Ta seria przypomniała mi o mojej pomyłce w związku z nowym wyglądem Lindtów Creation (myślałam, że tabliczki bez podziału - a'la Zotter), bo też mi wyglądała na taką bez podziału... Tym razem miałam jednak nadzieję, że się zdziwię i zobaczę kostki, bo doszłam do wniosku, że brak podziału przy wielkich tabliczkach jest niewygodny.
Magnetic Czekolada deserowa z nadzieniem kokosowym to ciemna czekolada o zawartości 53 % kakao z nadzieniem kokosowym (59%) wyprodukowana dla Biedronki przez Horst Schluckwerder OHG.
Nie taka gruba, lśniąca tabliczka o bardzo ciemnym kolorze mimo twardości nie trzaskała. Samej czekolady nie było na niej aż tak wiele, przeważało plastyczne, tłuste nadzienie z ogromną ilością wiórków (całych i przemielonych).
W ustach czekolada rozpływała się łatwo i tłusto, kremowo w umiarkowanym tempie, odsłaniając nadzienie, które rozpływało się powoli i w pewien sposób gładko. Nie wydało mi się tak plastyczne, jak na początku. Określiłabym je jako rozlazłe, mokro-miękkie, rozchodzące się maziście. Podczas rozpływania się, wyszła jego silna tłustość oraz wilgoć... niczym maziste pastylki (np. miętowe Goplany) lub zbito-kremowy marcepan z mnóstwem chrzęszczących, soczyście-tłustych wiórków. Czekolada rozpływała się na tyle wolno, że trwała z nim do końca. Żadnej z części się nie spieszyło. Wiórki trochę się memłały, ale okazały się jeszcze w miarę przystępne.
Nie ukrywam jednak, że niezbyt podobała mi się ta struktura. Tłuste, miękkie, zlepiono-wilgotne, rozchodzące się coś... Ulepkowate, choć może nie do końca.
Wnętrze wydało mi się głównie cukrowe, przeraźliwie słodkie. Potem jednak rozchodził się od niego smak oleisty, także jakiś trochę mleczny... Niezbyt wyrazisty w tej kwestii.
Nie bojąc się słodyczy, wyłonił się kokos. Ten był dosadny - wkomponowany w słodycz, ale ewidentnie kokosowy. Jego naturalność podkreśliła czekolada. Wiórki, zwłaszcza przy rozgryzaniu, też ją napędzały. Tu pojawiał się przyjemnie orzechowy element. Wspierał się z kakao, gdy cukrowość rosła.
Zostawiłam część wiórków na koniec, więc przywróciły trochę kokosa, lecz ten wydał mi się jakiś "marcepanowawy" i zmieszany z przecukrzoną, ale cierpkawo kakaową czekoladą.
W posmaku pozostała właśnie cierpkość kakao i lekki kokos wtoczone w ogrom cukru. Na ustach czułam olej.
Nie mogę powiedzieć, by była to bardzo zła czekolada. Uwierzę nawet, że może komuś smakować. Mi ona była po prostu o wiele za słodka... Tak słodka, że po małej ilości (zrobiłam nawet dwa podejścia!), po prostu wymiękałam i nie mogłam zjeść więcej. Coś mnie w tej słodyczy w dodatku odrzucało. Gryzła się z kakao. Słodko męcząca i drażniąca, a przy tym konsystencja maziająco się tłusta, miękka. Z każdym kęsem rosło skojarzenie z pastylkami w czekoladzie (np. miętowe - tylko oczywiście smak inny)... O ile w formie pastylek takie coś jest do przyjęcia, tak tabliczkowo wypada słabo. Przynajmniej mi nie odpowiadało (Mamie, uwielbiającej wszelkie cukierki / czekoladki, pasowało).
Tłustość wydała mi się porównywalna do lindtowskiej Creation Refreshing Coconut Dark i wedlowskiej Gorzkiej Kokosowej, ale już w kwestii słodyczy... Lindt też był za słodki (chyba nie aż tak), tylko że tu dochodzi kwestia, że w słodyczy Magnetic było coś strasznie napastliwego, cukropudrowego, sztucznie-cukierkowego (duża ilość syropu glukozowego?). Wedel ma tę przewagę, że może pochwalić się najniższą słodyczą. Ech, zatęskniłam za Zotterem Coconut + Marzipan.
Mama uznała czekoladę za dobrą, acz nie powiedziałabym, że to pochwała dla tej tabliczki, ponieważ Mama nie cierpi ciemnej czekolady, gustuje w słodkich, mlecznych i tłustych.
ocena: 6/10
ocena: 6/10
kupiłam: Biedronka
cena: 6,99 zł (za 140g)
kaloryczność: 470 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, wiórki kokosowe 16%, syrop glukozowy, tłuszcz kakaowy, woda, tłuszcz kokosowy, emulgator: lecytyny, substancja utrzymująca wilgoć: inwertaza
Skład: cukier, miazga kakaowa, wiórki kokosowe 16%, syrop glukozowy, tłuszcz kakaowy, woda, tłuszcz kokosowy, emulgator: lecytyny, substancja utrzymująca wilgoć: inwertaza
Ja szczerze mówiąc bardzo lubię barona. Smakowały mi zwlaszcza jego babeczki z maslem orzechowym :)
OdpowiedzUsuńTa tabliczka Ci nie smakowała, ale dla mnie opis brzmi pysznie :D masa przypominam mi coś w stylu Bounty, a ja je kocham <3 Szkoda tylko, że jest taka cieniutka, bo lubie się wgryzać w taki gruby kawal batona jak Bounty właśnie :D znając mnie to pewnie by mi smakowalo :)
Właśnie wiem, że niektórzy Barona lubią. Mam wrażenie, że ten producent do każdej nadziewanej jakiś jeden aromat dodaje, który ja wyczuwam wyjątkowo mi nie odpowiada, acz właśnie to bardzo osobiste odczucie.
UsuńMyślę, z tak, Tobie mogłaby smakować bo była bardzo, bardzo słodka.
Ja też zawsze sprawdzam, czy czekolada jest Millano. Tyle że u mnie twierdząca odpowiedź jest pozytywną. W tej tabliczce czekolada nie była gruba, ale w marcepanowych BARDZO. Jadłam ją na trzy razy i też niemal umarłam z przecukrzenia. Ostro przesadzili. Nie uwierzę, że da się ocenić ten poziom słodyczy jako w porządku. No po prostu nie. Co jednak nie zmienia faktu, że czekolada była pyszna.
OdpowiedzUsuńNazywasz Mamę kłamcą? "Wcale nie jest taka przeraźliwie słodka, jak mówisz" - wyobrażasz sobie?! Mnie po prostu przytkało i... No po prostu nie. Tym bardziej, że mi ta słodycz pobrzmiewała w ogóle dziwnym posmakiem jakoś. Podziwiam, że ją zjadłaś - nawet w trzech podejściach. U mnie jak coś jest prawie tylko z cukru, to nie smakuje z automatu. Nie lubię takiej słodyczy, muszę mieć to poczucie, że jem czekoladę, nie tablicę z cukru.
UsuńJedną marcepanową (zwykłą) i ja mam już za sobą. O tak, bardzo-bardzo gruba, a i tak strasznie słodko.
Szacun dla mamy. Słodka kobietka.
UsuńO tak.
Usuń