Lubię banany odkąd pamiętam, ale od bananowych słodyczy dawniej stroniłam, nie przeszkadzało mi, że jest ich tak mało na rynku. Żyłam w przekonaniu, że przeważnie wychodzą sztucznie. Tak się jednak stało, że w ciągu ostatnich paru lat, wszystkie bananowe czekolady, które jadłam, smakowały mi. Zotter Chocolate Banana to jedna z moich ulubionych nadziewanych. Pokazuje ona, że dobrze zrobione bananowe nadzienie "to jest to". Jako że do produktów z Aldiego jestem pozytywnie nastawiona, bananowego nadziewańca marki własnej tego marketu przepuścić nie mogłam.
Moser Roth Sommer Edition Banana Split to mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao z nadzieniem bananowym (20%) i kremem śmietankowym (25%).
To edycja limitowana na lato 2018; składała się z 5 minitabliczek (łącznie 187,5g).
To edycja limitowana na lato 2018; składała się z 5 minitabliczek (łącznie 187,5g).
Już w trakcie rozchylania papierka po całej kuchni rozniósł się słodki zapach banana w asyście głęboko mlecznej czekolady. Banan dominował, reprezentując zarówno naturalny, rześki owoc, jak i odrobinkę aromatu, co i tak przełożyło się na smakowitą kompozycje. Po przełamaniu nasila się mleczność, niemal śmietankowość, a ja pomyślałam o lodach śmietankowych (może z "waniliowatą" nutą).
Tabliczka łamała się łatwo, ale nie topiła się w rękach. Czekolada była właściwie twardawa, ale przy odgryzaniu kawałka wierzch nieco się łamał / wgniatał z racji formy nadzienia. Żadnej z jego warstw nie pożałowano.
Jak to ja, pozwoliłam sobie kostkę trochę podzielić i wtedy śmietankowe nadzienie wydało mi się nieco proszkowo-kruche, niezbyt zwarte.
W ustach czekolada szybko stawała się miękkim, tłusto-kremowym bagienkiem, ale rozpływała się powoli, zalepiając usta i odsłaniając nadzienia, które rozpływały się w zbliżonym do siebie tempie.
Na górze był gęsto-ciągnący, nieco lepiący i gładki (choć jakby nie do końca) żel z soczystym efektem, a na dole krem o znaczącej tłustości. Nie był proszkowy, ale czuć, że proszek stanowił dużą jego część. Gdy żel wyciskał się spod czekolady, biały krem kontynuował zalepianie wraz z nią. Wydawał się przy tym coraz lżejszy, w pewnym momencie jakby napowietrzony - jak mousse lub topiące się / "roztrzepane" lody włoskie.
Od pierwszej chwili w smaku czekolada okazała się głęboko, wyraziście mleczna, a przy tym bardzo słodka. Mimo rosnącej słodyczy, mleko wydawało się rządzić i na moment pozwoliło maślanemu akcentowi na lekką sugestię kakao.
Ze słodyczą szybko przypłynęła bananowa nuta z soczyście-owocowym motywem. Lekka sztucznawość została zatopiona ogromem mleka, w tym momencie bardziej śmietanki. Owocowa nuta nadała temu lekkości, wychwyciłam orzeźwiający owocowy kwasek, a smak naturalnych, bardzo słodkich bananów zdominował kompozycję.
Zza bananów z białego kremu wyszła lekko nijako-mleczna, trochę margarynowa nuta. Słodycz jednak stłamsiła ją, sama osiągając poziom przesady. Sytuację ratowała odrobinka wanilii i skojarzenie z lodami włoskimi, jakie przyniosła. Te "lody włoskie" cudownie zgrały się ze słodkimi bananami.
Z łagodniejącego smaku bananów wyrwała się nieznaczna sztuczność, jednak nie było w niej nic napastliwego, miała swój urok (bo cały czas jednak z naturalnym bananem się łączyła).
Bliżej końca, gdy rzadsze nadzienie owocowe się rozeszło, białe raczyło smakiem śmietanki i mleka w proszku.
Na końcówce słodycz cukrem zadrapała nieco w gardle, w ustach zaś dominowała ta banonowo-waniliowa. Śmietanka kojarzyła się z bitą śmietanką lub lodami, a odrobinka czekolady przybrała na mleczności i związała ją znakomicie z już bardzo delikatną bananową nutą (zakładam, że to już tylko kwestia tego, że czekolada przesiąkła bananowym aromatem).
W posmaku pozostał sztucznawo-naturalny banan (właśnie w posmaku najbardziej czuć jego chemiczność) oraz poczucie bardzo silnej słodyczy. Co więcej czułam śmietankowość a'la bita śmietanka i mleko w proszku. Po jednej minitabliczce tłuszcz trochę dawał mi się we znaki, a po jednej i kostce czułam się już nieco zasłodzona... Jednak na niej nie poprzestałam, bo wszelkie gorsze nutki były naprawdę delikatne i nikły w mocno bananowo-mlecznym, otulonym czekoladą, smaku. Mało tego - jedną minitabliczkę zostawiłam "luźną", żeby ewentualnie oddać Mamie. Nie oddałam, wszystko poszło dla mnie.
Mimo wad (za słodko i za tłusto oraz jednak te drobne posmaki), całość uważam za naprawdę dobrą i wartą polecenia. Banan wyszedł intensywnie, ale głównie naturalnie, sama czekolada dobra (poziom Lindta bez dwóch zdań), a krem śmietankowy wyszedł jak zacny mousse. Tabliczka zszokowała mnie tym, że mimo zasłodzenia, jakie niosła, nie wyszła nazbyt ciężko, a nawet... niosła pewną rześkość (owocową soczystość i skojarzenie z lodami).
Nie wiem, dlaczego, ale myślę o niej jako o J.D. Gross Orzechy laskowe 32 % mleczna z musem orzechowym i orzechami laskowymi w wersji bananowo-śmietankowej.
ocena: 8/10
kupiłam: Aldi
cena: 9,99 zł (za 187,5g)
kaloryczność: 529 kcal / 100g; jedna minitabliczka (37,5g) - 198 kcal
czy kupię znów: może i mogłabym (gdyby była w stałej ofercie)
Skład: mleczna czekolada (cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, maślaka w proszku, laktoza, lecytyna sojowa, ekstrakt waniliowy), tłuszcze roślinne (shea, palmowy), cukier, syrop glukozowy, przecier z banana 6,2%, śmietanka w proszku 4,8%, odtłuszczone mleko w proszku, syrop cukru inwertowanego, laktoza, lecytyna sojowa, naturalne aromaty, kwasek cytrynowy, sól
Lubię białą czekoladę z musem tej marki i pistacjową:). Tej nie wiedziałam:(
OdpowiedzUsuńPistacjową? Jaka to dokładniej? Nigdy jej nie widziałam.
UsuńBiałą kiedyś chciałam, ale ostatnio nie po drodze mi z białymi, a tablica jednak wielka.
Pistacjowa jest w towarzystwie ciemnej czekolady i marcepana kupiłam w listopadzie w niemczech:)
UsuńJeśli chodzi o "mozartową", to mam i ja, ale zakupioną w Polsce.
UsuńBanany faktycznie często wychodząc sztucznie w słodyczach, ale mimo to bardzo lubie ich aromaty :p ale skoro tutaj wyszlo naruralnie, to musi być o wiele pyszniej. No i jeszcze dostepna w Aldi!chyba muszę pojechac na zakupy ^^
OdpowiedzUsuńWątpię, by jeszcze była, bo przecież te limitki rzucają na krótko w małych ilościach. Jednak jak znajdziesz, bierz!
UsuńWydaje mi się, że Lindt jest taki sam w odniesieniu do konsystencji czekolady. Nie topi się w palcach, nawet lekko trzaska przy łamaniu, ale podczas gryzienia wgniata się, co zapowiada eleganckie bagienko. Banany kocham niemal wszystkie - i te świeże (koniecznie dojrzałe, a nawet przejrzałe), i sztuczne.
OdpowiedzUsuńLody włoskie, żel bananowy i bagienkowa mleczna <3 <3 <3
Mi się z kolei wydaje, że nie każdy. Zależy od serii. Creation jakoś tak się nie wgniatają jak np. Hello. Nie tam, żebym wgniatanie się zawsze uważała za złe.
UsuńPrzejrzałe, że prawie czarne? O tak! Jak byłam mała, Mama wykrajała mi sczerniałe miejsca bananów, twierdząc, że to brzydkie takie i się nie je... A mnie ciągnęło do tych czarnych części jeszcze bardziej. Mroczna dusza ze mnie.
Uwielbiam czekolady Moser Roth! Ich biała z musem jest FENOMENALNA i to jedna z najlepszych białych czekolad jakie jadłam. Tą znam, ale niestety nie miałam okazji spróbować.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Kieedyś jadłam takiego Lindta i mi smakował, więc może i na tę kiedyś się zdecyduję. Nieprędko jednak, bo jakoś tak... no jednak biała i strasznie gramatura duża.
UsuńSerio! Dla mnie to czysta poezja...taka śmietankowa, leciutka i lekko maślana.
UsuńNie wątpię, acz ja ogólnie ostatnio z białymi to tak... niespecjalnie.
Usuń