poniedziałek, 18 lutego 2019

Lindt Hello Cinnamon Buns mleczna z orzechowym kremem, kawałkami ciastek oraz cynamonem i kolendrą

Nie wiem, jak to jest, że pewne smaki lubię teoretycznie. Lubię ich nuty w czekoladach, ale gdy przychodzi mi daną rzecz zjeść w rzeczywistości, coś mi nie pasuje. Podobnie chyba jest z tym, że podoba mi się zamysł na coś. Niekoniecznie chcę coś takiego zjeść, ale jak jest oryginalne, to jakoś mnie cieszy. Cinnamon roll uważam za twory bardzo specyficzne i fajne, mimo że nie w moim stylu i nie mam ochoty jeść takich rzeczy. Na Lindta stylizowanego na coś takiego jednak ochotę miałam sporą. Uznałam, że pewnie będzie bardziej mleczno-cynamonowy, na zasadzie jak słodycze tiramisu czy creme brulee też z tymi deserami zazwyczaj mają niewiele wspólnego. Jednak cynamonowo-mleczna czekolada brzmi smacznie, prawda?

Lindt Hello, Nice to Sweet You Cinnamon Buns to mleczna czekolada z orzechowym kremem (36%), kawałkami ciastek (2%) oraz cynamonem i kolendrą (stylizowana na cynamonową bułkę "cinnamon roll").
Edycja limitowana na zimę 2018.

Już w trakcie otwierania z zaskoczeniem odnotowałam intensywny zapach, jednoznacznie kojarzący się ze... słodką, "ciastową" bułką orzechowo-cynamonową do granic możliwości. W wyobraźni przeniosłam się do zacnej piekarni z pieczonymi, cynamonowymi różnościami.

Przy łamaniu czekolada lekko trzaskała, a przy robieniu kęsa, kostka nie zapadała się ani nic. Wydała mi się twardawa, zwarta.
Każda kostka skrywała dużo dość tłustego kremu z zatopionymi większymi i mniejszymi kawałkami ciastek.
W ustach czekolada rozpływała się błogo, zalepiająco tłusto-kremowo i spójnie z kremem, który odróżniał się od niej silniejszą tłustością. Również był gęsty, ale mniej zalepiający, a bardziej oleiście-mleczny i typowo nugatowy. Jak dla mnie jego tłustość za nadto osadzała się na ustach i trochę mi przeszkadzała, mimo że nie była złej jakości.
Ciasteczka nieco ją rozbijały. Były chrupiące i suche, ale nie twarde, a świeże i całkiem w porządku. Długo im zajęło, by zaczęły się rozchodzić (robiły to średnio mięknąc), co dla mnie było wadą, bo wolałabym, by miękły i rozpływały się łatwiej. Część gryzłam w trakcie "obok czekolady", część na koniec i w sumie wyszło nieźle.

W smaku sama czekolada przywitała mnie silną słodyczą i ogromem mleka, któremu wtórowała nutka kakao i korzenność, którą ewidentnie przesiąkła. Mleczność rosła, ale słodycz szybko ją wyprzedziła.

Właśnie słodycz umożliwiła wyłonienie się nadzieniu. Ono bowiem jeszcze bardziej ją podbiło w mleczno-nugatowym kontekście.
Obok wciąż kręciła się korzenność. Gdy czekolada odsłoniła wnętrze, cynamon zagrał bardzo wyraźnie. Mieszał się ze słodyczą, pikanteria puszczała oczko.

Bardziej niż pikantność, do głowy przyszła mi "korzenna pieczoność". Poczułam wyraźnie ciastowo-bułkowato-ciasteczkowy motyw... Po prostu motyw jakiegoś wypieku. Ogólna korzenność splotła się z nugatowym smakiem. Orzechy laskowe miały łagodny, acz wyraźny charakter, bardzo związany z prażono-pieczonym smakiem.

Nugatowo-cynamonowe smaki opierały się na przesadnej słodyczy, ale gdy wreszcie odezwały się pierwsze rozgryzane ciastka, na znaczeniu przybrał bułkowato-ciastkowy motyw. Ciasteczka okazały się bardzo delikatne i neutralnie-pszeniczne, niby "słodziuteńkie", ale zarazem rozbijające słodycz. Wnosiły wyraźny, pieczony smak i odrobinkę soli (także pewną sodowość). Nie odebrałam ich jako stricte ciastka korzenne.

Cynamon zespojony ze słodyczą też rósł, aż w pewnym momencie wydał mi się przerysowany, sztucznawy. Korzenna goryczka kolendry podkreślona namiastką kakao jednak co i raz zawracały go na czysto-cynamonową, charakterniejszą i prawie ostrawą, drogę.

Końcówka była właśnie bardziej korzenno-wyrazista, ale też bardzo mleczna. Wróciła mleczna czekolada i nugatowe przesłodzenie.

Posmak należał do cynamonu, za słodkiego i oleistego nugatu oraz skojarzeń z cynamonowym wypiekiem, bułką lub mało korzennymi ciastkami w towarzystwie mleka.

Mam mieszane uczucia co do tej czekolady. Była zasładzająco-tłusta (co trochę mi przeszkadzało) i mocno cynamonowa, czyli właśnie taka, jaka jest typowa cinnamon roll. Ogólnie może się właśnie tak kojarzyć poprzez "pieczony" klimat mieszaniny ni bułek, ni ciastek (pewnie podrasowano to aromatami). Zaskoczyła mnie, i to pozytywnie, jej nugatowość zbudowana na orzechach laskowych. Smakowicie mieszały się z cynamonem i mleczną czekoladą. Ciasteczka to obiektywnie świetny pomysł, ale ja wolałabym, żeby zamiast tak zacnie chrupać, miękły (byłoby to bardziej bułkowate).
Korzenność stała na dobrym poziomie, acz niepotrzebne były te wybiegi do sztuczności.

Mimo zasłodzenia i całej tłustości (podkreślam, że była to nugatowo-mleczna tłustość) nie odebrałam jej jako cukrowo-ulepkowatej. Mimo wad, to smaczna, korzenno-nugatowa, "wypiekowa" propozycja, którą warto spróbować.


ocena: 8/10
kupiłam: ktoś mi kupił "na zlecenie" w Niemczech
cena: 8 zł
kaloryczność: 571 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, orzechy laskowe (8%), dekstroza, olej palmowy, odtłuszczone mleko w proszku, mąka pszenna, emulgatory (lecytyna sojowa, lecytyna słonecznikowa), sól, aromaty, środek spulchniający (wodorowęglan amonu, wodorowęglan sodu), syrop glukozowo-fruktozowy, cynamon, wanilia, kolendra

12 komentarzy:

  1. Masz racje, ze bardziej pasowałyby tu mięciutkie, buleczkowate kawalki ciastek. Mimo to zjadłabym, kocham cynamonki! Jaldam kiedys taką pyszną w Danii... Do tego taka specjalna polewa śmietankowa... Istny raj <3 probowalas kiedys prawdziwych buleczek? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj wstęp zobacz: http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2018/12/lody-halo-top-cinnamon-roll.html?m=1 Całą moją historię z nimi napisałam i nie chce mi się tego samego pisać. :P

      Usuń
  2. Ja się nastawiłam na autentyczny smak cinnamon rolls, ale nijak to się miało do tego wypieku ;) Więcej będzie w tą środę, bo właśnie tego dnia wpada na bloga :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż w sumie... Jak to "wsadzić" w czekoladę? Trochę trudno chyba smak bułki zrobić.

      Usuń
    2. Myślę, że jak by zrezygnowali z nugatowego kremu to by wyszło bardziej jak cinnamon rolls :)

      Usuń
    3. Niby tak, ale wtedy pewnie próbowali by czymś innym zapchać, a gdyby miała to być jakaś margaryna, mogło by być gorzej.

      Usuń
  3. Jakby była dostępna w PL to od razu byśmy leciały ją kupić :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Baaardzo dużo smaków stylizowanych na dany produkt kocham, podczas gdy sam produkt mnie nie kusi (przykład: wszelakie ciasta). Tej czekolady spróbowałabym chętnie. Bardziej niż chętnie. Nugat, korzenne wypieczenie i idealna mleczna czeko Lindta, och.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Dobry przykład to wszelkie creme brulee i tiramisu - tworów tych samych w sobie nigdy nie jadłam i nie zamierzam, bo wiem, że mi nie posmakują, ale rzeczy o ich smaku nie raz jadłam i odebrałam lepiej lub gorzej. Może mnie nie jarają, ale są spoko.
      Ostatnio utwierdziłam się w przekonaniu, że nie lubię pączków - nawet wymyślnych i bardziej sernikowych, zdrowych. Wciąż jednak marzy mi się Zotter stylizowany na różanego pączka, o którym kiedyś napisałaś.

      O tak, czuję, że by Ci smakowała. Tym bardziej, że to Twoja seria Lindta.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.