sobota, 29 września 2018

Ehrmann High Protein Chocolate Pudding

Do Krakowa przeprowadziłam się na początku czerwca i trafiłam na upały nie raz 30-stopniowe. Zdecydowałam, że nie będę wtedy brać się za próbowanie zbyt wielu czekolad, bo o ile w korytarzu mam chłodek, tak w pokojach i kuchni, gdzie robię zdjęcia nawet rano czasem było na tyle ciepło, bym za bardzo się o fotografowane rzeczy bała. Co więcej, moja dieta zaczęła opierać się na wiśniach (których rok temu w Suwałkach prawie nie było) i... czekoladowych deserach (dobra, na potrzeby wstępu trochę przesadzam - żeby nie było): boskich Muller de Luxe oraz Ehrmann Schoko Brownie. Do tego zaczęłam też próbować inne dostępne, więc i parę recenzji z tego będzie.
Białkowe produkty mnie odstraszają, jednak takowemu deserowi Ehrmanna (marki, którą bardzo lubię) postanowiłam dać szansę. Podobnie było w końcu z proteinowym Zotterem, którego zjadłam dzień przed dziś prezentowanym deserem.

Ehrmann High Protein Chocolate Pudding to białkowy deser mleczny o smaku czekoladowym, bez cukru i laktozy (zawiera jej mniej niż 0,01g/100g; słodzony słodzikami). Deser waży 200 gramów.

Po otwarciu poczułam łagodny, ale wyraźny zapach czekolady i śmietanki, wzbogacony o "nutę deserów wegańskich".

Struktura okazała się cudownie gęsta - jeszcze nigdy na taką nie trafiłam. Nie dość, że deser nie ruszał się po przechyleniu kubka, to przyklejał się do łyżki, zachowując kształt. Był zbity nawet w ustach - rozchodził się powoli. Oblepiał je w kremowy sposób. Wydał mi się tłustawy, ale nie przesadnie, pewnie ze względu na lekka gładką śliskość, ale na szczęście z sugestią pylistości kakao.

W smaku od pierwszej chwili rzucał mi się na kubki smakowe niemal czysty smak mleka i czekolady. Nie była to jednak czekolada mleczna, a ewidentnie wytrawniejsza, choć nie gorzka. Kakao czuć, ale złagodzone mlecznością i pewną neutralnością.

Słodycz była szokująco niska, łączyła mleko i czekoladę specjalnie się w ich duet nie pchając. Deser wydał mi się jednak okrojony i z tej naturalnej mlecznej słodyczy, bo smak mleka był taki "czysto-prosty" (może to kwestia tego, że nie zawiera laktozy?).

Po zjedzeniu pozostał posmak śmietankowo-mleczny i czekoladowy. Czuć też słodkawość - chyba minimalnie sztucznawą, jakby troszeczkę słodzikową, ale bardzo wycofaną.
Deser bardzo syci - ledwo zjadłam cały.

Całość wyszła bardzo smacznie - mocno czekoladowo, mocno mlecznie. Podobała mi się niska słodycz, ale brakowało mi takiej mlecznej głębi. Przyjemnie czuć czekoladę, ale brak mi większej gorzkości. jeszcze silniejszej wytrawności.
Gęstość obłędna, brak nieprzyjemnych posmaków białkowości i efektów takiego nabiału (ściągania itp.).
Kojarzył mi się trochę z Zotterem Labooko Milk Chocolate "dark style" 70 %, nie zaś z proteinowym Labooko 75% / 25% Protein Kick.


ocena: 8/10
kupiłam: Auchan
cena: 6,19 zł
kaloryczność: 76 kcal / 100 g
czy kupię znów: chyba tak (ale będę czekać na promocje)

Skład: mleko odtłuszczone, białka mleka, śmietanka, 1,8% kakao w proszku, 0,2% kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, skrobia modyfikowana, laktaza, substancje zagęszczające: karagen, karboksymetyloceluloza, substancje słodzące: acesulfam K, sukraloza, naturalny aromat

13 komentarzy:

  1. Na mnie nie zrobił wcale wrażenia, ale po tylu ,,achach" i ,,ochach", a zwłaszcza po niezjadliwej waniliowej siostrzyczce... Dawal rade :) PS I nie najadlam sie nim... Jestem zarloczna i nienasycona - potrzebuje troche wiecej zeby podjesc xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waniliowy jadłam... a w recenzji napowtarzałam się, że był "perfidny" - tyle zdradzę i zastanawiaj się, o co mi chodzi i czekaj cierpliwie. :*

      Takie desery chyba są po prostu nie w Twoim stylu, co?

      PS A jakim deserem się najadasz? Ja to z tym najadaniem się mam bardzo różnie odnoście różnych rzeczy.

      PS 2 Przy deserach tak mi się przypomniało: kupisz te nowe Monte z ciemną czekoladą z Biedry? Ja klasyka nie pamiętam, bo i nigdy go nie lubiłam, to i na to nie poluję, ale Twoją recenzję bym przeczytała.

      Usuń
    2. Mwahahaha, zatem wyczekuję z niecierpliwością :D

      Też tak myślałam! Dopóki Olga ,,perfidnie" nie sprowadziła mnie na ziemię deserami Ehrmann... ... ... rujnął mój cały światopogląd T.T

      PS Mam identycznie! Wiesz... gotowałam kiedyś budyń z całej saszetki, kozacząc: - A co to dla mnie! ... Jednak jak zaczęło mnie mdlić, zatykać i pogoniło mnie do łazienki - tak! Idealnie to określiłaś - to pojęcie względne :D Nie kojarzę deserku, który mnie zatkał w mojej karierze, a wręcz przeciwnie. Łatwiej przypomnieć mi sobie deser, który wybudził we mnie jakiś instynktowny wręcz ,,zwierzęcy" apetyt :D

      PSS Będzie! Ale ostrzegam, że będzie pewnie do granic subiektywna (w sumie nic nowego), jednak ogólnie mam ogromną słabość z dzieciństwa do Monte. Sama jestem ciekawa jak wypadnie ;)

      Usuń
    3. Lubię te subiektywne, bo mówią wiele o piszącej. Jak ktoś jest zbyt obiektywny, to wychodzi tak jakoś w moich oczach zbyt sztywnie... Rzetelność musi być, ale braku emocji nie zniosę.

      Usuń
  2. Pyszny jest, ale moim zdaniem waniliowy z nim wygrywa. Szkoda, że u nas nie ma wersji karmelowej :( No i ta cena! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?! Mi waniliowy zupełnie nie podszedł. Co prawda trochę nie wiedziałam jak do niego podejść, bo nie lubię jasnych deserów, ale on według mnie koło wanilii nie stał.

      Karmelowy? Pewnie bym się zasłodziła... ale może w pozytywnym sensie, więc też bym go chciała.

      Usuń
    2. Serio, ale ja kocham waniliowe budynie :D Mi smakuje taką waniliową śmietanką, coś jak roztopione lody waniliowe. Prócz karmelowego jest jeszcze o smaku lukrecji, ale tego to ja za nic w świecie nie chcę próbować :P

      Usuń
    3. Ja bym chciała lukrecjowy za wszelką cenę!

      Usuń
  3. Nie czułam mleczności, poza tym sądzę, iż poziomem kakaowości deser trafia w punkt, zgadzam się za to z resztą: od przyjemnie niskiej słodyczy, przez odczucie konsystencji (mnie ten "kremowy" sposób oblepiania skojarzył się z serkiem topionym), po odbiór całości. Kocham go i mimo że kupiłam już tysiąc razy, kupię i kolejny tysiąc. Ofc na promocji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za mało w życiu przejadłam serów topionych chyba, by mi do głowy przyszły. Jednak rzeczywiście coś w tym jest!

      O tak, ja czasem wracam, ale tylko w promocji.

      Usuń
    2. Serio? Uwielbiam serki topione. Zwłaszcza Sertopu: pomidorowy i z ziarnami słonecznika, mmm.

      Usuń
    3. Nie wiedziałam, że taki istnieje. Odbieram je jako grudy tłuszczu, ale... z ziarnami słonecznika może bym i spróbowała. Muszę kiedyś podpatrzeć, czy Mama ich czasem nie kupuje.

      Usuń
  4. hello!,I like your writing so a lot! proportion we
    keep up a correspondence extra approximately your post on AOL?

    I need an expert in this house to unravel my problem. May be that's you!
    Taking a look forward to peer you.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.