czwartek, 20 września 2018

lody Ben & Jerry's Half Baked

W Stanach jadłam już lody Ben & Jerry's Cookie Dough (w dodatku w wersji mini) i nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia jak np. lidlowe Cookie Dough, bo kawałki ciasteczek kojarzyły mi się po prostu z niedopieczonymi / słabo upieczonymi ciastkami, a nie z takim zakalcowym zakalcem-zakalcem. Mimo że nie były doskonałe, to smakowały mi, choć nie czułam potrzeby powrotu do nich. Wrócić do ben&jerrowego zakalca chciałam za to przy okazji kompozycji łączonej z B&J's Chocolate Fudge Brownie, która wydawała się jeszcze bardziej w moim guście z racji tego, jak kocham czekoladę, brownie itd. A i podobała mi się wizja cookie dough w czekoladowych lodach.

Gwoli wyjaśnienia, bo parę osób nie raz mi radziło, bym wystawiała lody na 15 min przed jedzeniem, by nie były twarde. Otóż zawsze robię im wcześniej zdjęcia, kręcę się po domu itp., więc nie jem ich od razu - jakieś 20 min. mija, a nad samymi lodami nie raz siedzę i pół godziny / 40 min. - obracając je łyżeczką, wyjadając to, co się topi. Lubię takie topiące się, a twardość / zbitość w moich opisach odnosi się do ogólnego wrażenia (nie cierpię lodów rzadkich i wodnistych, więc twardość zazwyczaj ma u mnie pozytywny wydźwięk).

Ben & Jerry's Half Baked to "lody czekoladowe i lody waniliowe z ciastkami brownie 8% i kawałkami ciastek z czekoladą 10%" , a dokładniej z kawałkami cookie dough, czyli surowej masy na ciastka z kawałkami ciemnej czekolady.
Pudło zawiera 500 ml / 411 g.

Lody pachniały czekoladowo-kakaowo oraz po prostu słodką śmietanką.

Masa przy nabieraniu była zbita, twarda, acz nie aż tak jak Haagen-Dazs. Topiła się bardzo powoli, w gęsto-kremowy sposób. Miałam wrażenie, że czekoladową cechowała minimalnie większa rzadkość (topiły się nieco szybciej).
Wydaje mi się, że proporcje między częścią brązową a białą były mniej więcej równe - z małą przewagą brązowej (ale możliwe, że to dlatego, że po prostu była wyrazistsza i ciemniejsza). W moim pudełku dół był głównie biały, góra czekoladowa.
To głównie w czekoladowej zatopiono wielkie i mniejsze kawałki miękkiego, gąbczasto-tłustawego, wilgotnego i rozpływającego się w ustach brownie. Już ono wydało mi się nieco zakalcowe. Podobała mi się struktura. To było prawdziwe ciasto, a nie jakieś grudki. Jego kawałki miały wielkość od kawalątków po giganta, którego musiałam podzielić łyżeczką, bo nie zmieściłby mi się w ustach.
Kawałki cookie dough z kolei umiejscowiły się w białej części. Były sporymi kulkami surowego ciasta z kawałkami czekolady - rozłaziły się w ustach chrzęszcząc od cukru w bardzo charakterystyczny sposób.

W smaku całość była znacząco, ale nie za mocno słodka. Bazowa ciemna część smakowała kakaowo-czekoladowo, nawet z leciutką gorzkawością, choć i to, że zrobiono ją na śmietance czuć.
Biała wyszła właśnie bardziej śmietankowo-mleczna, niż waniliowa. Nie czułam w niej wanilii. Wydała mi się słodko-mleczna i bardzo smaczna właśnie w takim wydaniu.

Dodatków było mniej więcej po równo.

Brownie okazały się czekoladowym kopniakiem. Raczyły silną słodyczą, ale i mocno ciemnoczekoladowym, jakby niemal trochę zaprawionym procentami, smakiem. Do tego odznaczały się gorzkością - częściowo taką przypalonego ciasta. Smaczne, ale nie jakoś wyjątkowo wybitne. Wydawało mi się, że przy nich zaplątało się też parę kawałków ciemnej czekolady.

Podobnie było z ciasteczkami. Smaczne, ale nie do końca "moje idealne cookie dough". Smakowały cukrowo słodką, surową masą na ciastka waniliowe z dziwnym, jakby przearomatyzowanym posmakiem. Zawierały kawałki czekolady pozbawionej smaku. O ile w B&J's Cookie Dough miałam wrażenie, że smakują jak po prostu niedopieczone ciastka, tak tu dostałam surową masę jak się patrzy, ale właśnie z trochę dziwną nutą.

To lody "na bogato" - nie wiało nudą, dodatków nie pożałowano. Pozytywnie zaskoczyła mnie masa lodowa - ani trochę nie czuć rozwodnienia, czekoladowa część bardzo wyrazista, a biała... właśnie nie waniliowa, a słodko-śmietankowo-mleczna, ale taka pasowała doskonale. Nie czułam przesłodzenia mimo cukrowych surowych ciasteczek, gdyż całość nie była bardzo słodka. Brownie... no rzeczywiście browniowate. Dodatki mogłyby być nieco lepsze, ale i tak odebrałam je bardzo pozytywnie.
Smaczne i ciekawe na tyle, że nie żałuję zakupu, jednak w tej cenie bym do nich nie wróciła. W Stanach są tańsze od np. Haagenów - u nas pewnie sklepy sobie naliczają za sprowadzanie, więc staram się nie sugerować zbytnio ceną przy ocenie.
Powiem tak: świetne w tych lodach jest to, że to "pudło rozmaitości". Gdy ma się do czynienia tylko z waniliowymi z cookie dough albo tylko czekoladowymi brownie, niedociągnięcia łatwiej wychwycić.


ocena: 9/10
kupiłam: Lewiatan
cena: 24,99 zł
kaloryczność: 262 kcal / 100 g; 223 kcal / 100 ml
czy kupię znów: możliwe

Skład: śmietanka 25%, woda, cukier, zagęszczone odtłuszczone mleko, mąka pszenna, cukier brązowy, kakao, żółtko jaja z chowu na wolnym wybiegu, olej sojowy, tłuszcz mleczny, jaja, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, cukier inwertowany, miazga kakaowa, suszone białko jaja, sól, melasa, stabilizatory: guma guar, karagen; ekstrakt z wanilii, masło kakaowe, naturalny aromat masła, naturalny aromat waniliowy, naturalny aromat brązowego cukru z innymi aromatami naturalnymi, mąka jęczmienna, substancja spulchniająca (węglany sodu), lecytyna sojowa

16 komentarzy:

  1. Właśnie uważam je za jeden z lepszych dostępnych u nas smaków, pomimo że cookie dough i CF brownie mi nie podchodzą. Jakoś po połączeniu wiele zyskują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna zgoda!

      PS Ja uwielbiam jeszcze wegańskie bananowe, choć byłam bardzo sceptyczna, bo początek składu to "woda, cukier.." - wytłumaczono mi jednak, że to przecież mleko migdałowe, a ono (te ze sklepów) przecież też opiera się na wodzie. Ale u nas są smaki, których nie mam zamiaru próbować, bo na B&J's jakoś nie robią tak promocji, jak na Haageny.

      Usuń
    2. Próbowałam i faktycznie niezła konsystencja, jak na wegańskie, ale ja ogólnie nie lubię bananowych lodów, także nie jestem w stanie sprawiedliwie ocenić (chociaż propsuję wielkie orzechy włoskie). Największe zaskoczenie stanowiło dla mnie Birthday Cake, bo teoretycznie nie moje smaki, a bardzo mi podeszły.

      Usuń
    3. Tak! Te orzechy to pokochałam. I cudownie, że były takie normalnie, a nie np. karmelizowane czy coś.

      Dobre? Naprawdę sama masa smakuje zakalcowo? Nie walą masłem? Właśnie zupełnie nie moje też, lukru i marshmallow nie cierpię, ale te lody wydają mi się tak dziwne... W moim Lewiatanie są i kurde... może bym kupiła? Jak myślisz?

      Usuń
    4. Jak dla mnie to są w klimacie strawberry cheesecake od HD, tylko bardziej biszkoptowa baza, fajne, duże kawałki ciasta. Marshmallow tutaj nie ma (chociaż to z phish food sprawia mi chorą przyjemność, a niby też nie lubię xd), lukru nie udało mi się wyodrębnić, także powinien być do przeżycia.

      Usuń
    5. O, tę Haageny bardzo lubię. Lukry i marshmallowy to dla mnie prawie jedno i to samo zło więc tak o wypisyłam nie pamiętając, co tam jest ale jak w takiej formie to może mi nie będzie przeszkadzać. Dojrzewam do decyzji, by kupić, bo jeszcze zanim się namyślę, to znikną.

      Usuń
  2. A my jeszcze nigdy nie jadłyśmy lodów tej firmy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z nimi lepiej ostrożnie, bo po tych jedzonych w USA nie uważam, by wszystkie były takie super-super.

      Usuń
  3. Kurcze chyba będę musiała tej marce ulec, bo kuszą mnie jak nie wiem co. Cena powala, ale może dorwę w promocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, któryś smak warto, ale trzeba przemyśleć. Podpowiem, że wegańskie bananowe są bardzo dobre (wystawiłam 8, ale recenzja dopiero w kolejce do publikacji).

      Usuń
  4. To prawda, że zawsze piszesz, iż wystawiasz je wcześniej. Muszę spojrzeć na komcie w Twoich notkach, kto to się tak dopytuje, zamiast przeczytać uważnie ]:-> Skądinąd ja musiałabym wystawić lody godzinę przed jedzeniem. Dobrze, że pudełkowce w ogóle mnie nie kuszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet maila z poradami raz dostałam, że jeszcze mogę łyżkę do nakładania moczyć, haha.

      Ja godzinę siedzę i jem, obracając łyżką masę i tak z boków prawie stopioną zgarniając. <3

      Usuń
    2. Długie jedzenie nie sprawia mi radości, wręcz przeciwnie. Muszę zjeść i zająć się czymś innym, inaczej marnuję czas.

      Usuń
    3. A ja kocham jeść (rzeczy smaczne) i poświęcać temu czas.

      Usuń
  5. "nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia jak np. lidlowe Cookie Dough, bo kawałki ciasteczek kojarzyły mi się po prostu z niedopieczonymi / słabo upieczonymi ciastkami, a nie z takim zakalcowym zakalcem-zakalcem."

    Wiem, że to stary wpis, ale właśnie na niego trafiłam szukając zdjęć lodów "cookie dough" - i może odczaruję Ci, co oznacza ta nazwa - ponieważ dough to jest ciasto, takie dopiero do upieczenia :D Więc to nie są lody z ciasteczkami, ale z masą do upieczenia ciastek. Ciasto na ciasteczka, na surowo, to kultowy smak dzieciństwa przecież <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale niczego mi tu nie odczarowałaś, bo wiem, co to "dough". Właśnie dlatego narzekałam, że wyszły jak niedopieczone lub słabo upieczone ciastka, a nie surowe ciasto (zakalec to przecież surowe ciasto).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.