środa, 24 kwietnia 2019

Orion Mistrovska Edice 68 % ciemna z morelami i chili

Studentska z solonym karmelem zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie mniej więcej w czasie, gdy Moser Roth Chocolat Delice Praline Edel Zartbitter zszokowała mnie swoją obrzydliwością. Po prostu nie spodziewałam się, że nielubiane Nestle może zrobić coś tak pysznego, a marka lubianego Aldi takie miękkie g... coś. Po wspomnianej Studentskiej postanowiłam spróbować jeszcze paru propozycji na czeski rynek, bo wyhaczyłam wśród nich parę ciekawych smaków. Dzisiaj przedstawiana wydała mi się bardzo moja, bo za świeżymi morelami nie przepadam, a rzeczy morelowe uwielbiam (tej zimy dodatkowo wyjątkowo wciągnęłam się w suszone). Morelowe czekolady, z którymi miałam do czynienia, to jednak tylko Zottery, których nadzienia mi nie podchodzą. W dodatku w tym samym tygodniu jadłam inną czekoladę z chili (Moser Roth Mousse au Chocolat Sauerkirsch-Chili), a lubię czasem sobie takie zestawienia robić.

Orion Mistrovska Edice 68 % Intenzivni A Jemna Meruńka Se Spetkou Chilli to ciemna czekolada o zawartości 68 % kakao z morelami i chili.

Gdy tylko rozerwałam sreberko, poczułam silnie palony zapach bardzo ciemnego, mokrego ciasta do granic możliwości kakaowo-czekoladowego. Po brzegach przemykała niemal "podsuszona" paloność, przez co pomyślałam o tabace i wilgotnym cieście z... suszonymi owocami? Po przełamaniu wstrzelił się w to, by następnie osiąść na podium, zapach moreli. Wydały mi się niezwykle autentyczne przy zadziwiającej wyrazistości.

Niecodziennie czarna i lśniąca tabliczka była dość twarda, łamała się wydając odgłos z pogranicza trzasku i chrupania. Nie zwracała uwagi na podział kostek, pewnie z racji wtopionej sporej ilości dużych kawałków moreli. Wydawała się tłusto-kremowa już w dotyku.
W ustach w istocie okazała się kremowo-gładka, ale tłusta tylko w pozytywnym sensie. Rozpływała się łatwo, choć nie za szybko. Leniwie i niechętnie odsłaniała kostkę moreli. Ta była zwarto-jędrna, przyjemnie twardawa, uginająca się pod naporem zębów, ale nie oblepiająca ich. Była lekko soczysta i w dużej mierze jak suszone owoce, z minimalnym tylko efektem jakby-kandyzowania. Na niektórych znalazło się trochę skórki
Na całą tabliczkę przypadło też dosłownie kilka pestek oraz zdecydowanie więcej płatków i drobinek chili.
Dodatki rozmieszczono równomiernie.

Po zrobieniu kęsa poczułam idące krok w krok słodycz i gorzkość kakao o intensywnym, ale przyjemnie wytrawnym, złożonym charakterze.

Słodycz szybciej się rozgościła jako zaskakująco wyrazista wanilia. Po pewnym czasie otoczyła ją nuta cukru pudru, a ja oczami wyobraźni zobaczyłam dobrej jakości waniliowy lukier.

W tle bowiem zbierała się w sobie "ciastowa gorzkość" / cierpkość kakao. Jej niepewność wykorzystała jednak inna nuta: pikanteria.
Rozgrzewająca ostrość zapowiedziała się, by nieco wzrosnąć i mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa rozkręcić gorzkość. Zrównała się ze słodyczą także ilością nut. Najpierw jawiła mi się jako ciemne, wilgotne wewnątrz, a przypieczone na chrupko po brzegach ciasto czekoladowo-kakaowe. Jego mokrość i gęstą mazistość podkręcała soczyście-słodka nuta pomykająca między wanilią, a pudrowością. Smak nabierał głębi.

Tu gwałtownie wzrosła pikanteria chili. Na moment zagłuszyła czekoladę, lecz później zatopiła się w niej, podkreślając inne smaki. Chili było wyraźnie wyczuwalne, ale potem (dzięki paloności) przybrało bardziej ogólnie przyprawiony (korzenny?) wydźwięk. Ostrość dodała ciastu wytrawny, słodko=cierpki sos kakaowo-alkoholowy. Chili, rozgrzewając gardło, właśnie korzenny alkohol przytoczyło.

Był to moment, w którym czekolada odsłoniła owoce, stojące za "wilgocią" i także pewną korzennością ciasta. Suszone morele łączyły się z palonością i wniosły cudownie słodką nutę. Gdy zaczęłam rozgryzać je obok czekolady, okazały się odrobinkę kwaskowate i zadziwiająco suszono-świeże. W pewnym momencie, zwłaszcza gdy trafiło się ich więcej, pełny, intensywny smak moreli zdominował kompozycję. Im silniejszy był smak moreli, tym bardziej ostrość przechodziła tylko w "ciepełko". Słabła, ale nie znikała.

Korzenno-ostre, obłędnie czekoladowe ciasto z mnóstwem moreli i alkoholowo-kakaowym sosem było tym co czułam, gdy bliżej końca, ośmielona dodatkami wróciła silniejsza, waniliowo-pudrowa słodycz. Tym razem osiągnęła już poziom przesady. Wsparta bardzo słodkimi (mimo że naturalnie) morelami zakończyła występ jako lukier osadzony na wytrawnie palonej bazie.

W posmaku na dość długo została wytrawna cierpkość kakao, silnie słodko-soczyste, naturalne, suszone morele i poczucie pikanterii jako nienachalna ostrość.

Całość zaskoczyła mnie tym, jak pysznie wyszła. Idealnie wyważona i dobra jakościowo, tylko dla mnie nieco za słodka. To może być jednak spowodowane tym, że morele nie dominowały cały czas. To jednak nic dziwnego, bo wyszły w 100 %-ach naturalnie. Chili chwilami się wywyższało, ale też nie było nazbyt nachalne. Tabliczka wydała mi się bardzo wyważona, a także sama w sobie smaczna (cudownie palona), bez cienia kakao w proszku. Struktura też świetna, bo dodatków nie pożałowano, ale też nie dodali denerwującej ilości. Co więcej, miały cudnie świeżą strukturę.
Jestem w szoku, że to twór Nestle... czekolada smakowała mi bardziej, niż wiele Lindtów Excellence. To było to, czego oczekiwałam od Terravity CocoaCara 77 % Orange & Chili.
Chyba truskawka i sól smakowała mi nieco bardziej z racji wyrazistości owoców, ale... to nie kwestia jakości czy ilości - po prostu suszone morele wydają się łagodniejsze. Jednak dzięki tej czekoladzie, tej zimy jakoś rozsmakowałam się w suszonych morelach, które wcześniej były przeze mnie jakoś pomijane.


ocena: 9/10
kupiłam: Świetne Ceny
cena: 10 zł (za 100 g)
kaloryczność:  540 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym (i to z chęcią)

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, kawałki suszonych moreli 8%, środek konserwujący: dwutlenek siarki; tłuszcz mleczny, lecytyna słonecznikowa, chili 0,1%, ekstrakt waniliowy

3 komentarze:

  1. Och, a ja kocham świeże morele <3 chcialabym tabliczke o smaku swiezych, bo suszonych owocow raczej nie lubie :) chilli to tez nie moja bajka, więc już wolalabym te tabliczke z truskawkami i solą. Ale ta by posmakowała mojej Mamci bo ona kocha ciemną czekoladę i suszone morele :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz całe mnóstwo Zotterów morelowych - może wśród nich coś dla siebie znajdziesz? Mi wprawdzie nie podchodzą, ale właśnie skoro wolisz świeże, to może Tobie.

      Usuń
  2. Dla mnie każde chilli jest nachalne, więc jestem na nie. Dodajmy do tego małe kawałki zatopione w czekoladzie - kolejne nie. Za to konsystencja samej czekolady po włożeniu do ust jak najbardziej tak.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.