Wegmans Dark Chocolate with Raspberry Flavored Flakes to ciemna czekolada o zawartości 61 % kakao z kawałkami / cukierkami o smaku malinowym.
Tabliczka łamała się ze skrzypiącym trzaskiem ujawniając mnóstwo czerwonych drobinek, które aż z niej wyskakiwały. Była nimi najeżona do granic możliwości. To twarde, duże, mikroskopijne i średnie bryłki-kryształki.
W ustach czekolada rozpływała się w umiarkowanym tempie, gładko i idąc w smugi, znikające bez echa. Była zbita i gęstawa, ale nie mięknąca mimo znaczącej tłustości.
Wypełniało ją mnóstwo kawałków dodatku. Chrupały. W pierwszej chwili wydawały się twarde. Rozpadały się jak po prostu zrobione z cukru i częściowo miękły przylepiając się trochę do zębów. Zostawały dłużej niż czekolada. Z czasem trochę się rozpływały, trochę miękły. To jak połączenie chrupaczy z Toblerone z rozmiękłymi od ciepła landrynkami i Daimem.
Przez większość czasu dominowały nad czekoladą.
Po nich czekolada wydała mi się jeszcze bardziej tania jak polewa kakaowo-czekoladowa na czymś kawowym. Końcówka to powrót delikatnej gorzkości, goryczki... chyba kawy z ekspresu właśnie.
Po zjedzeniu pozostał trochę suchawy posmak kakao (nie suchy efekt tylko "suchy posmak"), cierpkawo-polewowy, bliżej nieokreślony, bo z czymś tłuszczowy (?); czymś dziwnym, co stanowiło mocny pomost do sztucznie-cukierkowego posmaku cytrynowo-czerwonych cukierków, może i malinowych.
Wróciwszy do starej recenzji widzę, że... czekolada się nie zmieniła. Dalej gorzkawo-słodka i kwaśna, cukierkowo-landrynkowa... tylko, że ja mam większe wymagania. Ok, to byłaby przeciętna czekolada z kawałkami o smaku... bo nikt nie obiecywał owoców, ale... "o smaku malin", a wali cytryną i landrynkami nie do określenia... Nawet więc przeciętności i tego, czym miała być tak obiektywnie nie zapewniła.
ocena: 4/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 512 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ciemna czekolada (ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa, ziarna wanilii), płatki o smaku malinowym (cukier, syrop ryżowy, koncentrat z buraka, kwas cytrynowy, olej kokosowy, naturalne aromaty, lecytyna sojowa)
Cukrowo-rozmiękłe toblerodaimy, na dodatek sypnięte od serca - how cute! O ile smak landrynek mi nie przeszkadza, nawet malinowy, o tyle cytrusy owszem. Nie dla mnie takie uciechy.
OdpowiedzUsuńNie mogę za Tobą nadążyć czasem. :P Myślałam, że lubisz cytrusy (wiem, że kwaśności w słodyczach nie), ale... cytrynowe słodycze jednak ogółem nie? A wszelkie ciastka biszkoptowe z nutą cytrusową? Landrynki pozornie kwaśne przecież też są głównie słodkie, więc posmak czegoś takiego też Cię odrzuca? Mnie w tej czekoladzie owszem, ale dopytuję, by się nie pogubić, jak to u Ciebie jest. :P
Usuń