wszystko to opiewała bezkresna, szlachetna słodycz. "Zagęściła mleko i nadała mu złotego koloru" (tak to widzę), gdyż prezentowała wysokiej jakości karmel, niemal "karmelowe", mięciutkie i soczyste daktyle oraz charakterny miód (też "karmelowawy").

Tabliczka bardzo jasnego koloru (kojarzącego mi się z orzechami laskowymi) przy łamaniu wydała mi się niemal miękka, nie trzaskała. Nie rwała się jednak, a troszeczkę kruszyła. W ustach rozpływała się w umiarkowanym tempie, idealnie kremowo, mięknąc i oblepiając usta mazistymi smugami.

Gdy tylko umieściłam kostkę w ustach, poczułam wykwintną słodycz, a moje usta zalała fala mleka. Było to mleko naturalne i wyraziste, niewiarygodnie świeże.

Wydało mi się zagęszczone różnymi słodzidłami, których smak rozchodził się. Przede wszystkim czułam karmel, ale wzbogacony o orzechową nutę.
Ta orzechowa nuta po jakimś czasie zaczęła mi podszeptywać pewną "słodką goryczkę", co przywodziło na myśl złotobrązowy miód gryczany.

Charakterny miód szybko jednak zmienił się w również złotobrązowe daktyle: calutkie, świeże i soczyste. Takie o karmelowo-owocowej nutce. Nuta ta łączyła się z delikatną rześkością z tła, której nie umiem jasno określić ze względu na to, jak bardzo ulotna była. Wydała mi się trochę cytrusowa.
Mleko cały czas trzymało kompozycję w ryzach, porywało i mieszało w swych falach poszczególne nuty. Oto poczułam jakby mleko daktylowe (aż gęste!) i... orzechowo-pistacjowe?

Wspomniane orzechy częściowo weszły w słodycz, ale częściowo wyłapały też z poczucia "naturalności" to, co najlepsze. Zaczęły wyraźniej niż z takowym mlekiem, kojarzyć mi się trochę z nugatem pistacjowym oraz samymi pistacjami. Delikatnymi i charakternymi jednocześnie, jakby samoistnie słonawymi.

Opływał je słodziutki, słodziuteńki miód, co znowu miało wydźwięk takiego "innego karmelu" - o wiele szlachetniejszego, bogatszego niż normalnie.

W posmaku pozostawał właśnie słodki, delikatny miód i ogrom mleczności, za sprawą której wyszedł bardzo wyraźny posmak "naturalny", a więc naturalnie słonawo-mleczny, kojarzący się wręcz z serem, a także naturalnie orzechowo-pistacjowy.

Czekolada wyszła bardzo słodko, jednak to "przegląd" najbogatszej słodyczy, a więc dobrego karmelu, daktyli i miodu dokonany przez ogrom mleka, które do głosu dopuszczało liczne "przełamywacze" takie jak orzechowo-pistacjowe nuty czy sugestia owocowej rześkości.
Tabliczkę widzę jako "konkurs na najlepszy karmel, zorganizowany dla różnych naturalnych smakołyków".

Przy pierwszych kostkach pomyślałam, że kakao bardzo niewiele wniosło, ale przypomniała mi się Idilio Origins 1er Criollo Cru Orinoco 72%, która właśnie miała wiele słodkich nut miodu, pralinek / nugatu (co prawda migdałowego) i daktyli. Mleko i większa ilość cukru Con Leche ewidentnie uwypukliła te nuty. Oczywiście 72 % bardziej skupiła się na kakao, jego gorzkości i owocowych nutach, ale podobieństwo jest. Kakao wybrane do Con Leche wydaje się wręcz stworzonym do mlecznych kompozycji.

Sięgając po tę czekoladę miałam ochotę na jakąś z niższą zawartością kakao, ale w sumie nie widziało mi się zasłodzenie. Ta poniekąd była zasładzająca (ale nie była przesłodzona), ale w taki... uzależniający sposób, z wbijanymi w to zasłodzenie szpileczkami. Kupiły mnie nuty daktyli i miodu wkomponowane w karmel, ale zupełnie przepadłam, gdy z orzechowego wątku wychwyciłam pistacje (choć też nie aż tak bardzo-bardzo jednoznaczne).

Przyznaję, że z wystawieniem oceny miałam problem. Z jednej strony wolę jeszcze bardziej czuć kakao, jak np. przy boskiej Original Beans Femmes de Virunga 55 %, albo Akesson's Bali 45 % Milk Chocolate with Fleur de Sel & Coconut Blossom Sugar - która jednak nie jest zwykłą mleczną, a wzbogaconą o konkretne składniki... ale z drugiej, jeśli myśleć o tych po prostu mlecznych, nie ciemnych-mlecznych czekoladach z wyższej półki... IO przebiła p\wszystkie mleczne Domori i np. OB Esmeraldas Milk 42 %. Dzisiaj przedstawianej dycha się po prostu należy!


ocena: 10/10
kupiłam: Czekolady Świata
cena: 30 zł (dostałam rabat; za 80 g)
kaloryczność:  590 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić, gdybym np. dostała

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, śmietanka w proszku

6 komentarzy:

  1. Może nie była to najbardziej skomplikowana mleczna czekolada, ale tak przepyszna, że naprawdę nie mogę jej niczego zarzucić. I ta idiliowa konsystencja idealnie się tutaj wpasowała. Chociaż u mnie były laskowce, nie pistacje, ale absolutnie nie narzekam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie były same pistacje! Specjalnie za każdym razem pisałam "orzechowo-pistacjowe", bo właśnie orzechy też czułam. Laskowe i cały miks.

      Usuń
  2. Tak bardzo moja!!! Ciekawe, co na taką czekoladę powiedziałaby Twoja mama. Dajesz jej czasem spróbować? Albo może zagadnęła Cię, żebyś i dla niej zamówiła? W ciemną bym nawet nie celowała, ale kurczę... przecież taka byłaby super. Może sprezentuj jej kilka lepszych mlecznych na urodziny (miałam napisać na święta, bo szybciej, ale przypomniałam sobie Wasze nieobchody)?

    Przepiękne opakowanie i zabójczo apetyczna zawartość. (Tylko cena rozrywa duszę na pół).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamówiła to nie - w życiu nie dałaby za czekoladę więcej, niż 6 zł / 100 g. Na palcach jednej ręki można by policzyć, ile dałam jej dobrych mlecznych czekolad do spróbowania (po kosteczce; paskudnych ryżowych / białych Zotterów itp. nie liczę) i zupełnie jej nie podchodzą. Przyznaje, że czuć jakość, ale nie ta słodycz, nie ta tłustość, a każda nuta kakao jej przeszkadza. Gdyby taki prezent dostała, pewnie popłakałaby się.
      To prawda, że świąt nie obchodzimy, ale zdarzało nam się robić sobie prezenty, choć raczej z tego powodu, że w sklepach fajne rzeczy się pojawiają. I wręczamy to sobie... po prostu jakoś w grudniu / styczniu.

      O tak, jest piękne, ale do Idilio... już się do białych opakowań przyzwyczaiłam. Swoją drogą, ciekawy zabieg - w czarnym papierku mleczna, w białych - ciemne.

      Usuń
    2. Utożsamiam się z Twoją mamą <3

      Lubię nietypowe opakowania. Chyba jak każdy.

      Usuń
    3. Taak, ale to musi być ładna nietypowość, bo np. Chocolatier Alexandre są według mnie nietypowe i paskudne.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.