Manufaktura Czekolady / Chocolate Story Aronia w mlecznej czekoladzie to suszona aronia w mlecznej czekoladzie o zawartości 44 % kakao.
W słoiczku znajduje się 120 g.
(Ciekawa sprawa, bo w składzie po polsku jest "odtłuszczone mleko w proszku", a po angielsku pełne - "whole milk powder"; biorąc po uwagę skład mlecznych tabliczek Manufaktury skłaniam się ku temu, że dodano pełne.)
W słoiku znalazłam dużo nie za dużych kulek, jakby lekko pokrytych pyłkiem kakao. Każda (prawie, bo ze dwie trafiły mi się z małą ilością czekolady, ale ani jedna oszukana bez aronii) składała się z grubej warstwy mało tłustej, znacząco szorstkiej i suchawej czekolady, która rozpływała się bez problemu, acz powoli oraz kulki suszonego owocu. Nie były to kompletne suszki - lekko ciągnęły się. Chwilę potrzymane w ustach nabierały soczystości. Ziarniste owoce, ich skórki oraz pestki lekko rzęziły.
Najprzyjemniej było pozwolić prawie zupełnie rozpuścić się czekoladzie i dopiero gryźć, ciamkać i wysysać aronię.
Suszona aronia w smaku okazała się zaskakująco jak na ten owoc słodka. Zachowała też specyficzną cierpkość i kwaskowato-goryczkowaty posmak. Suszony smaczek aronii po złączeniu się z kakao i sporą ilością słodyczy z czekolady wydał mi się wręcz... herbaciano-ziołowy. To skojarzenie z naparem z aronii, ale też zadziwiająco jednoznaczny smaczek jakiś... tabletek / syropu ziołowego. Bardzo słodki i aroniowy, ale jednak suszono-ziołowy, a zarazem ciągle taninowo-soczysty.
Całość smakowała trochę jak jakiś ciepły wywar / napar / herbata... Słodkie to, ale całkiem charakterne i taninowe, trochę jak słodkie czerwone wino (nie że przekąska nim smakowała, ale chodzi o klimat - wytrawne nie jest, ale soczkiem też nie). Słodkie kakao z przetworem z aronii - o! Mogłabym do tego wrócić, choć znając siebie i nastawienie do takiej formy wiem, że sama po raz drugi nie kupię.
ocena: 8/10
Skład: 55 % mleczna czekolada (cukier, prażone ziarno kakao, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku), 44 % aronia, 1% kakao
Za owocami w czekoladzie to ostatnio jakoś nie przepadam, ale kiedyś mieli taki krem czekoladowo-śliwkowy i był naprawdę fajny. Niestety, chyba wycofali go z oferty, bo nie mogę znaleźć na ich stronie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie też nie przepadam, ale czasami zaskakująco dobrze niektóre potrafią wyjść.
UsuńAronię to ja jadłam tylko w formie konfitury :) Ciekawe jak by mi posmakowała.
OdpowiedzUsuńA ja i świeżą, i konfiturową uwielbiam! Świetny, bardzo specyficzny owoc, warty spróbowania właśnie na świeżo.
UsuńSądzimy, że to byłby świetny prezent na święta :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście takie "cuś" zimowego to.
UsuńOgraniczyłabym się do pierwszego zdania. Z ogromną przyjemnością zjadłabym za to tabliczkę z nadzieniem aroniowym. I to nie jakimś podrzędnym dżemidłem o smaku, ale cierpkimi powidłami. Dla kontrastu czekolada musiałaby być mleczna, słodziutka i bagienkowa. Pasowałby mi tu Lindt.
OdpowiedzUsuńO, z cierpkimi powidłami też chcę. Mleczny i słodki Lindt? Czuję, że kontrast byłby za duży. Ja bym się jednak skłaniała w kierunku łagodnej ciemnej.
Usuń