środa, 25 września 2019

lody Haagen-Dazs Obsessions Collection Peanut Butter Crunch

Nie mam w zwyczaju jeść słodyczy zaraz po ich kupieniu. Swoje muszą odleżeć. Zwłaszcza, gdy chodzi o lody, bo... nie jestem zbyt lodowa. Jak już jem, to danego dnia jem ich dużo, a potem zdycham z przejedzenia i zimna, ale nie lubię mieć otwartego pudła w zamrażarce. A tylko takie lody wchodzą u mnie w grę, bo jednoporcjowej, dziadowskiej drobinicy nie uznaję. Za dzisiaj przedstawiane jednak zabrałam się dość szybko. Nie dość, że przypomniały mi boskie HD Peanut Butter Pie, to jeszcze weszły jako nowość wraz z linią nowych, bardzo ładnych opakowań. A poza tym... wreszcie smak masła orzechowego (który przeważnie jest niesatysfakcjonujący) i ulubiona marka - czy trzeba dodawać coś jeszcze?

Haagen-Dazs Obsessions Collection Peanut Butter Crunch to lody o smaku masła orzechowego z masłem orzechowym i karmelizowanymi fistaszkami (7%). (Właściwie jest napisane "z sosem z masła orzechowego").
Pudło zawiera 400 g / 460 ml.

Chwilę po otwarciu poczułam moc fistaszków w pełnej okazałości. Śmietankowa baza zaznaczona w tle wpisała się w masłoorzechowe zapędy, jednak te na początku i tak nie były aż takie mocne. Dopiero w trakcie jedzenia... Mmm, masło orzechowe do potęgi!

Masa lodowa okazała się kamienna. Problem z wbiciem w nią łyżki potęgował fakt, że przeplatały ją spore zawijasy-skupiska masła orzechowego. Kryło się tam również dużo orzeszków ziemnych: głównie połówek, całych i kawałków (większych i mniejszych).
Lody topiły się bardzo, bardzo powoli, co zawdzięczały nadzwyczajnej gęstości, na którą złożyła się pełna śmietanka i masło orzechowe. Wyszło to tłusto, kremowo i gładko. Według mnie były zbyt ciężkie i sycące.
Skupiska "swirl" (w tłumaczeniu zwane sosem z masła orzechowego) według mnie były po prostu trochę rzadkawym, kremowym masłem orzechowym, ot, co. W pierwszej chwili straszliwie twarde, zbite, ale pod wpływem temperatury powoli rozpływające się w tłusty, gęsto-zalepiający, charakterystyczny dla masła orzechowego sposób.

Orzechy to konkretne, chrupiące sztuki - nie za mocno prażone, pokryte cienką warstwą karmelu (chwilami przypominał szkło, w ustach topił się jak gęsta masa / sos). Przy wielu były też drobne kryształki soli.

W smaku masa lodowa przywitała mnie subtelną słodyczą, do której szybko dołączyła nuta fistaszków. Głęboko śmietankowa baza nie pozwoliła im od razu mocno uderzyć, a wtłoczyła je w pewną delikatność jak... orzechowy krem. Słodycz była bardzo stonowana.

Bardzo szybko orzeszki zreflektowały się, że to przecież one są tytułowym smakiem i zaczęły nasilać się. Lekko prażony akcent i specyficzny smak masła orzechowego wyraźnie rozszedł się po ustach już po chwili.
Wraz z nim, rosła także słodycz. Wpisała się w konwencję słodkiego masła orzechowego (a nie np. upodabniając smak do nugatowego). Ogólnie odebrałam ją jako znaczącą (w kontekście charakteru), ale wcale nie była zbyt silna. W oddali pobrzmiewała nutka soli, tak jednak delikatna, że nawet trudno orzec, czy jako ona sama, czy to taka wynikająca z "naturalności śmietanki i orzechów".

Smak słonawego masła orzechowego podbijało, i sprawiało, że chwilami wyskakiwał ponad wszystko inne, oczywiście ono samo. Masło orzechowe w najczystszej postaci - jego nic nie tłamsiło. Na tyle wyraziste, by dowodzić zawartością pudła. Mimo że dość słodkie, okazało się odpowiednio słone. Niestety jednak przeszkadzała mi w nim nuta oleju (tłumaczyłam to przemrożeniem).

Wreszcie same orzeszki... w oczywisty sposób nasilały smak arachidowy, wnosząc charakterny, podprażony element, lecz także wzmacniały słodycz... Jako że karmelizowane, wyszły trochę cukrowo-karmelowo i prażono. Niektóre z nich były bardzo słone, inne łagodniej, ale ogólnie to orzeszki solone - bez dwóch zdań. Gdy tak całość powoli się topiła, warstewka cukro-karmelu też to robiła, co średnio mi się podobało. Wyszło jak słone orzeszki w karmelu. Poniekąd brzmi dobrze, ale nie do, i tak słodkawego, masła orzechowego. Zdecydowanie byłoby lepiej bez takiego karmelu (co innego, gdyby był mocno palony czy coś).

Po wszystkim został posmak masła orzechowego. To mieszanka słonych fistaszków, słono-słodkiego masła orzechowego i... poczucie tłuszczu na ustach, wzmacniające poczucie objedzenia się.

Lody wyszły bardzo dobrze, należycie masłoorzechowo, choć to delikatne w smaku, a bardzo sycące masło orzechowe. Zapewniła to śmietankowa baza. Słodycz niska, acz odgrywająca ważną rolę. Zdecydowanie mniej słodkie niż amerykańskie odpowiednimi. Podobało mi się to, jak wkomponowano sól, podkreślającą arachidowy smaczek. I masłu orzechowemu, i orzeszkom należą się brawa. Wprawdzie wolałabym, by nie były karmelizowane, ale jak na takowe, wyszły świetnie (nie jak orzech w cukrze). Całościowo dla mnie niestety zbyt ciężko-tłusto-sycące, przez co raczej do nich nie wrócę (a przynajmniej nie prędko). Zastąpiłabym śmietankę mlekiem, przynajmniej częściowo.


ocena: 9/10
kupiłam: Lidl
cena: jakieś 22 zł (za 460 ml)
kaloryczność: 343 kcal / 100 g
czy kupię znów: w dużej promocji kiedyś tam może i bym mogła

Skład: śmietanka 26%, masło orzechowe 18% (prażone orzechy arachidowe, olej arachidowy, cukier, sól), skondensowane mleko odtłuszczone, cukier, prażone orzechy arachidowe, żółtka jaj, suszony syrop glukozowy, olej kokosowy, sól

6 komentarzy:

  1. Dla mnie w maśle orzechowym koniecznie musi być czuć sól ^^ dobrze że tutaj jest wyczuwalna, bo czasem orzechowe słodycze są tak przesłodzone, że czuć sam cukier :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt. Masła orzechowe 100%, w których nie ma choćby odrobinki soli zupełnie mi nie pasują. A z kolei samych orzechów nie wyobrażam sobie jeść solonych. Masło orzechowe to jednak co innego!

      Usuń
  2. Co do wstępu, część mam identycznie (że leżą i czekają), a część kompletnie odwrotnie (uznaję tylko drobnicę, bo jak kupię giganta albo nawet kubek, leży to-to latami. Mam kilkulitrowego Big Milka przeterminowanego o 3 lata).

    Co do zimna, wczoraj wykonywali jakieś prace na osiedlu i była tylko zimna woda. Opowiedzieć Ci o przyjemności kąpieli i płukania ust lodowatą wodą, gdy za oknami pizga złem?

    Myślę, że w lecie, czyli wtedy, kiedy jadłabym te lodziska ja, topiłyby się 10 x szybciej. Z uwagi na smak mi pasują. Rozmiarowo i kalorycznie kompletnie nie. Wolę zjeść 3 x więcej Big Milka.

    PS Miły posmak po degustacji to ogromny plus. Przypomniałam sobie o tym po zjedzeniu kilku deserów instant, po których miałam ochotę kopnąć w kalendarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio skusiłam się na kupno patykowca z makiem w marcepanowej czekoladzie, ale szkoda mi go było, by się przeterminował i oddałam Mamie.

      Ja bym się nie kąpała w takiej sytuacji. A zęby umyłabym z nieco przegotowaną wodą, bo takie sytuacje potrafią mnie... Wykończyć. Psychicznie źle znoszę zimno.

      Ja te lody jadłam latem.

      PS Ostatnio jadam tylko takie, po których posmaki są miłe. To cudowne, zwłaszcza, że przebrnęłam przez tyle... Dziadostwa "pod Mamę".

      Usuń
    2. Lody makowe z czekoladą marcepanową, omg! Jak mogłaś je oddać?! To brzmi jak niebo. Mama już zjadła? Co to była za marka?

      Wieczorem do kąpieli zagotowałam garnek wody i umyłam tylko strategiczne miejsca. Niestety rano nie miałam czasu na podgrzewanie i jak myłam ryj i zęby w lodzie, umierałam z zimna. Zęby wysmarowane chłodzącą miętową pastą i wypłukane lodowatą wodą to... better nie mówić.

      W lecie? Myślałam, że masz mocniejszy poślizg. Chyba że w lecie 2018 roku :P

      Usuń
    3. Koral Grand Silver. Zjadła i mówiła, że okropne, bo czekolada margarynowa, a smaku maku nie czuć, tylko przeszkadzał w jedzeniu.
      Brzmiało dobrze, to kupiłam... Ale jednak niechęć do patykowców wygrała i, jak widać, dobrze.

      O, to taktyka spoko.

      Nie no, luzik. To chyba był czerwiec. Poślizg mam duży (kolejka już na maj), ale niektóre recenzje (np. lody, w tym te ze współpracy, limitki) puszczam wcześniej.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.