niedziela, 17 lutego 2019

Antidote Explorer Milk Chocolate 56 % + a hint of salt mleczna z Ekwadoru z solą morską

Zawsze, zanim zacznę odkrywać czekolady nieznanej mi marki, lubię coś o niej poczytać. Gdy tylko weszłam na stronę założonej w 2009 nowojorskiej (ale wyrabiającej tabliczki na miejscu, w Ekwadorze) marki Antidote, przykuła moją uwagę paroma sprawami wcale nie związanymi z czekoladą. Ta oczywiście jest ze składników pozyskanych w etyczny sposób, posiada wiele certyfikatów itp., wszystko jak należy, ale wróćmy do tego, co znalazłam na tej stronie. Idiomy. Zawsze lubiłam poznawać nowe, a tu już na początku zabawa kolorami: "seeing red? feeling blue?", no i rada na taki humor: Antidote. Lecimy dalej. Uśmiechnęłam się na "dekadencką czekoladę", bo mam wrażenie, że ten przymiotnik w jęz. polskim to tak trochę... A w kwestii samej czekolady to jako ciekawostkę Wam powiem, że zjadłam ją w kilka dni po publikacji recenzji tabliczki o tej samej zawartości (56%) kakao również arriba z Ekwadoru, ale zupełnie ciemnej (bez mleka) - Domori Cioccolato fondente extra Dark Chocolate Cacao Arriba 56 %.

Antidote Explorer Milk Chocolate 56 % + a hint of salt to mleczna czekolada o zawartości 56 % kakao arriba z Ekwadoru z solą morską.

Po otwarciu uderzył mnie jednoznaczny zapach wyrazistej krówki, na którą składał się palony karmel i kajmak. Pewna maślaność rozeszła się po chwili, razem z lekko zaznaczającym się kakao, przywołując na myśl piankę z cappuccino.

Przy łamaniu tabliczka była twarda i trzaskała głośno jak deska.
W ustach w pierwszej chwili wydała mi się strasznie śliska jak gęsto-lejące toffi. Była bardzo gęsta i zbita, trochę maślana (w konsystencji). Dopiero z czasem wyszła lekka chropowatość, która okazała się naprawdę trafiona, bowiem zrobiło się dość tłusto. Czekolada nie zalepiała, choć rozpływała się śliskimi smugami (a'la toffi), powoli i opornie, zachowując formę.

Gdy tylko umieściłam kawałek w ustach, wystrzelił smak słonej krówki z gorzkawą mgiełką w tle. Była to krówka karmelowo-kajmakowa, bo charakternie palona i śmietankowa. Zaskakująco niska słodycz nie przeszkodziła krówce w dominacji totalnej. Słoność nie była tu smakiem soli, a słonością "czegoś", a więc podkreślającą palony karmel i śmietankowy kajmak.

Paloność przybrała na znaczeniu, aż doszła do poziomu przypalenia, a więc lekko gorzkiego. Mignęła mi kawa - nie za mocna, ale jednak. To raczej dobre cappuccino, ze spienionym mlekiem (może też nawet z sosem karmelowym), ale z wyczuwalną kawową gorzkością. Paloność i słono-karmelowy smak po chwili przeciągnął to na smak orzechów laskowych. Podprażone nieco za mocno laskowce splotły się z karmelem.

W tle wyłapałam jakąś nieśmiałą owocową nutę. Coś z pogranicza egzotyki, a "słodkiej wiśni z jogurtu śmietankowego".

Sól kibicowała wciąż dość krówkowemu karmelowi i orzechom właśnie. W połowie rozpływania się kęsa zrobiło się całkiem słonawo, przy czym paloność stała się nieco kwaskowata, a orzechowi laskowemu (prażonemu w słonym karmelu?) udało się zdominować gorzkawą część.

Raz i drugi poczułam bardziej soczystą nutkę moreli. Nie była mocna, ale nadająca odrobiny lekkości esencjonalnym smakom.

Pod koniec wracała krówka bardziej śmietankowo-kajmakowa, choć nie oznaczało to wzrostu słodyczy.

Posmak należał przede wszystkim do moreli. Pozostał też kajmakowo-karmelowy, słono-krówkowy, ale właśnie z poczuciem orzechowo-kawowej gorzkawości i słoności. Było słodko, ale równocześnie to te poczucia bardziej zwracały na siebie uwagę.

Czekolada wyszła interesująco, ale nie satysfakcjonująco. Mimo że była znikomo słodka, to jej wydźwięk właśnie wokół słodyczy się obracał. Za nic nie powiedziałabym  że to 56%, góra 45%. Kojarzyła się trochę z Mesjokke Stardust 45 % Milk. Owszem, dużo w niej przełamań (palony i słony karmel, gorzkawość orzechów i kawy, znów słoność, nuta owoców), ale to jednak wciąż czekolada krówkowa. Ogrom karmelu i kajmaku podkreślonych solą odwracał uwagę od kakaowości, mleko i tłuszcz kakaowy niewątpliwie ją rozrzedziły. Smakowała mi, ale czegoś brak. Urzekł mnie ten morelowy posmak, będący zaskoczeniem zupełnym. Żałuję, że przeznaczyłam na nią poranną, weekendową degustację (wtedy zazwyczaj wybieram plantacyjne ciemne dobrych marek), bo czuję, że więcej radości sprawiłaby mi jako niewymagająca czekolada umilająca popołudnie.

Mimo że słodycz Antidote miała niższy stopień słodyczy niż Domori 56 %, to Domori miała bardziej kakaowy wydźwięk. Odnalazłam (choć wcale nie musiałam szukać, bo były bardzo wyraźne) w nich sporo podobnych nut: palony karmel, morele, wiśnie (w Domori świeże, tu "jogurtowe"), delikatna kawa, ale to Domori miała poważniejszy wydźwięk (whisky, a owoce były łatwiejsze do uchwycenia: czułam też brzoskwinie, banany). Myślę, że na krówkowy wydźwięk Antidote przełożyła się ilość tłuszczu kakaowego i mleka, hojnie doprawionych solą.


ocena: 8/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 16,59 zł (za 65 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność:  584 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, cukier trzcinowy, wanilia, sól, lecytyna sojowa

7 komentarzy:

  1. Brzmi trochę jak krówki zamknięte w tabliczce... Oj, to coś dla mnie! Zjadlabym <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I miało tak zabrzmieć, bo i tak to smakowało.

      Usuń
  2. Jakoś nie zakupiłam niczego z tej marki, odstraszyła mnie wszechobecność nibsów, więc postanowiłam w ogóle się nie angażować :P Trochę się irytuję, kiedy wysokoprocentowe mleczne mają smak, który tego nie odzwierciedla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nibsy i mnie raczej odstraszają, ale np. obok różanej nie mogłam przejść obojętnie.

      Usuń
  3. Mam pecha do tej marki, jak robię zakupy, to zwykle nie ma ich w sprzedaży. Na razie udało mi się upolować tylko setkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Setka mnie nie porwała, a marka obecnie widzi mi się jako taka, na którą nie ma co specjalnie polować.

      Usuń
  4. Chciałabym poznawać ciekawostki serwowane przez zamawiane i jedzone słodycze, ale rzadko mam ku temu okazję, bo jednak Millano, Milki i inne Hity to sama wiesz... :) Za to lubię pogrzebać z internecie, gdy dostanę coś z zagranicy, np. produkt lokalny: turron, rachatłukum, dziwne ciastka.

    Każdej sympatycznej nucie: krówce, kajmakowi, karmelowi, moreli, orzechom, towarzyszy tu uparta sól. Kompletnie nie moja bajka. Gdyby jednak wydłubać sól...

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.