wtorek, 16 kwietnia 2019

Orion Studentska Zlata Edice mleczna z orzeszkami arachidowymi, rodzynkami i solonym karmelem

Nigdy nie lubiłam Studentskich (choć próbowałam po trochu może tylko dwa razy w życiu), zbyt napchane dodatkami czekolady (w tym zwykłe z orzechami) są u mnie obiektami pożądania tylko i wyłącznie w górach, od galaretek zawsze trzymałam się z daleka, więc... Więc postanowiłam jednej czy dwóm Studentskim dać szansę. Mija się to trochę z logiką, ale po prostu nowość tej marki wpisała się w klimat, na który ostatnimi czasy mnie naszło. Miałam ochotę na "różne czekolady z solonym karmelem", a ta niewątpliwie do pospolitych nie należy (mimo że do plebejskich może już tak).

Orion Studentska Zlata Edice Mlecna Cokolada Slany Karamel Prazene Arasidy a Rozinky to mleczna czekolada o zawartości 34 % kakao z fistaszkami, rodzynkami i solonym karmelem, produkowana przez Nestle.

Po otwarciu poczułam przede wszystkim cudowny zapach fistaszków. Plątała się przy nich spora ilość soli, co przełożyło się na skojarzenie z masłem orzechowym. Słodka nuta mlecznej czekolady oraz maślana karmelowość z tła przełożyły się na skojarzenie z babeczkami-czekoladkami typu "peanut butter cups". Wyraźnie czułam też rodzynki, które w bardzo udany sposób zagrały obrazem "pb & jelly", bo wpisały się w taki soczyście-galaretkowaty klimat, doskonale pasujący do arachidowego otoczenia. Byłam zaskoczona, jak smakowite to wszystko było.

W dotyku jednak już gorzej, bo tabliczka wydała mi się tłusta. Przy łamaniu w dodatku miękko-krucha, bo strasznie najeżona dobrem, które jednak dobrze się jej trzymało (więc nie wiem, dlaczego krucha).
W ustach rozpływała się łatwo, ale wcale nie jakoś specjalnie szybko ze względu na dodatki. Było ich mnóstwo, a mimo to nie miałam wrażenia, że to jakiś zlepek, a czekolada. Rzeczywiście była dość tłusta, ale także maślano-kremowa, trochę zalepiająca, ale nie wyjątkowo gęsta.
Struktura dodatków... zachwyciła mnie. Rodzynki (na pewno sułtańskie) wyszły niemal świeżowinogronowo - tak były jędrno-miękkie i soczyste. Fistaszki cudownie chrupiące. Najciekawiej wyszedł jednak karmel (już na oko dziwny, bo niemal biały). Miał bowiem strukturę sucho-kruchej, grudkowatej krówki. Początkowo był bardziej twardawy, ale pod naporem zębów ulegał, uginając się i rozpadając. Zębów specjalnie nie oblepiał, rozpadał się na "krówkowe grudki" i nasiąkał, po czym rozpływał się dość szybko. Przyznaję, że w tym wydaniu taka forma okazała się doskonała.

W smaku od pierwszego kęsa poczułam grzmot słodyczy. Skojarzyła mi się z wyjątkowo cukrowym nugatem, bo miała lekko orzechowy wydźwięk, nadany pewnie też przez leciuteńką nutkę kakao. Do grona słodyczy dołączyło też waniliowo-krówkowe echo. Była to za słodka, maślano-mleczna kompozycja.

Po chwili gwałtownie wzrosła orzechowość za sprawą najpierw pobrzmiewających, a potem niemal dominujących orzeszków ziemnych. Cała gęstość i maślaność jednoznacznie ukierunkowały je na masło orzechowe. Pojawiająca się raz po raz słonawość przypieczętowała to.

Gdy jednak wyłoniła się któraś rodzynka, podbijała słodycz i zawłaszczała ją sobie. Owoce były tu słodkie do granic możliwości, że aż nierealistycznie i... kojarzyły mi się przez to z dżemem / galaretką winogronową. Skojarzenie z połączeniem "peanut butter and jelly" jak na dłoni.

Wraz z odsłanianiem się dodatków, oczywiście nasilał się ich smak. A co dopiero, gdy zaczęłam rozgryzać je ostrożnie obok czekolady!
Czekolada o nugatowym wydźwięku podszeptywała Snickersa, gdy tylko zębem zahaczyłam o orzeszka. Orzeszki miały bowiem 200 % swojego arachidowego, prażonego smaku.
Karmel... właściwie nie wyszedł zbyt karmelowo (tak minimalnie). Mimo że był sowicie posolony, wnosił też dużo cukrowości. Wyszedł jak połączenie cukrowych, mlecznych krówek i cukrowego nugatu. Wydobył z samej czekolady bardziej mleczny smak. Tu znów nakręciła się nugatowość doskonale wpisująca się w Snickersa.

Niewiarygodnie słodkie, ale w owocowy sposób, rodzynki kryły w sobie odrobinkę soczystego kwasku. Owszem, gdy którąś rozgryzałam, dominował nad wszystkim smak rodzynek, ale otoczony przez winogronowe sugestie. Ogólna cukrowość dołożyła też skojarzeń z dżemo-galaretką.

Nie ważne, czy trafiłam na kumulację dodatków każdego rodzaju, pojedynczo czy np. orzeszek i rodzynkę / orzeszek i karmel / karmel i rodzynkę itd., cudownie się ze sobą zgrywały. Niby trochę rywalizując o dominację, ale jednak w przyjaźni. Zdziwiłam się, jak przyjemnie wyszły rodzynki w zestawieniu z solonym "karmelem" - z racji snickersowo-masłoorzechowego wydźwięku, jakby były dla siebie stworzone.

Po rozprawieniu się z dodatkami, czekolada wydała mi się głównie cukrowa, a tylko w znikomym stopniu waniliowo-czekoladowa. Wydawało mi się, że cukier aż drapał w gardle.

W posmaku zostało poczucie przesłodzenia i głównie dodatki, a więc rodzynki, fistaszki i nugatowa krówka... może i "karmelowawa" z racji słoności. Zostało to na dłużej, i o ile przesłodzenie było trochę męczące, tak sugestię snickersowo-pb&jelly'owatą przyjęłam z aprobatą.

Tabliczkę przecukrzyli, to pewne, ale wypchali ją cudownymi dodatkami, wcale nie przesadzając z ilością. Mimo to, czekolada wyszła zaskakująco zadowalająco (nie ulepkowato, a trochę waniliowo-nugatowo-kakaowo). Oczywiście to jednak dodatki nadały jej charakteru. Miała dzięki nim zapędy masło-orzechowe i rodzynkowo-winogronowe, a także snickersowe. Pozorna nugatowość, to, że karmel wyszedł bardziej krówkowo, a jednak całkiem sporo soli w tym było, okazały się... bardzo smaczne.

Nigdy Studentskich nie lubiłam, nie cierpię Nestle, ale ta czekolada mnie kupiła. Zszokowała mnie. Gdyby nie cukrowość, może zdobyłaby maksa.
Pyszna, ciekawa konwencja i zestawienie dodatków. Myślałam, że część powędruje do Mamy, ale nie. Taka niebanalna słodycz na kilka dni przed studenckimi egzaminami była moja i tylko moja.
Zastanawiam się, czy forma karmelu miała taka być w nawiązaniu do galaretek. Myślę tu o miękkości. Podobało mi się to w sumie. I... właśnie. Nie jest to typowa Studentska, bo nie dali do niej galaretek (których nie cierpię...iałam nigdy - teraz nie wiem). Osobiście uważam to za plus, bo tu raczej by nie pasowały, więc możliwe, że smakowała mi, bo właśnie ich nie zawierała, ale... postanowiłam dzięki niej sprawdzić inne smaki. Zastanawiałam się, czy dalej będę narzekać na galaretki (trafiały się bowiem i takie czekolady, w których kawałki owocowe wyszły galaretkowato, a mi i tak smakowały).


ocena: 9/10
kupiłam: ktoś mi kupił "na zlecenie" w Niemczech (Aldi - u nas też były, ale tam wcześniej)
cena: 7 zł
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, pasta z orzechów laskowych, lecytyny, ekstrakt z wanilii), orzechy ziemne, rodzynki, kawałki solonego karmelu (cukier, słodzone skondensowane mleko odtłuszczone, cukier, syrop glukozowy, tłuszcz mleczny, tłuszcz kakaowy, woda, sól 2,9%

13 komentarzy:

  1. O, nie spodziewałam się pozytywnej recenzji. Mi też bardzo smakowała, taka właśnie snickersowo-picnicowa. A nie mam jakiegoś sentymentu do studentskich.
    W narzekaniu na galaretki w czekoladzie nie należy nigdy ustawać, nawet jeżeli zdarzają się wyjątki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, mało, że nie mam sentymentu - ja to w ogóle nie lubiłam! Picnica z kolei nie jadłam.

      Haha, tak, z galaretkami to prawda.

      Ale czasami nasze gusta się pokrywają zupełnie, aż dziwne. Zawsze uważałam siebie za jedzeniowego dziwaka. :P

      PS Jadłaś już może Haageny PB? Mi bardzo smakowały, ale kurde, więcej nie kupię, bo za ciężkie. A szkoda, bo w smaku się zakochałam i dupa. Będę sobie rozdarta cierpieć jak Werter jakiś.

      Usuń
    2. Jadłam i chociaż bardzo mi smakowały, to trochę za dużo pb zmieszanego z pb i posypanego peanutami - więc tak jak piszesz, efekt smaczny, ale przytłaczający i brakuje przełamania.

      Usuń
    3. A co by według Ciebie przełamało? Ja czasem właśnie lubię takie "połączenia" jednorodne, właśnie fistaszkowo-fistaszkowe, czekoladowo-czekoladowe (w sensie, że np. czekoladowy sos, czekoladowe ciasto w czekoladowych lodach). Mi z tą ciężkością to chodziło o to, jak tłuste i sycące były. Wołałabym, by były na mleku, a nie śmietance.

      Mi bardzo, bardzo smakowało PB Pie.

      Usuń
    4. Grrr, właśnie takiego przełamania jak w pb pie bym oczekwiała xD ale nie dane mi było dostąpić zaszczytu.

      Też lubię jednorodne połączenia, ale tutaj było mi już zbyt monotonnie i dość niska słodycz bazy potęgowała, o dziwo, odczucie mulenia. Może użyłabym 2 rodzajów bazy? Druga karmelowa albo właśnie czekoladowa. Omg, albo wszystkie 3 i snickers time. Tzn podejrzewam, że to by dopiero tłuste i sycące, ale i tak chcę xD

      Musiałabym porównać z wersją na mleku, bo normalnie jestem śmietanteam jeżeli chodzi o lody. Chociaż niewoda to już zawsze coś.

      Usuń
    5. Ej... to wcale nie było aż tak mało słodkie, żeby mulić. Owszem, słodycz aż mnie zaskoczyła tym, jak niska była, ale w sumie lody miały wydźwięk właśnie słodkiego, łagodnego masła orzechowego. Mnie od tłustości raczej zmuliło.

      I do tego pewnie za słodkie, ale tak... na to i ja bym się pisała. Solony karmel w dodatku... O, chcę.

      Trochę źle się wyraziłam. Ja właściwie też jadam tylko te lody, w których śmietanka jest na pierwszym miejscu, ale zwróć uwagę, że te wszystkie lidlowe, aldiowate itp. zaraz po śmietance mają w składzie mleko - i wtedy to jest mnie ciężkie, zrównoważone takie. Chodziło mi o coś takiego właśnie, bo Haageny PB w zasadzie są prawie tylko na śmietance (skondensowane mleko daleko, daleko w składzie). A jadłam też haagenowe gelato (http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2015/08/lody-haagen-dazs-gelato-sea-salt-caramel.html) karmelowe i od tych zwykłych, na śmietance były znacznie lżejsze i to w masłoorzechowych na pewno by się sprawdziło.

      Usuń
    6. Ale wiesz, w kwestii takich snickersowych - mógłby wyjść lodowy śmietnik. Nie chciałabym, by je jako takie zrobili. Chciałabym, by były oba smaki. Czyste PB i coś takiego, o czym piszesz.

      Usuń
    7. Możesz mieć rację, ale i tak chciałabym spróbować i ocenić :D Jednak po HD się takich szaleństw nie spodziewam, także nie musisz się martwić.

      Nie no, gelato to inna bajka <3

      Jeżeli ktoś by dobrze zrobił te mleczne z pb to ok, ale np. te lidlowskie pb cup to dla mnie porażka jeżeli chodzi o bazę. Tzn wiem, że tam to akurat przez wodę, nie mleko.

      Usuń
    8. Taak, tylko w USA sobie pozwalają. :>

      Ble, tych lidlowych nie lubię, ale właśnie... woda. W sumie gdyby bazą było samo odtłuszczone mleko to też kiepsko, ale już żeby tak rozrzedzić śmietankę mlekiem to w porządku. Swoją drogą, w wegańskich B&J's w sumie też jest woda (w sensie np. mleko migdałowe normalnie też w składzie ma i wodę, więc to nie dziwne), to właśnie... zależy, jak by zrobili.

      Usuń
  2. Tez nigdy nie lubilam studenskiej,ale ja nie ze względu na galaretki czy orzechy, a rodzynki :p nie za bardzo smakuje mi też jej czekoladowa baza. Ale tutaj zaintrygowały mnie te galaretkowe karmelki... Ale czy to wystarczająco duzo żebym ją kupiła? Chyba nie. Ale jakby nie ktoś poczestowal to bym nie odmowila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałam, że powodem, dla którego nie lubiłam tych czekolad było to, że zawierają orzechy.
      Czekoladowa baza ot, jak to czekolady z tej półki.

      Twój błąd, że nie kupisz i Twoja strata. :P

      Usuń
  3. Ja z kolei zawsze Studentskie lubiłam. Kojarzą mi się z barkiem dziadka. Kiedyś pojawią się na blogu wszystkie, wiem to na pewno. Pamiętam świeżość rodzynek, oryginalność - zwłaszcza jak na tamte czasy - galaretek i mnooogość dodatków. Ciekawe, jak zasmakuje mi taka kompozycja obecnie.

    Masło orzechowe i Snickers, mmm <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wszystkie" będzie ciężko, bo i limitowane smaki rzucają.

      Też jestem ciekawa. Jakoś czuję, że nadal będą Ci smakować, ale odpadnie element oryginalności, bo jednak czasy inne, a i Ty trochę różnego dobra już przejadłaś.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.