środa, 3 października 2018

lody Mucci Chocolate Brownie mit Brownie-Stuckchen

Uwielbiam czekoladowe lody, a tych dobrych czekoladowych mi brakuje. Rzadko kiedy przemawiają do mnie kawałki czekolady, gdyż wychodzą jak kamienie bez smaku. Moim ideałem są takie z kawałkami mięciutkiego ciacha, sosem czy czymś takim, bo z kolei czyste uważam za nudne.
Napalona na lodową, czekoladową bombę (takie lody chodziły za mną już dłuższy czas), właśnie od tego smaku postanowiłam zacząć przygodę z amerykańskimi lodami produkowanymi dla Aldi (kupiłam trzy smaki - oprócz Cookie Dough, bo uznałam, że pewnie nie różnią się zbytnio od lidlowych, a przerażało mnie wejście w posiadanie aż czterech wielkich pudeł; recenzja jednak i tak będzie, bo Mama się skusiła).

Mucci Chocolate Brownie mit Brownie-Stuckchen to "lody czekoladowe z kawałkami ciasta brownie 13%", a wg tłumacza "lody kakaowe z kawałkami kakaowych biszkoptów 13%", produkowane dla Aldi.
Polski tłumacz nie podał też składników procentowo, a i kalorie zawyżył.
Zawartość pudła (przynajmniej w tym między opisującymi zgoda) to 500 ml.

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach kakaowych lodów o nie za mocnej słodyczy i wyraźnie śmietankowej bazie, która jednak nie przełożyła się na poczucie mlecznoczekoladowości (na szczęście).

Ciemna masa lodowa była twarda, zwarta i bardzo, bardzo gęsta. Idealnie tłustawa, okazała się konkretna i sycąca. Rozpływała się powoli (lubię lody topiące się, więc dzieląc na pół to dwie uczty po ponad 40 min. obracania, bawienia się i zgarniania najbardziej stopionych części). Ujawniała mnóstwo kawałków - dużych, średnich i drobinek - ciasta brownie (powiedziałabym, że mięciutki biszkopt). Ono również było konkretne i zwarte, a także rozpływające się w ustach. Cechowała je miękkość i tłustawość. Było wilgotne - nie tylko nasiąknięte lodami, ale jakby samo z siebie.

W smaku masa lodowa raczyła głównie kakao. Nie była to może wykwintna ciemnoczekoladowość, ale właśnie porządnie wyczuwalne kakao. Leciutka gorzkawość została ozdobiona słodyczą.
Słodycz masy lodowej uplasowała się na znikomym poziomie. Była - niezaprzeczalnie! - jednak nie narzucała się.
Przodem puszczała śmietankową bazę. Ta zaznaczała się subtelnie - chodzi mi o to, że czuć, że lody zostały na niej zrobione, nie było żadnej wodnistości. Dzięki niej wyszło też trochę jak zacne kakao na mleku.

Brownie okazały się słodkokakaowymi bombami. Nakręcały smak kakaowego ciasta i jego słodycz. Nie były jednak cukrowe, a wręcz gorzkawo czekoladowe. Ich gorzkość zdawała się pochodzić głównie z kakao, wydawały się wypieczone leciutko (nie zaś jak w przypadku B&J's - gorzkość przypalenia).

Lody przemieszane z brownie - zwłaszcza tymi drobinkami - były oczywiście bardzo spójne. Kakao napędzane ciastem kakaowym smakowały wyraźnie kakaowo-czekoladowo. Słodycz weszła w to towarzystwo, ale nie była przywódcą.

Lody wyszły przepysznie. Nie za słodko, a smakowicie kakaowo. Może nie dostałam głębokiej wytrawności czy gorzkości, ale to świetne kakaowe lody z kakaowym ciastem (niestety też nie aż tak jednoznacznym brownie, ale dobrym biszkoptem kakaowym). To wysoka jakość w niskiej cenie. Wykonaniu nie mam nic do zarzucenia, bo zarówno masę lodową, jak i ciasto uważam za genialne. Owszem, mogłoby być jeszcze lepiej, ale i tak biją takie B&J's na głowę. 
Zmieniłabym tylko... dostępność. Powinny wejść do stałej oferty. Najlepiej wszystkich sklepów.


ocena: 10/10
kupiłam: Aldi
cena: 9,99 zł
kaloryczność: 262 kcal / 100 g; 220 kcal / 100 ml
czy kupię znów: jeśli będę miała okazję, to tak

Skład: śmietanka 30%, mleko odtłuszczone 7%,  cukier, syrop glukozowy, mleko zagęszczone odtłuszczone, kakao w proszku 4%, żółtka jaj, mąka pszenna, jaja, masło, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 1%, stabilizatory (mączka chleba świętojańskiego, guma guar), mąka kukurydziana, sól, substancje spulchniające (węglany sodu)

PS Zapraszam też na zaktualizowaną recenzję chałwowych lodów Grycan.

15 komentarzy:

  1. Tych nie próbowałam, ale ich odpowiednik half baked wymiata (lepsze bazy niż u B&J). Za to z karmelem były dla mnie niejadalne. Dobrze wiedzieć, że ten smak warto kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi karmelowe smakowały, a wspomniany odpowiednik... Właśnie, że czekoladowa baza Mucci wydawała mi się jakaś mniej gorzko kakaowa. Dobra, no ale...

      Usuń
    2. Właśnie w tych karmelowych czułam słabą czekoladowość bazy (plus sam karmel był dla mnie niesmaczny), a w double trouble już nie, może trafiły na mniej wymagający dzień :P

      Usuń
    3. Właśnie tak, ta czekoladowość bazy w Mucci nieco słabsza.
      A o karmelowych, że mi smakowały, ogólnie napisałam.

      Usuń
  2. Ja u siebie Aldiego niestety nie mam i pierwszy raz w tym sklepie byłam w...Anglii :P Zjadłabym je!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Amerykańskimi lodami dla Aldi" - najwyraźniej tak się na nie napaliłaś, że zeżarłaś słowo "produkowanymi" albo synonim. Smacznego. Bylebyś nie dostała niestrawności. Mnie czasem szarpie nera, jak zjem pojedynczą literę, a co dopiero całe słowo, i to takie długaśne!

    U mnie w listopadzie (?) będzie kilka produktów z analizą pracy pana tłumacza. Kocham pastwić się nad tymi niedołęgami <3

    Wierzę na słowo, że lody dobre, ale kubkowe w ogóle mnie nie ruszają. Nie kupię, chyba że za parę miesięcy czy lat mi odbije i zmienię zdanie. Różnie bywa, a kobieta zmienną jest.

    PS Słuchaj, a może Ty weź wystaw sobie lody trochę wcześniej, żebyś nie miała takich twardych? .......ba dum tsss!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, dzięki! Nie mogę patrzeć na swoje literówki (sama siebie się potem wstydzę), a tu... musiałam wywalić całe słowo przy sprawdzaniu, bo ostatnio mam dziwny nawet podwajania ostatniej litery.

      Może zatrudniają ich na umowę-zlecenie, to i tak pracują? Albo są złośliwi.

      Czy jest jakaś kategoria słodyczy, przy której zgadzamy się w stu procentach? Kurde, chyba nie.

      PS Jak ja zaraz wezmę jakiegoś jednorożca i Ci tę szarpiącą nęrę wybebeszę....!

      Usuń
    2. A ten "nawet" miał być "nawykiem"? Piszesz o literówkach i od razu wplatasz w treść przykłady, mistrzostwo :D

      Umowa zlecenie nie jest zła, bo masz NFZ i emeryturkę. Syf to umowa o dzieło. Zarabiasz dużo (super), ale na starość będziesz jadła ściany, a ja trafisz do szpitala, zabulisz milion monet.

      Jest - twarde cukierki! :D

      Usuń
    3. Haha, właśnie. Nie no, takie rzeczy sobie tłumaczę, że ostatnio akurat trochę za dużo zamieszania u mnie panuje.

      Ale to wtedy w ogóle może pisali by jakieś całkowicie wymyślone przez nich słowa?

      O, to tak.

      Usuń
  4. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.