niedziela, 21 października 2018

Domori Cioccolato fondente extra Dark Chocolate Cacao Arriba 56 % ciemna z Ekwadoru

Mimo że Domori nie należy do moich naj-najukochańszych marek, a po prostu do tych bardzo lubianych, lubię mieć możliwość powrotu do niej przy okazji jeszcze niepróbowanych tabliczek. Najwyższa klasa to standard Domori, ja jednak nie ukrywam, że często wolę charakterniejsze, wręcz ordynarniejsze smaki. Byłam ciekawa, jak też sprawdzi się w takiej zwykłej propozycji, z niewysoką zawartością kakao.

Domori Cioccolato fondente extra Dark Chocolate Cacao Arriba 56 % to ciemna czekolada o zawartości 56 % kakao Arriba z Ekwadoru.

Skromne opakowanie skrywało sreberkową folię z grafikami map, która po prostu mnie zachwyciła. Czekolada, którą znalazłam wewnątrz, również była inna niż zwykle, bo pozbawiona logo (przez co według mnie wyglądała trochę smutno).

Już w trakcie otwierania pięknego sreberka uderzył mnie zapach rozgrzanej ziemi, drzew otulonych gorącymi promieniami słońca i skrzącego się, złotego miodu / sosu oraz zdecydowane prażenie przejawiające się w orzechach. Miało to słodki wydźwięk, w tle zarysowała się owocowo-kwiatowa rześkość, ale pewien konkret konkrecik kakao się czuło. W trakcie degustacji woń zdawała się robić niemal alkoholowe sugestie.

Tabliczka o bardzo ciemnym, chłodnym odcieniu trzaskała konkretnie, a gdy odgryzałam jej kęs wydała mi się chrupka. W ustach rozpływała się błogo kremowo, aksamitnie, acz nieco bardziej chropowato niż typowe Domori. Odebrałam ją jako bardzo gęstą i nie tak bardzo tłustą, a z taką lekkością.

W smaku jako pierwszą odnotowałam silną słodycz. Była słodziuteńko-szlachetna w miodowo-karmelowy sposób, bardzo szybko pokazała mi swą głębię, w której doszukałam się lekkiej nuty alkoholowej, przywodzącej na myśl bardziej scukrzoną warstwkę "szkła" powstałego ze skrystalizowanego alkoholu.

W tle zamajaczyły słodkie owoce, które mimo niemal zwiewności / kwiatowego akcentu, podkradły się pod nalewkę. Wychwyciłam łagodne wiśnie i całkiem sporo soczystej egzotyki trudnej do sprecyzowania. Jakby połączenie moreli i brzoskwiń... potem słodycz wzrosła i wyraźniej poczułam banany w towarzystwie miodu, na który złożyły się scukrzono-alkoholowe nuty i delikatny, palony karmel.

Ciepło głaskało poszczególne nutki od początku, jednak mniej więcej od połowy rozpływania się kęsa, ciepłe nuty prażenia / palenia przejęły ster. Ze statecznego tła, stały się prawie główną nutą. Tak oto rozgrzana ziemia splotła się z mocno prażonymi orzechami, co osłodził palony karmel. Pojawił się smak palonej kawy, która nadała całkiem sporo wykwintnej gorzkości. To ona najbardziej przyciągała do siebie chwilami chowające się orzechy.

Gorzkawość tejże kawy oraz prażone orzechy, rześko-alkoholowe nutki z tła i sporo miodowo-karmelowej słodyczy na koniec układały się w spójny splot oraz wypuszczały trochę cierpkości.

W posmaku ta właśnie cierpkość stała się taką cierpkością bananów oraz palonej (ale wcale nie aż tak mocno) kawy. Pozostało to na dość długo.

Czekolada wyszła zaskakująco poważnie jak na tak słodkie nuty, bo niewątpliwie była głównie słodka, dopiero potem prażono-gorzkawa. Jednocześnie jednak wcale nie mogę nazwać jej rzeczywiście bardzo słodką - w tym wydała mi się bardzo oszczędna, wyważona. Smakowite, bardzo w moim guście, nuty podała mi jak na tacy - niczym nie przysłonięte, ale też nimi nie uderzała (a w konsekwencji moja uwaga skupiała się na słodyczy). To taki... pyszny, czekoladowy leniwiec ("mogę, ale mi się nie chce"). W porównaniu do charakternej, bardzo wyrazistej, żywej Pacari (jedzonej ze dwa dni wcześniej) wydała mi się nieco mniej ciekawa i wciągająca.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: -
kaloryczność: 557,5 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa

8 komentarzy:

  1. Odebrałam ją pozytywnie, chociaż wydała mi się trochę zbyt landrynkowa, ale ogólnie czyste ciemne o niskiej % to najmniej lubiany przeze mnie podgatunek czekolady. Dobrze, że była mało tłusta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mam "najmniej lubiany podgatunek" jeśli chodzi o te z zawartością wyższą, niż 40 % (tylko muszę zaznaczyć, że ciemna 40%, nie przejdzie, mleczna już tak); jak jest dobrze wykonana, to każdą lubię. Mam ulubiony za to.

      Usuń
  2. Fajna propozycja, jeśli chce się chwili wytchnienia od czekolad o dużej zawartości kakao.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilę wytchnienia nazwałabym w moim przypadku przerywnikiem.

      Usuń
  3. O, znów tajemnicza "miodowo-karmelowa szlachetność". Już wkrótce się dowiem, cóż to ;> Wyjaśnij mię tu jeszcze, jak czekolada może być jednocześnie gęsta po rozpuszczeniu i lekka? Mnie to się kłóci. Za lekkie uważam to, co szybko znika ("rozpuszcza się na wodę/niebyt"). Gęsta masa jest ciężka, oblepiająca i bagienkowa (mmm, aż się rozmarzyłam :D).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O szlachetnej słodyczy odpisałam pod pierwszym pytaniem o nią, a o gęstości i lekkości powiem tak: weźmy lody. Zrobione na pełnej śmietance i mleku będą gęste, ale mogą być równocześnie lekkie, bo już np. lód na bazie margaryny będzie gęsty i ciężki. Zwróć też uwagę, że nie napisałam, że była "gęsta i lekka", tylko "gęsta, ale nie TAK BARDZO tłusta, a Z PEWNĄ lekkością". Ona nie była lekka, smak trochę tę lekkość, jej poczucie, sugerował. Czujesz różnicę?

      Usuń
    2. Lód na bazie margaryny?! Są takie? Brzmi okropnie. Chyba za mało zwracam uwagę na skład. Po co margaryna w lodach? (Pomijam dodatki typu wafel czy ciastka, bo tam margaryny nie ma bezpośrednio w lodach).

      Pogubiłam się i na drugie nie jestem w stanie odpisać niczego.

      Usuń
    3. Przecież te wszystkie oleje palmowe do margaryny zaliczyć można, a w wielu jest jej mniej więcej tyle, co odtłuszczonego mleka (więc poniekąd wody), ja to jako bazę traktuję wtedy. Nawet takie Magnumy w takim razie...

      Co do drugiego, żebyś z pogubienia wyszła: nie lekkość, a jedynie jej lekkie poczucie, prawie złudzenie.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.