wtorek, 21 maja 2019

Magnetic Czekolada deserowa z nadzieniem kokosowym ciemna 53 %

Zawsze, gdy w Biedronce znajdę czekoladę, która wygląda fajnie, wstrzymując oddech sprawdzam, czy to przypadkiem nie Baron. Ten to dodaje coś do swoich czekolad, przez co po prostu mi nie smakują, więc dowiedziawszy się o trzech limitowanych czekoladziskach... poszłam do sklepu z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony wolałabym, żeby to Millano je produkowało, bo wtedy żadnej bym nie wzięła i problem z głowy, ale... były też inne możliwości. No i w końcu okazało się, że kupiłam wszystkie trzy, bo producent był mi nieznany. Nadzienia wyglądały jednak na takie, których niespróbowania bym sobie nie darowała, gdyby miały okazać się dobre. Te marcepanowe czekolady Magnetic wyprodukowało Horst Schluckwerder OHG na zlecenie kompanii z Lubeki Erasmi & Carstens dla Biedronki. Jako że Lubeka słynie z dobrych marcepanów, mnie... bardziej kusiła kokosowa, toteż (kłamca, po prostu miała datę krótszą o miesiąc) od niej zaczęłam.  To pewnie za sprawą niezłych Lindt Creation Refreshing Coconut Dark i Wedel Gorzka Kokosowa, którym jednak i tak miałam parę rzeczy do zarzucenia, przez co czułam żal, bo strasznie spodobał mi się taki pomysł na czekoladę (ciemna z kokosowym nadzieniem) - i chciałam znaleźć taką jak najbardziej moją.
Ta seria przypomniała mi o mojej pomyłce w związku z nowym wyglądem Lindtów Creation (myślałam, że tabliczki bez podziału - a'la Zotter), bo też mi wyglądała na taką bez podziału... Tym razem miałam jednak nadzieję, że się zdziwię i zobaczę kostki, bo doszłam do wniosku, że brak podziału przy wielkich tabliczkach jest niewygodny.

Magnetic Czekolada deserowa z nadzieniem kokosowym to ciemna czekolada o zawartości 53 % kakao z nadzieniem kokosowym (59%) wyprodukowana dla Biedronki przez Horst Schluckwerder OHG.

Po otwarciu poczułam bardzo intensywny, trochę tani, acz wciąż smakowity zapach przesłodzonej ciemnej czekolady z kakao zaznaczającym się w taki sposób, że przywodzącym na myśl polewę oraz ogrom kokosa. Kokos naturalny i "orzechowawy", kokos wiórkowaty, aromat kokosowy - buchnęły pełną parą zwłaszcza po przełamaniu, ale już na początku pokazały charakter.

Nie taka gruba, lśniąca tabliczka o bardzo ciemnym kolorze mimo twardości nie trzaskała. Samej czekolady nie było na niej aż tak wiele, przeważało plastyczne, tłuste nadzienie z ogromną ilością wiórków (całych i przemielonych).
W ustach czekolada rozpływała się łatwo i tłusto, kremowo w umiarkowanym tempie, odsłaniając nadzienie, które rozpływało się powoli i w pewien sposób gładko. Nie wydało mi się tak plastyczne, jak na początku. Określiłabym je jako rozlazłe, mokro-miękkie, rozchodzące się maziście. Podczas rozpływania się, wyszła jego silna tłustość oraz wilgoć... niczym maziste pastylki (np. miętowe Goplany) lub zbito-kremowy marcepan z mnóstwem chrzęszczących, soczyście-tłustych wiórków. Czekolada rozpływała się na tyle wolno, że trwała z nim do końca. Żadnej z części się nie spieszyło. Wiórki trochę się memłały, ale okazały się jeszcze w miarę przystępne.
Nie ukrywam jednak, że niezbyt podobała mi się ta struktura. Tłuste, miękkie, zlepiono-wilgotne, rozchodzące się coś... Ulepkowate, choć może nie do końca.

W smaku czekolada okazała się bardzo słodka w kontekście prostym i wręcz cukrowym od samego początku. Gorzkawość i cierpkość kakao po chwili zaczęły nad nią pracować. Czułam je wyraźnie, ale nie udało im się przełamać przesłodzenia. Bardzo szybko dołączyła do nich kokosowa nuta z nadzienia, którym czekolada niewątpliwie przesiąkła.

Wnętrze wydało mi się głównie cukrowe, przeraźliwie słodkie. Potem jednak rozchodził się od niego smak oleisty, także jakiś trochę mleczny... Niezbyt wyrazisty w tej kwestii. 
Nie bojąc się słodyczy, wyłonił się kokos. Ten był dosadny - wkomponowany w słodycz, ale ewidentnie kokosowy. Jego naturalność podkreśliła czekolada. Wiórki, zwłaszcza przy rozgryzaniu, też ją napędzały. Tu pojawiał się przyjemnie orzechowy element. Wspierał się z kakao, gdy cukrowość rosła.

A rosła bezczelnie. W pewnym momencie poczułam wręcz cukierkowo-sztuczny smak. Drapało w gardle. Im bliżej końca, tym to wszystko słodsze mi się wydawało. Kojarzyło mi się to z cukrem pudrem o kokosowym zabarwieniu.

Zostawiłam część wiórków na koniec, więc przywróciły trochę kokosa, lecz ten wydał mi się jakiś "marcepanowawy" i zmieszany z przecukrzoną, ale cierpkawo kakaową czekoladą.

W posmaku pozostała właśnie cierpkość kakao i lekki kokos wtoczone w ogrom cukru. Na ustach czułam olej.

Tabliczka wyszła obrzydliwie słodko i tłusto. Jej cukrowość utrzymująca się cały czas dopuszczała wprawdzie do głosu a to czekoladę (która sama w sobie wydała mi się gorszą średnią), a to wyrazistego kokosa... jednak i mnóstwo nieprzyjemnych elementów. Posmak tłuszczu i sztucznej słodyczy mi przeszkadzały. Obstawiam, że za tą drugą stał syrop glukozowy. Ja się pytam: i po co on tam?! Całość może nawet nie była aż tak niespotykanie tłusta, ale... tu się po prostu zwracało uwagę na ten tłuszcz. Miękko-wilgotnie i wystarczyło, by mi przeszkadzać.

Nie mogę powiedzieć, by była to bardzo zła czekolada. Uwierzę nawet, że może komuś smakować. Mi ona była po prostu o wiele za słodka... Tak słodka, że po małej ilości (zrobiłam nawet dwa podejścia!), po prostu wymiękałam i nie mogłam zjeść więcej. Coś mnie w tej słodyczy w dodatku odrzucało. Gryzła się z kakao. Słodko męcząca i drażniąca, a przy tym konsystencja maziająco się tłusta, miękka. Z każdym kęsem rosło skojarzenie z pastylkami w czekoladzie (np. miętowe - tylko oczywiście smak inny)... O ile w formie pastylek takie coś jest do przyjęcia, tak tabliczkowo wypada słabo. Przynajmniej mi nie odpowiadało (Mamie, uwielbiającej wszelkie cukierki / czekoladki, pasowało).
Tłustość wydała mi się porównywalna do lindtowskiej Creation Refreshing Coconut Dark i wedlowskiej Gorzkiej Kokosowej, ale już w kwestii słodyczy... Lindt też był za słodki (chyba nie aż tak), tylko że tu dochodzi kwestia, że w słodyczy Magnetic było coś strasznie napastliwego, cukropudrowego, sztucznie-cukierkowego (duża ilość syropu glukozowego?). Wedel ma tę przewagę, że może pochwalić się najniższą słodyczą. Ech, zatęskniłam za Zotterem Coconut + Marzipan.

Mama uznała czekoladę za dobrą, acz nie powiedziałabym, że to pochwała dla tej tabliczki, ponieważ Mama nie cierpi ciemnej czekolady, gustuje w słodkich, mlecznych i tłustych.


 ocena: 6/10
kupiłam: Biedronka
cena: 6,99 zł (za 140g)
kaloryczność: 470 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, wiórki kokosowe 16%, syrop glukozowy, tłuszcz kakaowy, woda, tłuszcz kokosowy, emulgator: lecytyny, substancja utrzymująca wilgoć: inwertaza

6 komentarzy:

  1. Ja szczerze mówiąc bardzo lubię barona. Smakowały mi zwlaszcza jego babeczki z maslem orzechowym :)
    Ta tabliczka Ci nie smakowała, ale dla mnie opis brzmi pysznie :D masa przypominam mi coś w stylu Bounty, a ja je kocham <3 Szkoda tylko, że jest taka cieniutka, bo lubie się wgryzać w taki gruby kawal batona jak Bounty właśnie :D znając mnie to pewnie by mi smakowalo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wiem, że niektórzy Barona lubią. Mam wrażenie, że ten producent do każdej nadziewanej jakiś jeden aromat dodaje, który ja wyczuwam wyjątkowo mi nie odpowiada, acz właśnie to bardzo osobiste odczucie.
      Myślę, z tak, Tobie mogłaby smakować bo była bardzo, bardzo słodka.

      Usuń
  2. Ja też zawsze sprawdzam, czy czekolada jest Millano. Tyle że u mnie twierdząca odpowiedź jest pozytywną. W tej tabliczce czekolada nie była gruba, ale w marcepanowych BARDZO. Jadłam ją na trzy razy i też niemal umarłam z przecukrzenia. Ostro przesadzili. Nie uwierzę, że da się ocenić ten poziom słodyczy jako w porządku. No po prostu nie. Co jednak nie zmienia faktu, że czekolada była pyszna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazywasz Mamę kłamcą? "Wcale nie jest taka przeraźliwie słodka, jak mówisz" - wyobrażasz sobie?! Mnie po prostu przytkało i... No po prostu nie. Tym bardziej, że mi ta słodycz pobrzmiewała w ogóle dziwnym posmakiem jakoś. Podziwiam, że ją zjadłaś - nawet w trzech podejściach. U mnie jak coś jest prawie tylko z cukru, to nie smakuje z automatu. Nie lubię takiej słodyczy, muszę mieć to poczucie, że jem czekoladę, nie tablicę z cukru.

      Jedną marcepanową (zwykłą) i ja mam już za sobą. O tak, bardzo-bardzo gruba, a i tak strasznie słodko.

      Usuń
    2. Szacun dla mamy. Słodka kobietka.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.