Confiserie Firenze Muffiny z kawałkami czekolady to "muffinki-babeczki z ciasta biszkoptowego z kawałkami czekolady"; wyprodukowano w Niemczech na zlecenie Lidla; opakowanie zawiera 4 sztuki.
Do babeczki zasiadłam z kubkiem mleka. Ostatnimi czasy Mama często jada różne babki / babeczki z mlekiem właśnie, więc i ja postanowiłam to sprawdzić.
Ciasto z wierzchu niby miało tłustą skórkę, ale... jakby integralną z wnętrzem, które było pozornie puszyste: pełne pęcherzyków, dziurek. Miękkie i wilgotne jakby powierzchownie, wewnątrz kruszyło się, a w ustach szybko zmieniało się na zalepiająco-zapychającą, trochę mączno-pylistą papkę. Zawarł się w tym element suchawości. Środek odebrałam właśnie jako suchawo kruszący się. Ciasto nie wyrzekło się wprawdzie oleistej tłustości, ale nie była taka mocna i całościowa. Wydało mi się raczej tłusto-nawilżone. Otłuszczało usta, ale tłuszczem nie męczyło. Konkretne i gęste, to ciasto biszkoptowo-babkowo-kapciowe, a nie czysto kapciowe.
Czekolada w ustach rozpływała się z małym oporem, w średnim tempie. Aż prosiło się nadgryzać miękkie kawałki, by to przyspieszyć. Były gęsto-tłuste, maziste i pozostawiające pod koniec pyłkowy efekt.
Z pomocą przyszła czekolada. Oczywiście także była bardzo słodka, ale z całkiem nieźle zaznaczoną cierpkością i goryczką kakao. Chwilami wydała mi się nawet kakaowo kwaskawa. Nic ambitnego, coś raczej budżetowego, ale nieźle łączyła się z ciastem. Nie powiedziałabym, że to czekolada, a całkiem zadowalające słodko-kakaowe kawałki. Przez temperaturę trochę mi się maziały, co wyszło na plus.
Ciasto po i przy czekoladzie też pewien kwasek przejawiało, a ze słodkiej jajeczności wyłamała się chemia. Już przy 1/3 muffinki, gdy oswoiłam się ze słodyczą, wydawało się, że aż gryzie w jęzor i usta.
Po zjedzeniu na ustach został tłuszcz i aż gryząca chemia, a w ustach posmak czystej chemii, aromatu, kwaśność. Właściwie to nawet nie "posmak", a "niesmak". Czułam też budżetowo-kakaową cierpkość. Wszystkiemu temu towarzyszyło dziwne palenie jakby w tłuszczowej warstwie osadzone, że aż się chciało zapić czarną herbatą siekierą. W trakcie jedzenia o dziwo nie było aż tak źle.
Mimo że nie ciężka, była treściwa i zapychająca usta. Nie w kontekście "sycąca", że można się nią porządnie najeść, a przytykająca (choć ja, człek mały, się najadłam).
Typowa muffina z czekoladą z paki. Słodka, chemiczna... Pewnie nie znacznie gorsza od innych produktów tego typu, w zasadzie zjadliwa (zwłaszcza popijając mlekiem), ale... raczej na raz. I to koniecznie z mlekiem, trochę tłumiącym nieprzyjemne posmaki. W ogóle to inaczej bym się zatłuściła i przypchała i... tyle by z jedzenia było. :> Pozostawiła taki posmak, że na 3 pozostałe patrzyłam z obrzydzeniem i nawet się nie zbliżyłam, bo były Mamy - jak się umówiłyśmy.
Także Mama czuła octowy smród, ale (też z mlekiem) swoje zjadła i uznała, że smakuje "tak przeciętnie, jak i te wszystkie moje babki. Od x gorsza, od y lepsza. Pewnie więcej niż 5 nie dasz, co?" Nie miałam zamiaru. I tak czuję, że te 3 jest podciągnięte, ale... trochę strzelam, bo nie wiem, jak wypada na tle innych produktów tego typu. Nie wydaje się wyjątkową paskudą, ale nie smakowała mi.
ocena: 2/10; z mlekiem 3/10
kupiłam: Lidl (Mama kupiła)
cena: 6,99 zł (za opakowanie 360g)
kaloryczność: 410 kcal / 100 g; 1 sztuka 90g - 369 kcal
czy kupię znów: nie
Skład: mąka pszenna, cukier, olej rzepakowy, pasteryzowana masa jajowa, 11% kawałki czekolady (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, lecytyna słonecznikowa), substancja utrzymująca wilgoć: glicerol; krobia pszenna, woda, substancje spulchniające: difosforany, węglany sodu; mąka ryżowa, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, stearoilomleczan sodu; regulator kwasowości: octany sodu; kwas: kwas cytrynowy; sól, naturalny aromat, substancja zagęszczająca: guma ksantanowa
O mamo, konsystencja <3 Żaden po- ani niesmak nie są mi straszne. Chemiczność? No to co! Sądzę, że musnęłyby moje plebejskie serce.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie masz problemów z okropnymi posmakami po niesmacznych słodyczach? Ja kocham posmak po dobrej ciemnej czekoladzie, ale jak czuję chemię w jęzor gryzącą albo gęstą ślinę od cukru to zdycham.
UsuńPodoba Ci się konsystencja? Sucha buła? No nie mów... To tak, jakby czymś pylistym się zapchać-zasuszyć i mieć w ustach obok tego olej. Rozumiem, gdyby to był wypiek wilgotnie-tłusty, taki nasączony, integralny w tym, ale to było i za suche, i za tłuste jednocześnie.
Jestem pewna, że Twoje serce co najwyżej przyspieszyłoby od cukru, zwłaszcza po opinii Mamy, która lubi ciasta / babki itp. z paczek.