czwartek, 9 maja 2019

Zotter Labooko Time Travel Peru Criollo 70 % Conching time 20 hrs. ciemna z Peru

Zawsze mnie denerwowało, gdy ktoś na poważnie twierdził, że humanista to po prostu ktoś, kto nie rozumie nauk ścisłych. Ok, ja może z matematyki jestem średnia, ale z fizyki zawsze miałam piątki, bo jak mnie coś zainteresuje to na zabój. A tak się składa, że właśnie jak typowy humanista mam wszechstronne zainteresowania. Fizyka z kolei to ogrom zagadnień. Jednym z nich są podróże w czasie, które to odkąd pamiętam mnie ciekawiły. Tu jednak nie będę się powoływać na żadne autorytety, nie przedstawię żadnej teorii, a zaprezentuję duet czekolad Zottera o cudnej nazwie "podróż w czasie". Dwie tabliczki różnią się czasem konszowania. To proces bardzo ważny, bo to od niego zależy "narzucenie smaku" (czy mniej / bardziej kwaśny lub gorzki) oraz to, jak czekolada się rozpływa. Im konszowanie dłuższe, tym czekolada szlachetniejsza, a jako że wolę charakterniejsze, na początek wybrałam tę o dłuższym czasie.
(Wydaje mi się, że to nie tyle zupełna nowość, co nowa odsłona Labooko Contest Peru Criollo 70 % Conching time 16 hrs. vs. 20 hrs. wyglądającej tak.)

Zotter Labooko Time Travel Peru Criollo 70 % Conching time 20 hrs. to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao criollo z Peru z regionu Amarru; czas konszowania to 20 godzin.

Po otwarciu poczułam zapach suszonych moreli z silnie zaznaczoną, choć nie przesadzoną słodyczą wymieszany z grejpfrutowo-cytrynowymi akcentami. Słodycz odebrałam jako morelowo-kwiatową i przełamaną za sprawą migdałów.

Przy łamaniu lśniąca tabliczka była bardzo twarda. Trzaskała głośno, jakby na znak protestu.
W ustach jednak jej opór był zerowy, ponieważ rozpływała się idealnie gładko i łatwo, choć powoli. Rozpościerała na podniebieniu i języku tłustawe smugi, z czasem sprawiając wrażenie bardziej opływającej sokiem.

Od pierwszej chwili po zrobieniu kęsa poczułam słodycz. Była łagodna, poniekąd maślanokarmelowa, a częściowo owocowa. Suszone, soczyste morele bardzo szybko wyszły na przód. Dołączyły do nich inne suszone owoce - bardzo słodkie, ale i kwaskowate rodzynki? A jednak też coś wręcz esencjonalnie, mocno słodkiego - banan? Maślany karmel i słodkie, suszone owoce idealnie się mieszały ze sobą dzięki bananowemu posmakowi.

Błyskawicznie rozwinęła się także ogólna delikatna maślaność, zajmowała coraz więcej miejsca na scenie, dominując jako delikatne masło migdałowe albo niemal coś maślano-śmietankowego. W pewnym momencie poczułam już tylko masło i śmietankę, osłodzone słodyczą maślanego karmelu.

Suszkowatość moreli wyciągnęła z dołów prażono-ciepły wątek. Ten z kolei wyraźnie podkreślił migdały czy też teraz może bardziej po prostu orzechową nutę. Na myśl przyszły mi także drzewa, którym słodycz dodała kwiatów.

Kwiaty i ciepło zagarnęły leciutko przebijającą się soczystość grejpfruta. Jego minimalny, goryczkowaty kwasek nadał wszystkiemu charakteru, przełamał słodycz. Wraz z suszonymi owocami w drugiej połowie rozpływania się kęsa objął prowadzenie. Czerwony grejpfrut zasugerował coś kwaskowato-czerwonego: porzeczki albo hibiskusa, a drzewa nabrały bardziej ziołowo-herbaciany wydźwięk, ale z czasem chowały się na rzecz owoców.

Właśnie te owoce: grejpfrut, kwaskowate morele i rodzynki zakończyły kompozycję jedynie w asyście ciepła drzew, herbaty i prażenia.

W posmaku wszystkie końcowe nuty osnuła kwiatowość. Pozostała też śmietanka i maślaność, ale i lekka cierpkość grejpfruta jeszcze bardziej się wyeksponowała. Było "kremowo" i soczyście, zwiewnie zarazem. Lekko, owocowo, ale jednak z poczuciem tłustawości.

Całość wyszła łagodnie i intensywnie zarazem. Przejścia pomiędzy poszczególnymi nutami wydały mi się wyjątkowo spójne, wszystko odbywało się w harmonii i pasowało. Zgranie i wyważenie - to głównie cechy tej czekolady. Suszone morele i rodzynki łączyły się dzięki karmelowi z maślanością bez problemu. Bardzo, bardzo silna maślaność była złożona, a nie taka czystomaślana i zmieszana z orzechowym klimatem, który do bardziej drzewno-prażonych konkretów robił za tunel. To właśnie nim do kompozycji wkradła się jeszcze soczystość i charakterek grejpfruta.

Jestem pod wrażeniem, jak bardzo mi smakowało, mimo takiego udziału masła. Morele i cała orzechowa drzewność czy grejpfrut były obłędne i gdyby nie ten ogrom łagodności,za którą stała maślaność, czekolada niewątpliwie dołączyłaby do ulubieńców.


ocena: 9/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 576 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

10 komentarzy:

  1. Slyszalam kiedys teorie, ze gdyby wystarczająco szybko leciec wokol ziemi przeciwnie do jej ruchu wokół własnej osi to moznaby się cofnąc w czasie :D dla mnie takie cofanie się w czasie jesli chodzi o slodycze to są te z dzieciństwa! Szczerze to wolę takie proste, tanie i dziecięce niż najdroższe czekolady, bo właśnie budzą mile wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to słyszałam .Jestem ciekawa, jak by przekroczyć prędkość światła, pewnie ciekawe rzeczy w ogóle można by osiągnąć.

      We mnie margaryny, chemia i cukier miłych wspomnień ni jak nie budzą. A dobra czekolada nie musi być droga Prawdę mówiąc uważam, że o wśród tych najdroższych mnóstwo jest niewypałów (np. cała marka Amedei).

      Usuń
  2. Ciekawe, czy to rzeczywiście to samo, co już było, tylko w nowym papierku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakieś szczegóły zmienione. Wydaje mi się, że takie zmiany kosmetyczne U Zottera są na porządku dziennym, ale to samo w kwestii, że ten sam zamysł i ogół.

      Usuń
    2. Nie bardzo podobają mi się te ich zmiany kosmetyczne, wprowadzają ogromne zamieszanie, potem nie wiem, czego już próbowałem, a co jest nowe. Przy wielkości asortymentu Zottera to jest jednak kłopot.

      Usuń
    3. Też nie lubię nawet najmniejszych zmian (chyba że na lepsze). Też dlatego, że ciągle się boję, że nagle wywali z oferty coś, do czego chciałam wrócić. Za takie postąpienie z kozią jestem wściekła. Swego czasu zrobiłam duży zapas i potem ją jadłam na potęgę, bo daty. A nie lubię tak presji czuć.

      Usuń
    4. Koziej szkoda, jedna z najlepszych mlecznych :(

      Usuń
    5. To była w ogóle jedna z moich ulubionych czekolad, nie tylko mlecznych.

      Usuń
  3. U mnie jest na odwrót z naukami ścisłymi. Matematykę bardzo lubię i zawsze miałam dobre oceny. Z fizyki, gdyby nie dodatkowe projekty, ładne uśmiechy i fakt, że byłam w klasie humanistycznej, pewnie bym nie zdała. Jak reszta klasy. Nie wiedząc NICZEGO, skończyłam liceum z 5. Nienawidzę fizyki.

    Ta czekolada smakowo podoba mi się zdecydowanie bardziej od "grejpfrutowej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brr, matematyka sama w sobie mi wydaje się nudna, choć założę się, że to wina nauczycieli. Piątki i czwórki miałam, bo się uczyłam, ale bez zamiłowania. Jak przed maturą zaczęłam chodzić na korki do prawdziwego pasjonata, to i mi coś udało się w miarę ciekawszego w tym dostrzec, ale żeby cały ogląd i stosunek zmienić, za późno.

      Ej, ale ta też była grejpfrutowa. Tylko może bardziej się rozchodził.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.